Podziału nie będzie – historia o miłości, zdradzie i rodzinnych ranach

— Podziału nie będzie — powiedziała cicho, patrząc na mnie z takim spokojem, że aż zabolało. Stałem w kuchni naszego mieszkania na warszawskim Mokotowie, zaciśnięte pięści ukryte w kieszeniach dżinsów. Kinga siedziała przy stole, dłubiąc widelcem w zimnej już jajecznicy. W powietrzu wisiała cisza, która miała zaraz eksplodować.

Dziś zapisuję w pamiętniku historię, która wstrząsnęła moim życiem. Miałem prawie pięćdziesiąt lat, gdy w moje żebra wbił się diabeł. Powodem była ona – Kinga. Spotkałem ją przypadkiem, gdy wpadłem na uczelnię, gdzie wykładał mój stary przyjaciel, Andrzej. Sprawa była błaha — miałem odebrać od niego książki dla syna. Ale wtedy zobaczyłem ją: stała przy oknie w sali wykładowej, złote włosy lśniły w słońcu, a oczy miała zielone jak młoda trawa po deszczu. Uśmiechnęła się do mnie tak, jakbyśmy znali się od lat.

Nie wiem, kiedy zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw o literaturze, potem o życiu. Kinga była młodsza ode mnie o dwadzieścia lat. Miała w sobie coś z dziecka i coś z kobiety, która już wie, czego chce. Zafascynowała mnie jej energia, śmiech i to, jak potrafiła słuchać. Wróciłem do domu późno tamtego wieczoru i pierwszy raz od lat poczułem się… żywy.

Moja żona, Agata, czekała na mnie z herbatą. Zawsze była opanowana, praktyczna, dobra matka dla naszych dzieci — Michała i Zosi. Ale między nami od dawna było już tylko przyzwyczajenie. Rozmawialiśmy o rachunkach, zakupach i problemach dzieci. O miłości nie mówiło się w naszym domu od lat.

Z Kingą spotykałem się coraz częściej — najpierw przypadkiem na uczelni, potem już celowo. Zaczęliśmy chodzić na spacery po Łazienkach, pić kawę w małych kawiarniach na Powiślu. Czułem się przy niej młodszy o dwadzieścia lat. Zacząłem kłamać Agacie — najpierw drobiazgi, potem coraz poważniejsze rzeczy.

W końcu przyszedł dzień, kiedy nie mogłem już dłużej udawać. Powiedziałem Agacie prawdę. Pamiętam jej twarz — nie krzyczała, nie płakała. Po prostu spojrzała na mnie tym swoim spokojnym wzrokiem i powiedziała: — Podziału nie będzie.

Nie rozumiałem wtedy tych słów. Myślałem, że chodzi jej o majątek, mieszkanie, dzieci. Ale ona miała na myśli coś innego — że nie pozwoli mi odejść bez walki o naszą rodzinę.

Zaczęły się tygodnie pełne napięcia. Michał miał wtedy dwadzieścia dwa lata i studiował architekturę. Zosia była w liceum i przygotowywała się do matury. Oboje szybko wyczuli zmianę atmosfery w domu. Michał przestał się do mnie odzywać; Zosia zamykała się w swoim pokoju i płakała nocami.

Kinga naciskała: — Musisz podjąć decyzję. Nie mogę być tą drugą przez całe życie.

A ja? Czułem się rozdarty na pół. Z jednej strony rodzina — ludzie, których kochałem przez lata, z drugiej strony Kinga — kobieta, która dała mi nowe życie.

Pewnego wieczoru wróciłem do domu późno. W salonie siedziała Agata z Michałem i Zosią. Czekała na mnie cała trójka. — Musimy porozmawiać — powiedziała Agata spokojnie.

— Tata ma kogoś innego? — zapytała Zosia przez łzy.

Nie potrafiłem skłamać. Przyznałem się do wszystkiego.

— Jak mogłeś nam to zrobić? — Michał patrzył na mnie z pogardą.

— Nie wiem… Po prostu… — zacząłem się tłumaczyć, ale każde słowo brzmiało jak wykręt.

Agata podniosła głowę: — Podziału nie będzie. Albo wracasz do nas i próbujemy to naprawić, albo wychodzisz i nie wracasz nigdy więcej.

Przez kolejne dni chodziłem jak cień po mieszkaniu. Kinga dzwoniła codziennie; płakała do słuchawki, prosiła żebym przyszedł. Agata milczała, ale widziałem jak bardzo cierpi.

W pracy nie mogłem się skupić. Andrzej próbował ze mną rozmawiać:

— Stary, co ty wyprawiasz? Przecież masz wszystko: rodzinę, dom… Po co ci to?

— Nie wiem… Chciałem poczuć się jeszcze raz młodym — odpowiedziałem szczerze.

— I co teraz? Jesteś szczęśliwy?

Nie byłem.

Kinga zaczęła stawiać ultimatum: — Jeśli nie odejdziesz od żony do końca miesiąca, kończymy to.

Agata coraz częściej zamykała się w łazience i płakała po cichu.

Któregoś dnia Michał spakował walizkę i wyprowadził się do kolegi z uczelni. Zosia przestała jeść; schudła kilka kilogramów w dwa tygodnie.

Patrzyłem na to wszystko i czułem narastającą panikę. Czy naprawdę byłem gotów zniszczyć rodzinę dla chwili szczęścia?

W końcu przyszedł dzień decyzji. Usiadłem z Agatą przy kuchennym stole.

— Przepraszam — powiedziałem cicho.

— To nie wystarczy — odpowiedziała twardo. — Ale jeśli naprawdę chcesz spróbować naprawić to wszystko… musisz zerwać z Kingą i zacząć od nowa.

Zadzwoniłem do Kingi tego samego wieczoru.

— Nie mogę… Przepraszam…

Płakała długo do słuchawki; potem już nigdy więcej się nie odezwała.

Minęły miesiące zanim Michał wrócił do domu; Zosia zaczęła powoli wychodzić z depresji. Agata pozwoliła mi zostać, ale nigdy już nie byliśmy tacy sami jak dawniej.

Czasem patrzę na siebie w lustrze i pytam: czy było warto? Czy człowiek ma prawo szukać szczęścia kosztem innych? Czy można naprawić coś, co raz się rozpadło?

Może podziału naprawdę nie będzie… ale czy to znaczy, że jesteśmy razem? Czy tylko obok siebie?