Moja siostra zażądała zamiany domów, bo spodziewa się dziecka: rodzinny dylemat, który zmienił wszystko
– Magda, musimy porozmawiać. Teraz. – Głos Ani drżał, gdy stała w moim przedpokoju, ściskając w dłoni klucze do swojego mieszkania. Było już po dwudziestej, a ja właśnie wróciłam z pracy, marząc tylko o gorącej herbacie i ciszy. Zamiast tego poczułam, jak napięcie ścina mi kark.
– Co się stało? – zapytałam, zdejmując płaszcz. Ania spojrzała na mnie z mieszaniną determinacji i niepokoju.
– Jestem w ciąży. – Wyrzuciła to z siebie jednym tchem, jakby bała się, że jeśli nie powie tego od razu, nie powie już nigdy.
Zamarłam. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Ania zawsze była tą bardziej niezależną z nas dwóch, tą, która nie potrzebowała nikogo i zawsze miała wszystko pod kontrolą. A teraz stała przede mną roztrzęsiona i bezradna.
– Gratuluję… chyba? – wydukałam w końcu, próbując się uśmiechnąć.
– Magda, ja… ja nie dam rady w tym swoim mieszkaniu. Jest za małe. Nie ma windy, a lekarz mówił, że muszę unikać schodów. Twój dom jest większy, masz ogród…
Zrozumiałam. Przyszła tu po coś więcej niż wsparcie. Przyszła po mój dom.
– Chcesz się zamienić? – spytałam ostrożnie.
– Tak. Przynajmniej na czas ciąży i pierwszych miesięcy z dzieckiem. Potem… zobaczymy.
W mojej głowie pojawił się chaos. Ten dom był moją ostoją. Po tym wszystkim, co przeszłyśmy z Anią – rozwód rodziców, wieczne kłótnie o uwagę mamy, rywalizacja o wszystko – w końcu miałam coś swojego. Kiedy obie skończyłyśmy osiemnaście lat i sprzedałyśmy nasz rodzinny dom, każda z nas kupiła swoje miejsce na ziemi. To był symbol naszej niezależności i nowego początku.
– Aniu, przecież wiesz, jak długo szukałam tego domu… – zaczęłam cicho.
– Wiem! Ale ja naprawdę nie mam wyjścia! – przerwała mi gwałtownie. – Tomek pracuje po dwanaście godzin dziennie, nie mamy nikogo do pomocy. Ja… ja się boję.
Zobaczyłam łzy w jej oczach i poczułam ukłucie winy. Zawsze byłam tą silniejszą, tą „ogarniętą”. Ale czy to znaczyło, że muszę oddać jej wszystko?
Przez następne dni nie mogłam spać. W pracy byłam rozkojarzona, a wieczorami chodziłam po swoim domu, dotykając ścian, patrząc przez okno na ogród, który sama obsadziłam różami. Czy naprawdę miałabym to wszystko zostawić?
Mama zadzwoniła dwa dni później.
– Magda, Ania mówiła mi o wszystkim. Wiesz, że ona zawsze miała trudniej…
– Mamo! – przerwałam jej zirytowana. – To nie jest sprawiedliwe! Zawsze chodziło tylko o Anię! Ja też mam prawo do swojego życia!
– Ale ona jest w ciąży…
Zacisnęłam pięści. Znowu to samo. Znowu ja miałam być tą rozsądną, tą ustępującą.
Wieczorem przyszła Ania z Tomkiem. Siedzieliśmy przy stole w milczeniu.
– Magda – zaczął Tomek cicho – wiem, że to dużo od ciebie wymagamy. Ale naprawdę nie mamy innego wyjścia. Jeśli się nie zgodzisz… będziemy musieli wrócić do rodziców Ani albo wynająć coś na szybko. To dla dziecka.
Spojrzałam na nich i poczułam narastającą złość pomieszaną z bezsilnością.
– A co ze mną? – zapytałam cicho. – Czy ktoś pomyślał o tym, jak ja się z tym czuję?
Ania spuściła wzrok.
– Przepraszam… Po prostu… zawsze byłaś silniejsza ode mnie.
Wyszedł ze mnie śmiech pełen goryczy.
– Może dlatego, że nigdy nie miałam wyboru?
Przez kolejne dni próbowałam znaleźć kompromis. Może mogłyby zamieszkać u mnie na chwilę? Może moglibyśmy wynająć większe mieszkanie dla nich? Ale Ania uparcie powtarzała: „Twój dom jest idealny”.
W końcu zgodziłam się na próbę – na trzy miesiące. Przeprowadziłam się do jej mieszkania w bloku bez windy, z ciasną kuchnią i widokiem na parking zamiast ogrodu. Każdego dnia czułam narastającą frustrację i żal.
Ania wydawała się szczęśliwa – przynajmniej przez chwilę. Ale szybko zaczęły się nowe problemy: sąsiedzi narzekali na hałas remontu pokoju dziecięcego, Tomek coraz częściej znikał w pracy, a mama dzwoniła codziennie z pytaniem „czy wszystko dobrze?”.
Pewnego wieczoru Ania przyszła do mnie zapłakana.
– Magda… ja nie daję rady sama…
Objęłam ją bez słowa. Poczułam mieszankę współczucia i gniewu – bo znowu to ja musiałam być tą silną.
Minęły trzy miesiące. Dom zaczął pachnieć dziecięcym pudrem i mlekiem modyfikowanym. Ja coraz bardziej czułam się obca we własnym życiu.
W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam Ani:
– Muszę wrócić do siebie. To był mój dom i chcę go odzyskać.
Ania spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Ale jak my sobie poradzimy?
– Tak samo jak ja przez całe życie – odpowiedziałam cicho.
Dziś siedzę w swoim ogrodzie i patrzę na zachodzące słońce. Wiem już jedno: czasem trzeba postawić granice nawet najbliższym. Czy egoizm to zawsze coś złego? A może to po prostu sposób na przetrwanie w świecie, gdzie każdy oczekuje od nas poświęcenia?