Między dwoma domami: Wybór Elizy

– Elizo, musimy porozmawiać – powiedziałam, czując jak głos mi drży, choć starałam się tego nie okazywać. Stałyśmy w kuchni, a przez uchylone okno wpadał zapach świeżo skoszonej trawy. Eliza, moja pasierbica, miała czternaście lat i od miesięcy patrzyła na mnie z coraz większym dystansem. Jej oczy, kiedyś pełne ufności, teraz były zamknięte jak drzwi, do których zgubiłam klucz.

Nie pamiętam już dokładnie, kiedy zaczęło się psuć. Może wtedy, gdy poznałam Pawła – mojego obecnego męża. Może wtedy, gdy na świat przyszli Franek i Lena. Może wtedy, gdy Eliza po raz pierwszy powiedziała „nie chcę tu być”.

Kiedyś byłyśmy sobie bliskie. Po rozwodzie z jej ojcem starałam się być dla niej nie tylko macochą, ale i przyjaciółką. Chodziłyśmy razem na lody, oglądałyśmy filmy pod kocem i śmiałyśmy się z głupich żartów. Ale potem wszystko się zmieniło. Nowy dom, nowa rodzina, nowe obowiązki. Eliza zaczęła coraz częściej zostawać u swojej biologicznej mamy, a nasze rozmowy ograniczyły się do kilku telefonów w miesiącu.

– O czym chcesz rozmawiać? – zapytała chłodno, nie patrząc mi w oczy.

– O nas – odpowiedziałam cicho. – O tym, gdzie chcesz mieszkać.

Wiedziałam, że to ryzykowne. Paweł uważał, że powinnam postawić sprawę jasno: Eliza jest częścią naszej rodziny i powinna tu być. Ale ja… ja nie byłam już tego taka pewna. Czy można zmusić dziecko do miłości? Czy można wymagać od niego lojalności tylko dlatego, że tak jest wygodniej dorosłym?

Eliza wzruszyła ramionami.

– Nie wiem – powiedziała po chwili. – U mamy jest spokojniej. Nie muszę się nikim opiekować.

Zabolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać. Wiedziałam, że odkąd urodziły się bliźniaki, Eliza czuła się odsunięta na bok. Nie miałam już tyle czasu dla niej co kiedyś. Często prosiłam ją o pomoc przy młodszym rodzeństwie, a ona coraz częściej zamykała się w swoim pokoju albo wychodziła do koleżanek.

– Przepraszam – wyszeptałam. – Wiem, że ostatnio było ciężko.

Eliza spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Ty nie rozumiesz. U ciebie zawsze ktoś czegoś chce. Franek płacze, Lena czegoś potrzebuje, Paweł krzyczy… A ja? Ja jestem tylko dodatkiem.

Poczułam łzy napływające do oczu. Chciałam ją przytulić, ale wiedziałam, że nie mogę jej zmusić do bliskości.

– Chcę, żebyś była szczęśliwa – powiedziałam drżącym głosem. – Jeśli wolisz mieszkać u mamy… Rozumiem to.

Wiedziałam, że Paweł się wścieknie. Już raz powiedział mi, że jestem za miękka i że pozwalam Elizie na zbyt wiele. Ale ja nie chciałam być tą złą macochą z bajek. Chciałam być kimś, komu można zaufać.

Wieczorem Paweł wrócił z pracy zmęczony i zirytowany. Kiedy powiedziałam mu o rozmowie z Elizą, wybuchł:

– Ty chyba żartujesz! To nasze dziecko! Nie możesz jej tak po prostu oddać!

– To nie jest kwestia oddania – odpowiedziałam spokojnie. – Ona musi sama zdecydować.

– Jest za młoda na takie decyzje! – krzyczał Paweł. – Ty zawsze wszystko komplikujesz!

Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że dla niego to kwestia dumy i kontroli. Dla mnie – miłości i wolności wyboru.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Eliza chodziła jak cień, unikała rozmów i zamykała się w swoim pokoju. Franek i Lena wyczuwali napięcie i stawali się coraz bardziej marudni.

Pewnego wieczoru usłyszałam cichy płacz dochodzący z pokoju Elizy. Zapukałam delikatnie i weszłam do środka.

– Mogę? – zapytałam.

Eliza otarła łzy i skinęła głową.

– Boję się – wyszeptała. – Boję się, że jak wybiorę mamę, to już nigdy nie będziesz mnie chciała.

Serce mi pękło.

– Zawsze będziesz moją córką – powiedziałam stanowczo. – Niezależnie od tego, gdzie będziesz mieszkać.

Przytuliłyśmy się po raz pierwszy od miesięcy. Poczułam jej drżące ciało i łzy na mojej bluzce.

Następnego dnia Eliza spakowała kilka rzeczy i pojechała do swojej mamy na próbę. Miała tam zostać tydzień i zobaczyć, jak się czuje w tamtym domu na dłużej.

Paweł był wściekły. Przez kilka dni prawie się do mnie nie odzywał. Franek pytał: „Gdzie jest Ela?”, a Lena płakała za starszą siostrą.

Po tygodniu Eliza zadzwoniła.

– Mamo… Mogę wrócić?

Zadrżałam ze wzruszenia.

– Oczywiście, kochanie. Zawsze możesz wrócić.

Kiedy wróciła, była inna – spokojniejsza, dojrzalsza. Usiadłyśmy razem przy stole i długo rozmawiałyśmy o tym, co czuje i czego potrzebuje.

Dziś wiem jedno: czasem trzeba pozwolić dziecku odejść, żeby mogło wrócić silniejsze i pewniejsze siebie. Ale czy każda matka jest gotowa na taki krok? Czy miłość to umiejętność puszczania wolno?