Nie chcę, żebyś przyszła na mój ślub: Historia matki, której córka odwróciła się od niej w najważniejszym momencie życia

Stałam w kuchni, z filiżanką herbaty w ręku, kiedy usłyszałam te słowa. „Nie chcę, żebyś przyszła na mój ślub” – powiedziała spokojnym, prawie obojętnym głosem. Czułam, jak powietrze staje się gęste, jakby nagle zabrakło tlenu. Moja córka, Zuzanna, patrzyła na mnie z takim chłodem w oczach, jakiego nigdy wcześniej u niej nie widziałam.

– Dlaczego? – zapytałam cicho, ledwo słyszalnym głosem. – Przecież to najważniejszy dzień w twoim życiu.

Zuzanna wzruszyła ramionami. – Mamo, po prostu… źle się dogadujesz z tatą i z moim narzeczonym. Nie chcę żadnych scen. Chcę mieć spokojny dzień.

Poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Przez chwilę nie mogłam się ruszyć. W głowie miałam mętlik: obrazy z dzieciństwa Zuzanny, jej pierwsze kroki, pierwsze słowa, wspólne pieczenie pierników na święta. Czy to wszystko już nie ma znaczenia?

– Zuzia… – zaczęłam, ale ona już była w przedpokoju. – Proszę cię, przemyśl to jeszcze. Przecież jestem twoją matką.

Odwróciła się tylko na chwilę. – Właśnie dlatego proszę cię o zrozumienie.

Drzwi zamknęły się za nią cicho, ale ten dźwięk rozdarł moje serce na pół.

Przez kolejne dni chodziłam jak cień samej siebie. Mój mąż, Andrzej, próbował mnie pocieszać, ale sam był zagubiony. Od lat nasze relacje z Zuzanną były napięte. Po rozwodzie z jej ojcem wszystko się zmieniło. Ona została przy nim, a ja zaczęłam nowe życie z Andrzejem. Wiedziałam, że nie było jej łatwo zaakceptować nową rodzinę, ale zawsze starałam się być blisko.

Pamiętam jedną rozmowę sprzed lat:

– Mamo, dlaczego musiałaś odejść od taty? – zapytała wtedy trzynastoletnia Zuzanna.
– Bo byłam nieszczęśliwa – odpowiedziałam szczerze. – Ale ciebie zawsze będę kochać.
– Nie wierzę ci – rzuciła wtedy i wybiegła z pokoju.

Od tamtej pory coś między nami pękło. Starałam się naprawić tę relację: dzwoniłam, pisałam, zapraszałam ją na obiady. Czasem przychodziła, ale zawsze była jakaś nieobecna duchem. Kiedy poznała Michała, swojego narzeczonego, miałam nadzieję, że może on pomoże nam się zbliżyć. Niestety, Michał był bardzo związany z jej ojcem i jego nową partnerką. Ja byłam dla niego kimś obcym.

W dzień ślubu siedziałam sama w kuchni. Andrzej wyjechał do swojej matki na wieś – nie chciał patrzeć na moje cierpienie. Próbowałam czytać książkę, ale litery rozmazywały mi się przed oczami. W końcu zadzwonił telefon.

– Mamo? – usłyszałam cichy głos mojej młodszej córki, Oliwii.
– Tak?
– Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać… Ale może powinnaś pojechać pod kościół? Chociaż zobaczyć Zuzę z daleka?

Poczułam ukłucie żalu i gniewu jednocześnie.

– Nie chcę robić jej przykrości – odpowiedziałam drżącym głosem. – Skoro mnie nie chce, to nie będę się narzucać.

Po południu zadzwoniła moja siostra, Basia.

– Słuchaj, nie możesz tak tego zostawić! Jesteś jej matką! Musisz walczyć o swoje miejsce!
– Ale jak? – zapytałam bezradnie. – Ona mnie nie chce nawet widzieć.
– Może kiedyś zrozumie…

Wieczorem usiadłam przy stole i zaczęłam pisać list do Zuzanny. Pisałam o tym, jak bardzo ją kocham i jak bardzo boli mnie jej decyzja. Przepraszałam za wszystko: za rozwód, za to że nie zawsze byłam idealną matką, za to że czasem byłam zbyt wymagająca albo zbyt opiekuńcza. Prosiłam tylko o jedno: żeby kiedyś dała mi szansę na rozmowę.

Minęły tygodnie. Nie dostałam odpowiedzi. Oliwia mówiła mi czasem o Zuzi: że jest szczęśliwa, że ślub był piękny, że wszyscy płakali ze wzruszenia. Tylko ja płakałam w samotności.

Któregoś dnia spotkałam Zuzannę przypadkiem w sklepie. Stałyśmy naprzeciwko siebie przy kasie. Ona spojrzała na mnie szybko i spuściła wzrok.

– Cześć – powiedziałam cicho.
– Cześć – odpowiedziała równie cicho.

Przez chwilę stałyśmy w niezręcznej ciszy.

– Zuziu…
– Mamo, proszę… Nie tutaj.

Wyszła szybkim krokiem ze sklepu. Zostałam sama z zakupami i łzami w oczach.

Czasem zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd. Czy powinnam była walczyć bardziej o naszą relację? Czy mogłam zrobić coś inaczej? A może czasem trzeba pozwolić odejść tym, których kochamy najbardziej?

Czy matka może naprawdę pogodzić się z tym, że jej dziecko nie chce jej w swoim życiu? Czy jest jeszcze szansa na pojednanie? Może ktoś z was zna odpowiedź…