Mięso mielone, wybory i łzy matki – Jak trzydziestopięcioletni warszawiak próbował dorosnąć
– Michał, nie zapomnij kupić mięsa na rosół! – krzyknęła mama z kuchni, zanim zdążyłem zamknąć za sobą drzwi. Jej głos, jak zawsze lekko drżący od niepokoju, ścigał mnie po schodach starej kamienicy na Pradze. Miałem 35 lat i wciąż mieszkałem z matką. Wstydziłem się tego, ale nie potrafiłem się wyrwać. Każdy dzień był powtórką poprzedniego: praca w urzędzie, powrót do domu, wspólna kolacja, rozmowy o niczym i o wszystkim. Czułem się jak dziecko uwięzione w ciele dorosłego.
W sklepie mięsnym panowała sobotnia gorączka. Starsze panie przepychały się w kolejce, a zapach świeżego mięsa mieszał się z wonią cebuli i czosnku. Stałem zamyślony, kiedy usłyszałem za sobą znajomy głos:
– Michał? To naprawdę ty?
Odwróciłem się i zobaczyłem Magdę. Magda Nowak – moja szkolna miłość, dziewczyna z sąsiedztwa, która wyjechała na studia do Krakowa i słuch po niej zaginął. Teraz stała przede mną, uśmiechnięta, z siatką pełną warzyw.
– Magda! Co za niespodzianka! – wykrztusiłem.
– Minęło tyle lat… Co u ciebie? – zapytała, patrząc mi prosto w oczy.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, poczułem ukłucie wstydu. Co miałem jej powiedzieć? Że wciąż mieszkam z mamą? Że moje życie utknęło w miejscu?
– Pracuję w urzędzie… Nic specjalnego – wymamrotałem.
Magda uśmiechnęła się ciepło.
– Wiesz co? Chodźmy na kawę. Pogadamy jak za dawnych lat.
Nie wiedziałem, co mnie podkusiło, ale zgodziłem się bez wahania. Siedzieliśmy potem w małej kawiarni przy Ząbkowskiej. Magda opowiadała o swoim życiu – o pracy w fundacji, podróżach po Europie, o tym, jak wróciła do Warszawy po rozwodzie. Słuchałem jej z zachwytem i zazdrością. Była wolna, niezależna, pewna siebie. Ja… byłem tylko cieniem własnych marzeń.
Kiedy wróciłem do domu z mięsem na rosół, mama już czekała przy stole.
– Gdzie tak długo byłeś? Martwiłam się! – jej głos był pełen wyrzutu.
– Spotkałem Magdę… Poszliśmy na kawę – odpowiedziałem niepewnie.
Mama spojrzała na mnie podejrzliwie.
– Magda? Ta z liceum? Po tylu latach? Michał, uważaj na siebie. Nie wszyscy mają dobre intencje.
Westchnąłem ciężko. Wiedziałem, że zaraz zacznie się przesłuchanie. Mama zawsze była nadopiekuńcza. Po śmierci taty całą swoją miłość i lęki przelała na mnie. Byłem jej jedynym dzieckiem, jej oczkiem w głowie. Ale czasem czułem się jak więzień jej troski.
Przez kolejne dni nie mogłem przestać myśleć o Magdzie. Pisała do mnie wiadomości, proponowała spotkania. Czułem się przy niej jak dawniej – młody, pełen energii, gotów do zmian. Ale za każdym razem, gdy wracałem do domu, mama patrzyła na mnie z niepokojem.
– Michałku, nie zapomnij o mnie… – mówiła cicho wieczorami.
W końcu Magda zaproponowała weekendowy wyjazd nad morze.
– Oderwij się od wszystkiego! Zasługujesz na to – przekonywała.
Bałem się powiedzieć mamie. Wiedziałem, że będzie płakać. Ale pragnienie wolności było silniejsze niż strach przed jej łzami.
– Mamo… Wyjeżdżam na weekend z Magdą – powiedziałem pewnego wieczoru przy kolacji.
Mama zamarła z łyżką w dłoni.
– Zostawiasz mnie samą? Po tylu latach? – jej głos drżał.
– To tylko dwa dni…
– Dla ciebie może tylko dwa dni… A dla mnie cała wieczność! – wybuchła płaczem.
Nie spałem tej nocy. Słyszałem jej ciche szlochy za ścianą. Czułem się jak zdrajca. Ale rano spakowałem torbę i wyszedłem z domu.
Nad morzem było pięknie. Magda śmiała się, opowiadała historie z dzieciństwa, trzymała mnie za rękę. Czułem się szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Ale w środku rozdzierało mnie poczucie winy.
Po powrocie do Warszawy mama była chłodna i milcząca. Przestała ze mną rozmawiać. W domu panowała cisza tak gęsta, że można ją było kroić nożem.
Magda coraz częściej pytała:
– Michał, kiedy zaczniesz żyć dla siebie?
Nie potrafiłem odpowiedzieć. Bałem się zostawić mamę samą. Ale bałem się też stracić Magdę i szansę na własne życie.
Pewnego dnia mama zachorowała. Leżała w łóżku blada i słaba.
– Michałku… Nie zostawiaj mnie…
Siedziałem przy jej łóżku całą noc. Widziałem jej łzy i czułem własną bezradność.
Magda zadzwoniła rano:
– Michał… Musisz wybrać. Albo ja, albo twoja mama.
Zamarłem. Jak miałem wybrać między kobietą, którą kochałem, a matką?
Wyszedłem na balkon i patrzyłem na szare podwórko kamienicy. Czułem się rozdarty na pół.
Dziś siedzę sam przy kuchennym stole. Mama już nie żyje – odeszła kilka miesięcy temu po ciężkiej chorobie. Magda wyjechała do Gdańska i nie utrzymujemy kontaktu. Zostały mi wspomnienia i pytania bez odpowiedzi.
Czy można być szczęśliwym bez wyrzutów sumienia? Czy kiedykolwiek uda mi się naprawdę dorosnąć?