Między dwoma domami: Mój mąż, jego matka i ja

— Iwona, czy naprawdę musisz tak trzaskać tymi drzwiami? — głos pani Haliny, mojej teściowej, rozbrzmiał w korytarzu zanim jeszcze zdążyłam zdjąć buty. Zatrzymałam się na chwilę, czując jak wzbiera we mnie fala frustracji. Chciałam odpowiedzieć, ale wiedziałam, że każda moja uwaga zostanie obrócona przeciwko mnie. Marek, mój mąż, siedział w salonie z nosem w laptopie, udając, że nie słyszy ani mnie, ani swojej matki.

Od dwóch lat mieszkamy razem z Haliną w jej trzypokojowym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Kiedyś myślałam, że to tylko na chwilę — do czasu aż uzbieramy na własne. Ale czas płynął, a Marek coraz częściej powtarzał: „Po co się spieszyć? Mama i tak jest sama, a tu mamy wszystko pod ręką.”

Z początku próbowałam się dostosować. Gotowałam obiady, sprzątałam, nawet chodziłam z Haliną na zakupy. Ale z każdym tygodniem czułam się coraz bardziej jak intruz we własnym życiu. Halina miała swoje zasady: pranie tylko w środy, okna myje się raz w miesiącu, a śniadanie jemy razem o ósmej. Każde odstępstwo kończyło się cichym westchnieniem lub wymownym spojrzeniem.

Najgorsze były wieczory. Kiedy wracałam zmęczona po pracy, marząc o chwili spokoju z Markiem, on już siedział przy stole z matką, rozmawiając o polityce albo oglądając seriale. Próbowałam się dołączyć, ale czułam się jak piąte koło u wozu. Ich żarty i wspomnienia z dzieciństwa były dla mnie zamkniętym światem.

Pewnego dnia zebrałam się na odwagę. — Marek, musimy porozmawiać — powiedziałam cicho, kiedy leżeliśmy już w łóżku. — Nie mogę tak dłużej. Czuję się tu obco. Chciałabym mieć własny dom, własne życie…

Marek westchnął ciężko. — Iwona, przecież jest nam tu dobrze. Mama potrzebuje pomocy, a my oszczędzamy pieniądze. Poza tym… — zawahał się — ona by sobie nie poradziła sama.

— Ale ja też potrzebuję ciebie! — głos mi zadrżał. — Nie chcę być tylko dodatkiem do waszego życia.

Nie odpowiedział. Odwrócił się na bok i udawał, że śpi.

Następnego dnia Halina zapytała mnie przy śniadaniu: — Coś się stało? Wyglądasz na zmęczoną.

— Nic takiego — skłamałam. — Po prostu źle spałam.

Uśmiechnęła się z satysfakcją. Wiedziałam, że słyszała naszą rozmowę przez cienką ścianę.

Z czasem zaczęły się drobne złośliwości. Moje ulubione kubki nagle znikały ze zmywarki. Pranie było wyciągane z pralki zanim zdążyłam je rozwiesić. Nawet moje kosmetyki w łazience przesuwały się codziennie o kilka centymetrów.

Próbowałam rozmawiać z Markiem jeszcze kilka razy. Za każdym razem kończyło się tak samo: on tłumaczył matkę, mówił o wdzięczności za wszystko co dla niego zrobiła. A ja czułam się coraz bardziej niewidzialna.

Pewnego wieczoru wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. W przedpokoju usłyszałam rozmowę:

— Marek, ona nie pasuje do naszej rodziny — mówiła Halina cicho. — Jest za bardzo niezależna, nie rozumie naszych zwyczajów.

— Mamo… — Marek próbował coś powiedzieć, ale ona mu przerwała:

— Zastanów się, czy naprawdę chcesz tak żyć.

Stałam za drzwiami jak sparaliżowana. Poczułam łzy napływające do oczu. Wyszłam na klatkę schodową i długo stałam tam w ciemności, próbując zebrać myśli.

Następnego dnia spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do przyjaciółki na Pragę. Marek zadzwonił dopiero wieczorem:

— Iwona, gdzie jesteś? Mama martwi się o ciebie.

— A ty? — zapytałam drżącym głosem.

— Ja… też się martwię — odpowiedział niepewnie.

— Marek, musisz wybrać. Albo budujemy nasze życie razem, albo zostajesz z mamą.

Zapanowała długa cisza.

— Nie wiem czy potrafię…

Rozłączyłam się i rozpłakałam jak dziecko.

Przez kolejne dni Marek nie dzwonił. Halina wysłała mi SMS-a: „Mam nadzieję, że przemyślisz swoje zachowanie.”

Czułam się rozdarta między miłością do męża a potrzebą szacunku do samej siebie. Czy naprawdę bycie żoną oznacza rezygnację z własnych marzeń? Czy rodzina to tylko kompromisy?

Po tygodniu Marek pojawił się pod drzwiami przyjaciółki z walizką i smutnym uśmiechem.

— Przepraszam — powiedział tylko. — Chcę spróbować inaczej…

Nie wiem co będzie dalej. Może uda nam się znaleźć własne miejsce na świecie, może nie. Ale wiem jedno: nie chcę już żyć w cieniu cudzych oczekiwań.

Czy naprawdę musimy wybierać między miłością a wolnością? Czy można być szczęśliwym bez własnego domu? Czasem zastanawiam się, ile jeszcze kobiet w Polsce codziennie zadaje sobie te same pytania.