Między dwoma domami: Historia córki rozdartej między rodziną a oczekiwaniami matki
– Marta, dlaczego znowu nie byłaś u mnie rano? Przecież wiesz, że sama nie dam rady! – głos mamy rozbrzmiewał w słuchawce z taką siłą, że aż musiałam odsunąć telefon od ucha. Stałam w kuchni, z rękami mokrymi od mycia naczyń, a za mną dzieci kłóciły się o kredki. Spojrzałam na zegar – była dopiero ósma trzydzieści.
– Mamo, przecież byłam u ciebie wczoraj. Dzisiaj muszę zawieźć Olę do przedszkola, a potem mam zebranie w szkole u Kuby. Nie dam rady przyjechać przed południem – odpowiedziałam cicho, starając się nie podnosić głosu.
– Ty zawsze masz jakieś wymówki! – syknęła mama. – Gdybyś naprawdę mnie kochała, to byś się tak nie zachowywała. Ja całe życie ci poświęciłam, a teraz nie mogę nawet liczyć na własną córkę!
Zacisnęłam powieki. To był ten sam scenariusz od miesięcy. Odkąd tata zmarł dwa lata temu, mama nie potrafiła odnaleźć się sama. Rozumiem ją – naprawdę rozumiem. Ale mam przecież własne życie. Mam męża, trójkę dzieci, dom, pracę na pół etatu i wieczny bałagan do ogarnięcia. Czasem czuję się jak w pułapce.
Wyszłam na balkon, żeby choć na chwilę złapać oddech. Przypomniałam sobie, jak jeszcze kilka lat temu mama była moją opoką. Pomagała mi przy dzieciach, gotowała obiady, kiedy byłam chora. Ale teraz role się odwróciły. To ja miałam być jej wsparciem. Tylko że ona chciała mnie mieć przy sobie cały czas.
– Marta! – usłyszałam za plecami głos męża, Pawła. – Ola znowu rozlała mleko! Możesz pomóc?
Westchnęłam ciężko i wróciłam do kuchni. Dzieci patrzyły na mnie z wyrzutem, jakbym to ja była winna całemu zamieszaniu. Paweł próbował ogarnąć sytuację, ale widziałam w jego oczach zmęczenie.
Wieczorem, kiedy dzieci już spały, usiedliśmy razem przy stole.
– Musisz coś z tym zrobić – powiedział Paweł spokojnie. – Twoja mama nie może cię tak wykorzystywać. Przecież ty już ledwo dajesz radę.
Poczułam łzy pod powiekami.
– Ale jak mam jej odmówić? Ona jest sama… Tata był wszystkim dla niej. Boję się, że jeśli przestanę do niej jeździć, to coś jej się stanie.
– A co z nami? – zapytał cicho Paweł. – Z dziećmi? Z tobą samą?
Nie odpowiedziałam. Bo prawda była taka, że nie wiedziałam.
Następnego dnia znów zadzwoniła mama.
– Marta, przyjedziesz dziś? Muszę mieć czysto w domu, a sama nie dam rady umyć podłóg.
Spojrzałam na kalendarz – miałam zaplanowaną wizytę u lekarza z najmłodszym synkiem i zebranie w szkole u Kuby.
– Mamo, nie mogę dziś przyjechać. Mam za dużo na głowie.
– Ty zawsze masz coś ważniejszego! – krzyknęła mama i rozłączyła się.
Przez resztę dnia chodziłam jak struta. W pracy nie mogłam się skupić, w domu byłam rozdrażniona. Dzieci wyczuwały napięcie i robiły się coraz bardziej niespokojne.
Wieczorem zadzwoniła moja siostra, Ania.
– Marta, musimy coś wymyślić z mamą. Ona dzwoni do mnie codziennie i płacze, że jesteś dla niej niedobra.
– Aniu, ja już nie mam siły… Przecież mam swoje życie! – wybuchłam.
– Wiem… Ale ona naprawdę jest samotna.
Zaczęłyśmy rozmawiać o tym, jak mogłybyśmy podzielić się obowiązkami. Może zatrudnić kogoś do sprzątania? Może namówić mamę na jakieś zajęcia dla seniorów? Ale wiedziałam, że ona nie zgodzi się na żadną pomoc z zewnątrz. Dla niej liczyła się tylko rodzina – a właściwie ja.
Kilka dni później pojechałam do mamy. Siedziała w fotelu i patrzyła przez okno.
– Cześć mamo – powiedziałam cicho.
– Przyszłaś w końcu… – westchnęła ciężko. – Już myślałam, że o mnie zapomniałaś.
Usiadłam obok niej i przez chwilę milczałyśmy.
– Mamo… Ja naprawdę cię kocham. Ale nie mogę być u ciebie codziennie. Mam dzieci, męża… Oni też mnie potrzebują.
Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Ale ja nie mam nikogo innego…
Objęłam ją mocno i poczułam jej drżące ramiona.
– Znajdziemy jakieś rozwiązanie. Może Ania będzie przychodzić częściej? Może spróbujesz pójść na te zajęcia w domu kultury?
Mama pokręciła głową.
– To nie to samo co rodzina…
Wróciłam do domu wykończona psychicznie. Przez kolejne dni próbowałam znaleźć złoty środek – jeździłam do mamy raz czy dwa razy w tygodniu, dzwoniłam codziennie wieczorem. Ale poczucie winy nie znikało.
Czasem zastanawiam się: czy jestem złą córką? Czy mam prawo myśleć o sobie i swojej rodzinie? Czy można kochać matkę i jednocześnie stawiać granice? Może inni też mają podobne doświadczenia? Jak wy sobie z tym radzicie?