Nasza Córka Już Nie Jest Tą Samą Osobą: Jak Zięć Rozbił Naszą Rodzinę

— Nie mogę przyjechać, mamo. Michał uważa, że to nie jest dobry moment — usłyszałam w słuchawce głos mojej córki, Agaty. Głos, który jeszcze kilka lat temu był pełen ciepła i śmiechu, teraz był chłodny, niemal obcy. Stałam w kuchni, ściskając telefon tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Za ścianą mój mąż, Andrzej, kończył dekorować stół na swoje sześćdziesiąte urodziny. Jeszcze rano pytał: „Myślisz, że Agata przyjedzie?” Odpowiedziałam wtedy z wymuszonym uśmiechem: „Na pewno. Przecież to jej tata.”

Ale nie przyjechała. I nie pierwszy raz. Od kiedy wyszła za Michała, wszystko się zmieniło. Kiedyś rozmawiałyśmy codziennie — o pracy, o pogodzie, o tym, co gotuję na obiad. Teraz każda rozmowa kończy się kłótnią albo wymówką. Michał… On zawsze był uprzejmy, ale chłodny. Zawsze miał swoje zdanie i nigdy nie pozwalał sobie wejść na głowę. Ale żeby aż tak ją zmienić?

Pamiętam dzień ich ślubu. Agata była szczęśliwa, promieniała. Wtedy myślałam: „Może to właśnie ten mężczyzna da jej szczęście.” Ale już podczas wesela zauważyłam, jak Michał patrzy na nią z takim… wymagającym spojrzeniem. Jakby sprawdzał każdy jej gest. Wtedy to zignorowałam.

Po ślubie zaczęły się drobne zmiany. Najpierw przestała dzwonić codziennie. Potem coraz rzadziej nas odwiedzała. Zawsze miała wytłumaczenie: praca, zmęczenie, remont mieszkania. Ale kiedy zaproponowałam, że przyjadę do nich z obiadem, Michał powiedział przez telefon: „Dziękujemy, ale wolimy spędzić ten czas sami.”

Z czasem zaczęłam czuć się jak intruz w życiu własnej córki. Andrzej próbował mnie pocieszać: „Daj jej czas. Może to tylko taki etap.” Ale ja widziałam więcej. Widziałam, jak Agata coraz bardziej zamyka się w sobie. Jak unika rozmów o swoich uczuciach. Jakby bała się powiedzieć coś nie tak.

Kilka miesięcy temu zebrałam się na odwagę i zapytałam wprost:
— Agata, czy wszystko u was w porządku?
— Tak, mamo — odpowiedziała szybko, zbyt szybko. — Po prostu mamy dużo na głowie.
— Ale przecież zawsze mogłaś do mnie przyjść z problemami…
— Teraz mam własną rodzinę — przerwała mi ostro.
To zdanie zabolało mnie bardziej niż cokolwiek innego.

Wczoraj wieczorem zadzwoniłam jeszcze raz, prosząc ją, żeby przyszła na urodziny ojca.
— Michał uważa, że powinniśmy zostać w domu — powtórzyła.
— Ale to przecież twój tata! — nie wytrzymałam.
— Mamo, proszę… — jej głos zadrżał. — Nie rozumiesz…
— Czego nie rozumiem? Że twój mąż decyduje za ciebie?
— On po prostu chce dla mnie dobrze!
— A ty? Czego ty chcesz?
Po tej rozmowie długo płakałam.

Dziś rano Andrzej udawał pogodnego.
— Może przyjdzie chociaż wieczorem — powiedział.
Ale wiedziałam już, że nie przyjdzie.

Przy stole siedzieliśmy tylko we dwoje. Cisza była głośniejsza niż jakiekolwiek słowa. Patrzyłam na Andrzeja i widziałam w jego oczach ten sam ból, który czułam ja.

Po kolacji zadzwonił telefon. To była moja siostra, Teresa.
— I co? Była Agata?
— Nie… Michał nie pozwolił.
— Ty zawsze byłaś dla niej za miękka — powiedziała z wyrzutem. — Pozwoliłaś jej wejść sobie na głowę.
Poczułam złość i bezradność jednocześnie.

Wieczorem długo siedziałam przy oknie. Próbowałam przypomnieć sobie ostatni raz, kiedy śmiałyśmy się razem z Agatą bez żadnych barier. Kiedy jeszcze była moją córką, a nie żoną Michała.

Czy to możliwe, żeby jeden człowiek tak bardzo zmienił drugiego? Czy to ja popełniłam błąd wychowując ją na osobę zbyt uległą? A może to po prostu życie?

Czasem myślę o tym, żeby pojechać do nich bez zapowiedzi. Stanąć pod drzwiami i powiedzieć: „Agata, wróć do nas.” Ale boję się jej reakcji… Boję się usłyszeć w jej głosie ten chłód jeszcze raz.

Nie wiem już, co robić. Czy powinnam walczyć o córkę? Czy może pozwolić jej żyć własnym życiem? Czy ona naprawdę jest szczęśliwa?

Patrzę na zdjęcia sprzed lat i pytam siebie: gdzie popełniłam błąd? Czy można jeszcze odzyskać rodzinę, którą kiedyś mieliśmy? Czy ktoś z was też czuje ten ból rozdzierającej samotności?