Babcia chciała poznać dziewczynę wnuka. Szybko tego pożałowała.

– Naprawdę musimy tam iść? – Emilia patrzyła na mnie z niepokojem, bawiąc się końcówką swojego kasztanowego warkocza. – Nie znam twojej babci, a ty sam mówiłeś, że jest… wymagająca.

Westchnąłem ciężko, opierając się o kuchenny blat. – Wiem, Emiluś. Ale ona nie daje mi spokoju od tygodni. „Kiedy w końcu przyprowadzisz tę swoją pannę?” – powtarza za każdym razem, gdy dzwoni. Chce cię poznać. To dla niej ważne.

Emilia wzruszyła ramionami, ale widziałem, że jest spięta. Ja też byłem. Babcia Zofia była kobietą z zasadami, twardą jak krakowski bruk, a jej opinia o ludziach była równie nieugięta. Bałem się tego spotkania bardziej niż egzaminu na studiach.

W drodze do babci milczeliśmy. Próbowałem rozładować napięcie żartami, ale Emilia tylko uśmiechała się blado. Kiedy weszliśmy do mieszkania na trzecim piętrze starej kamienicy przy ul. Długiej, babcia już czekała – wyprostowana jak struna, w swoim ulubionym granatowym swetrze.

– No wreszcie! – zawołała, obejmując mnie mocno. – A to musi być ta twoja Emilka? – Zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów.

– Emilia, babciu – poprawiłem szybko.

– No dobrze, dobrze… Chodźcie do stołu. Upiekłam sernik.

Usiedliśmy. Babcia zaczęła zadawać pytania – najpierw grzeczne: skąd jesteś, czym się zajmujesz, jakie masz plany na przyszłość. Emilia odpowiadała spokojnie, choć widziałem, że jej dłonie drżą pod stołem.

– A rodzice czym się zajmują? – spytała babcia nagle.

– Mama jest nauczycielką w podstawówce, tata… tata nie żyje – odpowiedziała Emilia cicho.

Zapadła cisza. Babcia spojrzała na mnie znacząco, jakby chciała powiedzieć: „Widzisz?”

– Aha… A ty, Jakubie, mówiłeś mi, że ona studiuje psychologię? – zwróciła się do mnie z lekkim uśmiechem.

– Tak, babciu. Emilia jest na trzecim roku.

Babcia pokiwała głową i nagle zaczęła mówić o tym, jak za jej czasów ludzie nie potrzebowali psychologów, tylko ciężkiej pracy i rodziny. Emilia słuchała w milczeniu, a ja czułem narastający wstyd i złość.

– Babciu…

– Nie przerywaj mi! – syknęła. – Chcę tylko powiedzieć, że dziś młodzi mają wszystko podane na tacy i jeszcze narzekają.

Emilia spojrzała na mnie z bólem w oczach. Wiedziałem, że zaraz wybuchnie.

– Przepraszam panią bardzo – odezwała się nagle – ale nie sądzę, żeby to było sprawiedliwe. Każde pokolenie ma swoje trudności. Ja też musiałam szybko dorosnąć po śmierci taty.

Babcia zmrużyła oczy. – A czy ty w ogóle umiesz gotować? Bo Jakub zawsze był wybredny…

Emilia zacisnęła usta. – Umiem gotować i radzę sobie sama od lat.

Widziałem, jak babcia ocenia ją coraz surowiej. W końcu powiedziała coś, czego nigdy jej nie wybaczę:

– Wiesz co, Jakubie? Może powinieneś poszukać sobie dziewczyny z porządnej rodziny. Takiej… z tradycjami.

Emilia zerwała się od stołu. – Dziękuję za zaproszenie – powiedziała drżącym głosem i wybiegła z mieszkania.

Zostałem sam z babcią. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.

– Po co to było? – spytałem cicho.

– Robię to dla twojego dobra – odpowiedziała chłodno. – Nie chcę, żebyś cierpiał przez niewłaściwy wybór.

Wyszedłem bez słowa. Na klatce schodowej dogoniłem Emilię. Stała przy drzwiach wejściowych i płakała.

– Przepraszam cię… Nie powinienem był cię tu przyprowadzać.

– To nie twoja wina – szepnęła. – Ale nie wiem, czy dam radę jeszcze raz przez to przechodzić.

Przez kolejne dni unikaliśmy tematu spotkania z babcią. Emilia zamknęła się w sobie, a ja czułem narastającą złość na rodzinę i bezradność wobec sytuacji. Babcia dzwoniła codziennie, próbując przekonać mnie do zerwania tej znajomości.

W końcu Emilia powiedziała: – Musisz wybrać. Albo ja, albo twoja rodzina.

Nie spałem całą noc. Przewracałem się z boku na bok, analizując każde słowo babci i Emilii. Czy naprawdę muszę wybierać? Czy rodzina zawsze wie lepiej?

Spotkałem się z babcią jeszcze raz. Powiedziałem jej wprost: – Kocham Emilię i nie zamierzam jej zostawić tylko dlatego, że nie spełnia twoich oczekiwań.

Babcia spojrzała na mnie z bólem i rozczarowaniem w oczach. – Rób jak chcesz… Ale pamiętaj: rodzina jest najważniejsza.

Wyszedłem stamtąd z poczuciem straty i ulgi jednocześnie. Wiedziałem już, że nie da się pogodzić wszystkich stron bez bólu.

Dziś patrzę na Emilię i zastanawiam się: czy naprawdę musimy płacić tak wysoką cenę za miłość? Czy warto walczyć o siebie nawet wtedy, gdy oznacza to konflikt z najbliższymi? Może czasem trzeba po prostu wybrać własne szczęście… Ale czy to egoizm?