Niewybaczalny czyn: Droga Magdy do rozwodu
— Magda, proszę cię, nie rób tego — głos Pawła drżał, a jego oczy błyszczały od łez. Stał przede mną w naszym salonie, wciąż w tej samej koszuli, którą miał na sobie, gdy dowiedziałam się o wszystkim. W dłoniach ściskał papiery rozwodowe, jakby mogły się rozpaść, jeśli tylko poluzuje uścisk.
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie miałam szum, jakby ktoś włączył radio na pełny regulator i nie pozwalał mi usłyszeć własnych myśli. Przez okno wpadało blade światło styczniowego popołudnia, a za szybą śnieg topniał na parapecie. To był ten dzień, kiedy wszystko miało się skończyć.
— Magda, przecież mamy razem tyle wspomnień… — Paweł próbował jeszcze raz. — Pamiętasz naszą pierwszą wycieczkę do Zakopanego? Jak zgubiliśmy się w lesie i śmialiśmy się do łez? Przecież nie możesz tego tak po prostu przekreślić!
Zacisnęłam szczęki. Próbowałam nie patrzeć na niego, bo wiedziałam, że jeśli spojrzę mu w oczy, zobaczę tam to samo błaganie, które widziałam już tyle razy przez ostatnie tygodnie. Ale ja już nie mogłam. Nie po tym, co zrobił.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Paweł coraz częściej wracał późno z pracy. Tłumaczył się projektami, spotkaniami, czasem nawet korkami na trasie do domu. Przez długi czas wierzyłam mu bez zastrzeżeń — przecież był moim mężem, moim przyjacielem, ojcem naszej córki Oliwii. Ale potem zaczęły pojawiać się sygnały: dziwne wiadomości na jego telefonie, zapach damskich perfum na jego kurtce, coraz częstsze wyjazdy służbowe.
Pewnego wieczoru, gdy Paweł zasnął na kanapie po kilku piwach, nie wytrzymałam. Zajrzałam do jego telefonu. Wiem, to nie było fair — ale wtedy czułam się już jak cień samej siebie. Wiadomości od „Agnieszki z pracy” były jednoznaczne. Zdradził mnie. Zdradził naszą rodzinę.
Przez kilka dni chodziłam jak otępiała. Nie jadłam, nie spałam. Ola pytała mnie, czemu jestem taka smutna. Nie potrafiłam jej odpowiedzieć. W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam Pawłowi, że wiem o wszystkim. Najpierw zaprzeczał, potem płakał i błagał o wybaczenie.
— To był tylko jeden raz! — krzyczał wtedy przez łzy. — To nic nie znaczyło! Kocham tylko ciebie!
Ale ja już nie wierzyłam w żadne słowa. Coś we mnie pękło i wiedziałam, że nie potrafię żyć dalej z kimś, kto mnie tak zranił.
Rodzina nie ułatwiała mi sprawy. Mama powtarzała: „Magda, pomyśl o Oliwii. Dziecko potrzebuje ojca! Każdemu może się zdarzyć błąd.” Teściowa dzwoniła codziennie i przekonywała mnie, że powinnam dać Pawłowi drugą szansę. Nawet moja najlepsza przyjaciółka Marta miała wątpliwości: „Może jeszcze spróbujcie terapii? Przecież tyle lat razem…”
Ale ja czułam tylko pustkę i gniew. Każdego dnia budziłam się z ciężarem na piersi i pytaniem: „Dlaczego ja? Dlaczego on?” Próbowałam sobie wyobrazić przyszłość — czy będę umiała zaufać komukolwiek jeszcze? Czy Ola kiedyś mi wybaczy, że rozbiłam jej dom?
W końcu nadszedł dzień podpisania papierów rozwodowych. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy stole w kancelarii adwokackiej. Paweł był blady jak ściana, ja starałam się nie płakać. Adwokat czytał kolejne paragrafy umowy: podział majątku, opieka nad dzieckiem, alimenty.
— Magda… — Paweł szepnął cicho, gdy podpisywałam ostatnią stronę. — Ja naprawdę żałuję.
Nie odpowiedziałam mu nic. Wyszłam z kancelarii na zimny wiatr i poczułam ulgę pomieszaną z rozpaczą. Wiedziałam, że to koniec pewnego etapu mojego życia.
Pierwsze tygodnie po rozwodzie były najgorsze. Każdy dzień zaczynał się od łez i kończył bezsennością. Ola pytała o tatę coraz częściej; tłumaczyłam jej najlepiej jak umiałam, że czasem dorośli muszą się rozstać, ale oboje ją kochamy.
Z czasem zaczęłam odzyskiwać równowagę. Zaczęłam chodzić na jogę, spotykać się z Martą na kawie, wróciłam do czytania książek wieczorami. Powoli uczyłam się być sama ze sobą i nie czuć się przez to gorsza.
Czasem spotykam Pawła na ulicy albo podczas przekazywania Oliwii na weekendy. Jest smutny i milczący, ale już nie próbujemy rozmawiać o przeszłości. Każde z nas idzie swoją drogą.
Często zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy powinnam była wybaczyć? Czy Ola kiedyś zrozumie moją decyzję? Może nigdy nie znajdę odpowiedzi na te pytania.
Ale wiem jedno: czasem trzeba mieć odwagę odejść — nawet jeśli serce krzyczy inaczej.
Czy można naprawdę wybaczyć zdradę? A może są rzeczy, których nigdy nie da się zapomnieć?