List do Świętego Mikołaja, który rozdarł moje serce: Historia Lejli między dwiema rodzinami
— Lejla, co tam piszesz? — głos pani Marii, mojej opiekunki, przerwał ciszę w kuchni. Siedziałam przy stole, ściskając w dłoni długopis. Kartka była już cała w kleksach od łez. To miał być zwykły list do Świętego Mikołaja, ale każde słowo bolało bardziej niż poprzednie.
„Drogi Święty Mikołaju, chciałabym tylko jedno: żeby ktoś mnie pokochał na zawsze. Żeby nie musieć już zmieniać domów i żegnać się z ludźmi, których zaczynam lubić. Chciałabym mieć mamę i tatę, którzy będą mnie tulić, nawet gdy będę niegrzeczna.”
Nie wiedziałam, że pani Maria przeczyta ten list. Myślałam, że schowam go pod poduszkę i nikt go nie znajdzie. Ale ona znalazła. I wtedy wszystko się zaczęło.
— Lejla, czy ty naprawdę myślisz, że cię nie kochamy? — zapytała wieczorem, kiedy siedzieliśmy przy stole wigilijnym. Pan Andrzej milczał, patrzył tylko w okno na padający śnieg. — Przecież jesteś z nami już dwa lata. Staramy się jak możemy.
Zacisnęłam usta. Bałam się odpowiedzieć. Bo co miałam powiedzieć? Że kocham ich jak mogę, ale to nie jest to samo? Że wciąż pamiętam swoją biologiczną mamę, która zostawiła mnie w szpitalu? Że każda noc to walka z lękiem, że znowu będę musiała się spakować i odejść?
— Przepraszam — wyszeptałam tylko.
Wigilia była cicha. Prezenty leżały pod choinką, ale nikt nie miał ochoty ich rozpakowywać. Pan Andrzej wyszedł na papierosa, pani Maria zaczęła płakać w kuchni. Siedziałam sama przy stole i patrzyłam na świece.
Następnego dnia przyszła do nas pani psycholog z ośrodka. — Lejla napisała bardzo poruszający list — powiedziała poważnie. — To ważne, żebyście o tym porozmawiali.
Pani Maria była blada. — My naprawdę ją kochamy. Ale ona… ona chyba nigdy nie poczuje się tu jak w domu.
— To nie tak — przerwałam jej drżącym głosem. — Ja po prostu… boję się uwierzyć, że to już na zawsze.
Pani psycholog spojrzała na mnie ciepło. — Lejla, czasem potrzeba dużo czasu, żeby poczuć się bezpiecznie. Ale twoi opiekunowie bardzo się starają.
Ale czy to wystarczy? Czy można pokochać kogoś tak samo mocno jak własne dziecko? Czy ja mogę być dla nich córką?
Kilka dni później wydarzyło się coś, co zmieniło wszystko. Dostałam list od swojej biologicznej mamy. Po tylu latach! Napisała, że jest w Warszawie, że chciałaby mnie zobaczyć.
Pani Maria była przerażona. — Lejla, ona cię zostawiła! My byliśmy przy tobie przez te wszystkie lata!
— Ale ona jest moją mamą… — szepnęłam.
Pan Andrzej wstał gwałtownie od stołu. — Nie rozumiesz, ile dla nas znaczysz? Przecież jesteśmy twoją rodziną!
Czułam się rozdarta na pół. Z jednej strony rodzina zastępcza – ciepło, stabilność, codzienne śniadania i wieczorne bajki. Z drugiej strony – mama, której twarzy prawie nie pamiętałam, ale która była częścią mnie.
Spotkanie z mamą było dziwne. Pachniała obcością i papierosami. Miała zmęczone oczy i drżące ręce.
— Przepraszam cię, Lejla — powiedziała cicho. — Byłam młoda i głupia. Chciałam cię odzyskać…
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Chciałam ją przytulić i uciec jednocześnie.
Po powrocie do domu pani Maria czekała na mnie w kuchni.
— I co teraz? — zapytała z bólem w głosie.
— Nie wiem… — odpowiedziałam szczerze.
Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była napięta jak struna. Pani Maria coraz częściej płakała po nocach, pan Andrzej zamykał się w garażu pod pretekstem naprawiania samochodu. Ja chodziłam jak cień – rozdarta między dwoma światami.
W końcu nadszedł dzień decyzji. Pani psycholog zebrała nas wszystkich przy stole.
— Lejla musi wybrać — powiedziała spokojnie. — Ale to bardzo trudny wybór dla dziecka.
Patrzyli na mnie wszyscy troje – pani Maria ze łzami w oczach, pan Andrzej z zaciśniętymi ustami i moja mama z nadzieją wymalowaną na twarzy.
— Chciałabym… żebyście wszyscy byli moją rodziną — wyszeptałam rozpaczliwie.
Ale wiedziałam, że to niemożliwe.
Wybrałam rodzinę zastępczą – bo tam czułam się bezpieczniej. Ale serce bolało mnie za każdym razem, gdy myślałam o mamie.
Minęły lata. Dziś jestem dorosła i sama mam dziecko. Wciąż wracam myślami do tamtego Bożego Narodzenia i tego listu do Świętego Mikołaja.
Czy można mieć dwie rodziny? Czy dziecko ma prawo kochać dwie mamy? Czy wybaczenie naprawdę leczy rany?
Czasem patrzę na swoje dziecko i pytam siebie: czy ja potrafię dać mu tyle miłości, ile sama kiedyś pragnęłam?