Jedna kolacja, która zmieniła wszystko: Prawda, której nie chciałam widzieć
— Magda, podasz jeszcze trochę sałatki? — głos Marty wyrwał mnie z zamyślenia. Siedzieliśmy przy dużym stole w ich mieszkaniu na Mokotowie, śmiechy dzieci mieszały się z zapachem pieczonego kurczaka. Przez chwilę patrzyłam na swoje dłonie, jakby nie należały do mnie. — Oczywiście — odpowiedziałam automatycznie i podałam miskę dalej.
Wszyscy rozmawiali, żartowali, a ja czułam się jak duch. Mój mąż, Tomek, opowiadał właśnie anegdotę z pracy, a jego głos był pełen energii i pewności siebie. Marta i Paweł śmiali się serdecznie, ich dzieci biegały wokół stołu. Moja córka, Zosia, siedziała cicho obok mnie, zapatrzona w ekran telefonu. Syn, Kuba, nawet nie spojrzał w moją stronę, zajęty rozmową z Pawłem o nowej grze komputerowej.
— Magda, a jak tam twoja praca? — zapytała Marta z uśmiechem.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Tomek wszedł mi w słowo:
— Magda ostatnio nie ma czasu na nic poza domem! — zażartował. — Gdyby nie ona, to pewnie byśmy wszyscy zginęli z głodu!
Wszyscy się roześmiali. Ja też się uśmiechnęłam, ale poczułam ukłucie w sercu. Praca? Przecież od dwóch lat nie pracuję zawodowo. Zrezygnowałam, żeby zająć się domem i dziećmi. Czasem próbuję wrócić do pisania, ale zawsze coś staje na przeszkodzie: obiady, pranie, zebrania w szkole.
— No właśnie, Magda to nasza bohaterka domowa! — dodała Marta.
Znowu śmiech. Znowu ten sam żart. Znowu ta sama rola.
Nagle poczułam, że brakuje mi powietrza. Wyszłam do kuchni niby po wodę, ale naprawdę musiałam złapać oddech. Oparłam się o blat i spojrzałam na swoje odbicie w oknie. Zmęczone oczy, włosy związane w niedbały koczek. Kiedy ostatni raz zrobiłam coś tylko dla siebie? Kiedy ktoś zapytał mnie o moje marzenia?
Usłyszałam za sobą kroki. To była Marta.
— Wszystko w porządku? — zapytała cicho.
Chciałam powiedzieć „tak”, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Zamiast tego łzy napłynęły mi do oczu.
— Przepraszam… — wyszeptałam.
Marta objęła mnie ramieniem.
— Magda… Ty zawsze jesteś taka silna. Ale przecież nie musisz być sama ze wszystkim.
Pokręciłam głową.
— Nie jestem silna. Jestem… niewidzialna. Nawet nie wiem już, kim jestem poza byciem żoną i matką.
Marta milczała przez chwilę.
— Może czas coś zmienić? — powiedziała cicho.
Wróciłyśmy do stołu. Kolacja toczyła się dalej swoim rytmem, ale ja już nie słyszałam rozmów. W głowie dudniło mi jedno pytanie: „Czy naprawdę tak ma wyglądać moje życie?”
Po powrocie do domu dzieci poszły do swoich pokoi, Tomek usiadł przed telewizorem. Ja stałam w kuchni i patrzyłam na stertę brudnych naczyń. Zawsze to samo: sprzątaj, gotuj, ogarniaj wszystko. Nikt nawet nie podziękuje.
— Tomek… — zaczęłam niepewnie.
— Co jest? — rzucił przez ramię.
— Czy ty w ogóle widzisz, ile robię? Czy zauważasz mnie jeszcze?
Spojrzał na mnie zdziwiony.
— Przecież wszystko jest dobrze. O co ci chodzi?
Poczułam narastającą złość i rozpacz.
— Nie wszystko jest dobrze! Ja… ja już nie wiem, kim jestem! Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się szczęśliwa!
Tomek wzruszył ramionami.
— Przesadzasz. Każdy ma swoje obowiązki.
Zostawiłam go samego i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i pozwoliłam łzom płynąć swobodnie. Wtedy podjęłam decyzję: muszę coś zmienić. Dla siebie.
Następnego dnia rano obudziłam się z ciężką głową. Dzieci już szykowały się do szkoły, Tomek wychodził do pracy. Zatrzymałam go w drzwiach.
— Musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
— O czym?
— O nas. O tym, że ja też istnieję. Że mam prawo do swoich marzeń i potrzeb.
Tomek milczał przez chwilę.
— Dobrze… porozmawiamy wieczorem — rzucił i wyszedł.
Cały dzień myślałam o tym, co powiem. Przeglądałam stare zeszyty z moimi opowiadaniami sprzed lat. Przypomniałam sobie Magdę sprzed dzieci i małżeństwa — pełną pasji, marzeń i planów na przyszłość.
Wieczorem usiedliśmy razem przy stole. Dzieci były u koleżanki na nocowance.
— Tomek… Ja już tak nie mogę. Potrzebuję czegoś więcej niż tylko bycia żoną i matką. Chcę wrócić do pisania. Chcę mieć czas dla siebie. Chcę być widziana.
Tomek patrzył na mnie długo w milczeniu.
— Myślałem, że jesteś szczęśliwa…
— Nie jestem — odpowiedziałam szczerze. — Ale chcę spróbować być szczęśliwa na nowo.
Nie było łatwo. Przez kolejne tygodnie kłóciliśmy się coraz częściej. Dzieci były zdezorientowane moją zmianą nastrojów i nowymi zasadami: „Teraz mama też ma swój czas”.
Ale powoli zaczynało się coś zmieniać. Zapisałam się na warsztaty pisarskie w domu kultury. Poznałam ludzi podobnych do mnie — zagubionych, szukających siebie na nowo.
Tomek zaczął pomagać w domu, choć często robił to niechętnie i z wyrzutem.
Najtrudniejsze było nauczyć się mówić „nie”. Odmawiać dzieciom kolejnego podwiezienia na zajęcia czy mężowi kolejnej kawy „przy okazji”. Ale z każdym dniem czułam się silniejsza.
Minął rok od tamtej kolacji u Marty i Pawła. Dziś patrzę w lustro i widzę kobietę zmęczoną, ale dumną z siebie. Nadal jestem żoną i matką, ale przede wszystkim jestem Magdą — kobietą z własnymi marzeniami.
Czasem pytam siebie: ile jeszcze kobiet żyje tak jak ja — niewidzialnych we własnym domu? Czy mamy odwagę zawalczyć o siebie? Może właśnie dziś jest ten dzień, by zacząć…