„Obudzę się — nikt nie dostanie!” Historia babci Zosi, która nie pozwoliła odejść miłości

„Niech tylko spróbuje!” — pomyślałam, słysząc jak drzwi do kuchni skrzypią pod ciężarem dziadka Kazia. Leżałam już trzeci tydzień w łóżku, z twarzą odwróconą do ściany, zbyt słaba, by podnieść nawet filiżankę herbaty. Czułam się jak cień samej siebie. Ale tego dnia coś się zmieniło. Przez uchylone drzwi dobiegł mnie cichy śmiech — nie mój, nie Kazia. Kobiecy. Zamarłam.

— Kazio, a może jeszcze jedną herbatkę? — usłyszałam ten głos wyraźnie. To była sąsiadka, pani Halina. Od zawsze miała za dużo do powiedzenia i zbyt często zaglądała do naszego domu pod pretekstem pożyczenia cukru czy soli.

— Nie trzeba, Halinko, już wystarczy — odpowiedział dziadek, ale w jego głosie zabrzmiała nuta, której nie znałam. Czyżby flirtował? Czyżby… zdradzał mnie?

Przez chwilę walczyłam ze sobą. Przecież nie mam siły nawet mówić! Ale serce waliło mi jak młotem. Przypomniałam sobie wszystkie te lata razem: wspólne śniadania, spacery po parku, jego ciepłe dłonie na moich ramionach. I nagle poczułam coś, czego nie czułam od dawna — gniew i zazdrość.

— Zosiu, śpisz? — Kazio wszedł do pokoju z tacą. Udawałam, że śpię. Położył herbatę na stoliku i wyszedł. Usłyszałam znów ten śmiech z kuchni.

Nie wiem, skąd wzięłam siłę. Podniosłam się na łokciach, potem usiadłam. Nogi drżały mi jak galareta, ale wiedziałam jedno: nie pozwolę żadnej Halinie odebrać mi mojego Kazia! „Obudzę się — nikt nie dostanie!” — powtarzałam w myślach jak mantrę.

Wyszłam z pokoju, trzymając się ściany. W kuchni zastałam ich razem przy stole. Halina uśmiechała się szeroko, a Kazio nalewał jej herbaty.

— Ooo! Zosiu! Jak dobrze cię widzieć na nogach! — wykrzyknęła Halina z przesadną serdecznością.

— Dziękuję, Halinko. Widzę, że dobrze się tu bawicie — odpowiedziałam chłodno.

Kazio spojrzał na mnie zaskoczony i chyba trochę zawstydzony.

— Zosiu, chciałem ci przynieść herbatę… Halina tylko przyszła na chwilę…

— Na chwilę? — przerwałam mu ostro. — To ciekawe, bo słyszę twój śmiech tu codziennie od tygodnia!

Halina zarumieniła się i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

— Ja już pójdę… — wymamrotała i wyszła bez słowa.

Zostałam z Kazim sam na sam. Przez chwilę panowała cisza tak gęsta, że można by ją kroić nożem.

— Zosiu… — zaczął niepewnie Kazio. — Przysięgam ci na wszystko, co mam najdroższego: nigdy cię nie zdradziłem i nie zdradzę. Halina po prostu lubi pogadać…

Patrzyłam na niego długo. Widziałam w jego oczach strach i troskę. Może rzeczywiście przesadziłam? Może choroba sprawiła, że wszystko widzę w czarnych barwach?

Ale wtedy przypomniałam sobie rozmowy z córką, Anią. Ostatnio coraz częściej mówiła mi przez telefon:

— Mamo, Kazio jest zmęczony. Może powinien odpocząć? Może powinnaś pozwolić mu trochę wyjść do ludzi?

Czyżby wszyscy spiskowali przeciwko mnie? Czy naprawdę jestem już tylko ciężarem?

— Kazio… powiedz mi prawdę. Czy ty jeszcze mnie kochasz? — zapytałam cicho.

Podszedł do mnie i ujął moją dłoń.

— Kocham cię bardziej niż kiedykolwiek. Ale ty musisz chcieć żyć. Bez ciebie ten dom jest pusty.

Poczułam łzy pod powiekami. Przez te wszystkie tygodnie leżałam w łóżku przekonana, że już wszystko straciłam: zdrowie, sens życia, miłość męża. A wystarczyło jedno podejrzenie zdrady, bym przypomniała sobie, jak bardzo mi na nim zależy.

Wieczorem zadzwoniła Ania.

— Mamo! Słyszałam od taty, że wstałaś! Jak się czujesz?

— Lepiej — odpowiedziałam szczerze. — Chyba czasem trzeba się obudzić nie tylko ze snu.

Ania milczała przez chwilę.

— Mamo… my wszyscy cię kochamy i potrzebujemy. Ale musisz nam pozwolić być blisko.

Po rozmowie długo siedziałam przy oknie i patrzyłam na ogród. Zrozumiałam wtedy coś ważnego: czasem największym wrogiem jest samotność i własne myśli. Czasem trzeba znaleźć w sobie siłę, by zawalczyć o to, co najważniejsze.

Kazio przyniósł mi herbatę i usiadł obok.

— Obiecasz mi jedno? — zapytał cicho.

— Co takiego?

— Że już nigdy nie pozwolisz sobie wmówić, że jesteś sama.

Uśmiechnęłam się przez łzy.

Dziś wiem jedno: nawet kiedy wydaje się nam, że wszystko stracone, życie potrafi nas zaskoczyć. Czy naprawdę musimy czekać na kryzys, żeby przypomnieć sobie o tym, co najważniejsze? Czy potrafimy rozmawiać ze sobą zanim będzie za późno?