Majka zostawiła mi tylko pustkę: Prawda o spadku, która rozdarła moją rodzinę

– To niemożliwe, Anka! – krzyknąłem, trzymając w rękach pożółkły dokument. – Przecież mama zawsze mówiła, że wszystko będzie po równo!

Moja młodsza siostra patrzyła na mnie z mieszaniną żalu i niepewności. Siedzieliśmy w salonie naszego rodzinnego domu w Łodzi, gdzie jeszcze kilka dni temu żegnaliśmy mamę. W powietrzu unosił się zapach jej ulubionych fiołków, które zawsze stawiała na parapecie. Teraz ten zapach wydawał mi się duszący.

– Michał… Ja sama nie wiedziałam – wyszeptała Anka, spuszczając wzrok. – Przysięgam.

Nie wierzyłem jej. W jednej chwili cały mój świat się zawalił. Mama, która przez całe życie powtarzała, że rodzina jest najważniejsza, zostawiła wszystko – dom, mieszkanie po babci, nawet stare rodzinne zdjęcia – tylko mojej siostrze. Ja dostałem… pustkę. I list. List, którego przez kilka dni nie miałem odwagi otworzyć.

Wróciłem do swojego mieszkania na Retkini z głową pełną pytań. Przez całą noc przewracałem się z boku na bok, słysząc w głowie słowa mamy: „Zawsze będę przy tobie, Michałku”. Czy to była tylko gra? Czy przez całe życie byłem dla niej mniej ważny?

Następnego dnia zadzwonił do mnie ojciec. Rozwiedli się z mamą, gdy miałem dwanaście lat, ale zawsze utrzymywali kontakt. – Michał, musimy porozmawiać – powiedział cicho. Spotkaliśmy się w kawiarni przy Piotrkowskiej. Ojciec wyglądał na starszego niż zwykle, jakby śmierć mamy odebrała mu resztki sił.

– Synu, twoja mama… Ona miała swoje powody – zaczął niepewnie.

– Jakie powody? – przerwałem mu ostro. – Żeby oddać wszystko Ani? Żeby mnie zostawić z niczym?

Ojciec westchnął ciężko i spojrzał mi prosto w oczy.

– Kiedy wyjechałeś na studia do Warszawy, mama bardzo to przeżyła. Czuła się opuszczona. Anka została z nią, opiekowała się nią po operacji biodra…

– To znaczy, że za karę nie dostałem nic? – poczułem, jak narasta we mnie gniew.

– Nie o to chodzi…

Nie chciałem słuchać dalej. Wyszedłem z kawiarni i przez długi czas błąkałem się po mieście. W końcu wróciłem do domu i otworzyłem list od mamy.

„Michałku,

Wiem, że możesz być zły i rozczarowany. Chciałam ci powiedzieć, że kocham cię tak samo jak Anię. Ale wiem też, że poradzisz sobie w życiu. Zawsze byłeś silny i niezależny. Anka… ona potrzebuje wsparcia bardziej niż ty. Wiem, że to trudne do zrozumienia. Proszę cię tylko o jedno: nie pozwól, żeby ten testament was rozdzielił.”

Czytałem te słowa wielokrotnie, ale nie potrafiłem wybaczyć. Czułem się zdradzony przez własną matkę. Przez kolejne tygodnie unikałem kontaktu z Anką. Ona dzwoniła, pisała SMS-y:

„Michał, proszę odezwij się.”

„Nie chcę tego wszystkiego bez ciebie.”

Ale ja nie potrafiłem rozmawiać. W pracy byłem rozkojarzony, przyjaciele pytali, co się dzieje. Nawet Magda – moja dziewczyna – zaczęła mieć dość mojego milczenia.

– Michał, musisz to przepracować – powiedziała pewnego wieczoru. – Albo pogodzisz się z tym, albo stracisz nie tylko rodzinę.

Wtedy wybuchłem:

– Nie rozumiesz! Całe życie starałem się być dobrym synem! A ona…

Magda przytuliła mnie mocno.

– Może twoja mama miała rację? Może Anka naprawdę potrzebuje tego domu bardziej niż ty?

Zacząłem się zastanawiać: czy rzeczywiście byłem tak niezależny? Czy naprawdę nie potrzebowałem już rodziny?

Po kilku miesiącach postanowiłem spotkać się z Anką. Zaprosiła mnie do domu mamy – teraz już jej domu.

Weszliśmy do środka w milczeniu. Wszystko wyglądało tak samo jak dawniej: stare meble, zdjęcia na ścianach, zapach fiołków…

– Michał… – zaczęła niepewnie Anka. – Jeśli chcesz… możemy sprzedać dom i podzielić się pieniędzmi.

Pokręciłem głową.

– Nie chodzi o pieniądze – powiedziałem cicho. – Chodzi o to, że czuję się… niewidzialny.

Anka rozpłakała się.

– Ja też! Myślisz, że chciałam tego wszystkiego? Że chciałam być sama w tym wielkim domu?

Usiedliśmy razem na kanapie i długo rozmawialiśmy o wszystkim: o dzieciństwie, o mamie, o tym, jak bardzo nam jej brakuje. Po raz pierwszy od jej śmierci poczułem ulgę.

Dziś wiem jedno: żaden testament nie jest wart tego, żeby stracić rodzinę. Ale czy potrafię naprawdę wybaczyć mamie? Czy kiedykolwiek przestanę czuć tę pustkę?

Może każdy z nas nosi w sobie jakąś ranę po rodzicach… Ale czy potrafimy ją uleczyć zanim będzie za późno?