Rodzina nie z krwi: Dziennik Katarzyny

15 maja 2023

– Katarzyna, nie mogę już tak dłużej… – głos Krzyśka drżał, a ja czułam, jakby ktoś ściskał mi gardło. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole, tym samym, przy którym jeszcze niedawno śmialiśmy się z dziecięcych żartów naszej córki. Teraz cisza była gęsta, a powietrze ciężkie od niewypowiedzianych słów.

– O czym ty mówisz? – zapytałam, choć przeczuwałam najgorsze. Krzysiek spuścił wzrok. – Zakochałem się… w kimś innym. Przepraszam.

W jednej chwili świat zawirował. Chciałam krzyczeć, płakać, rzucać talerzami. Ale nie mogłam się ruszyć. Siedziałam jak sparaliżowana, patrząc na człowieka, którego kochałam od liceum. Człowieka, któremu ufałam bezgranicznie. Człowieka, który właśnie roztrzaskał moje serce na milion kawałków.

Najgorsze przyszło chwilę później. – To… to Magda – dodał cicho. Magda. Moja najlepsza przyjaciółka od podstawówki. Kobieta, której powierzałam wszystkie sekrety, która znała każdy zakamarek mojego życia. Poczułam się, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg.

Nie pamiętam, jak długo siedziałam w tej kuchni. Wiem tylko, że kiedy w końcu się podniosłam, byłam już inną osobą. Katarzyna sprzed zdrady umarła tamtego wieczoru.

Przez kolejne tygodnie żyłam jak automat. Rano kawa, potem praca w szkole, popołudniu szybkie zakupy i powrót do pustego mieszkania. Córka – Zosia – została ze mną, ale widziałam, jak bardzo cierpi. Próbowałam być silna dla niej, ale nocami płakałam w poduszkę. Wstydziłam się łez, wstydziłam się własnej słabości.

W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku. Koleżanki pytały: – Kasiu, co u ciebie? – a ja odpowiadałam: – Dobrze, jakoś leci. Nikt nie wiedział o mojej tragedii. Nie chciałam być tą „porzuconą”, tą „oszukaną”.

Najtrudniejsze były weekendy. Wtedy Zosia jeździła do ojca i Magdy. Wyobrażałam sobie ich razem: szczęśliwych, zakochanych, budujących nowe życie na gruzach mojego. Czułam się nikim.

Któregoś dnia nie wytrzymałam i napisałam do Magdy: „Dlaczego?”. Odpisała po kilku godzinach: „Przepraszam. Nie planowałam tego. To się po prostu stało”.

To się po prostu stało… Jakby zdrada była przypadkiem, jakby można było się potknąć i wpaść komuś do łóżka.

Przez kilka miesięcy żyłam w gniewie i żalu. Unikałam ludzi, zamykałam się w sobie. Nawet mama nie mogła do mnie dotrzeć. – Kasiu, musisz żyć dalej – powtarzała. Ale jak?

Pewnego wieczoru Zosia przyszła do mnie z płaczem.
– Mamo, dlaczego tata już nas nie kocha?
Zatkało mnie. Przytuliłam ją mocno.
– Kochanie, tata zawsze będzie cię kochał. Po prostu czasem dorośli robią głupie rzeczy.
– A ty mnie kochasz?
– Bardziej niż wszystko na świecie.

Te słowa były dla mnie jak przebudzenie. Zrozumiałam, że nie mogę pozwolić, by przeszłość zniszczyła przyszłość moją i mojej córki.

Zaczęłam szukać wsparcia. Trafiłam na grupę wsparcia dla samotnych matek w pobliskim domu kultury. Tam poznałam Anię – kobietę po rozwodzie z dwójką dzieci. Miała w sobie tyle siły i pogody ducha, że od razu poczułam do niej sympatię.

– Wiesz co? – powiedziała kiedyś Ania podczas kawy – Rodzina to nie tylko krew. Czasem najbliżsi to ci, których spotykasz na zakrętach życia.

Zaczęłyśmy spotykać się regularnie: ja, Ania i jeszcze kilka kobiet z grupy. Razem organizowałyśmy wyjścia z dziećmi do kina, pikniki w parku, wspólne gotowanie. Z czasem te kobiety stały się moją nową rodziną – rodziną nie z krwi, ale z wyboru.

Zosia zaprzyjaźniła się z synem Ani – Michałem. Patrzyłam na nich i widziałam dzieciństwo bez podziałów i żalu.

Oczywiście nie wszystko było proste. Były dni, kiedy tęsknota za dawnym życiem wracała ze zdwojoną siłą. Były wieczory pełne łez i samotności. Ale coraz częściej pojawiały się też chwile radości: śmiech Zosi podczas gry w planszówki, ciepło rozmów z Anią przy herbacie.

Po roku od rozwodu spotkałam Krzyśka przypadkiem na rynku.
– Kasiu… – zaczął niepewnie.
– Nie musisz nic mówić – przerwałam mu spokojnie.
Patrzył na mnie długo.
– Wyglądasz… inaczej.
– Bo jestem inna – odpowiedziałam szczerze.

Nie czułam już gniewu ani żalu. Była we mnie tylko spokój i świadomość własnej wartości.

Dziś wiem jedno: rodzina to nie zawsze ci, którzy dali ci życie. Czasem to ci, którzy podają ci rękę wtedy, gdy najbardziej tego potrzebujesz.

Czy można zaufać jeszcze raz po takiej zdradzie? Czy rodzina z wyboru może być silniejsza niż ta z krwi? Może właśnie o to chodzi w życiu – by znaleźć tych ludzi, którzy zostaną przy tobie nawet wtedy, gdy świat runie ci na głowę.