Siostra jak obca: walka o spadek i rodzinne więzy, których nigdy nie było

— Naprawdę uważasz, że cokolwiek ci się należy? — głos mojej siostry, Magdy, odbijał się echem po pustym salonie naszego rodzinnego domu. Stała naprzeciwko mnie, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, a w jej oczach widziałem chłód, którego nie potrafiłem pojąć.

W tej chwili poczułem się jak intruz we własnym życiu. Ojciec nie żył od trzech tygodni. Dom, w którym dorastałem, pachniał jeszcze jego wodą kolońską i starym tytoniem. Siedziałem na kanapie, wpatrując się w Magdę — moją jedyną siostrę, która przez całe życie była dla mnie jak obca. I właśnie teraz, kiedy powinniśmy być dla siebie wsparciem, ona patrzyła na mnie jak na rywala.

Nie wiem, czy kiedykolwiek byliśmy rodziną. Magda zawsze trzymała się z dala ode mnie i mamy. Była starsza o cztery lata, zamknięta w sobie, wiecznie zajęta nauką albo spotkaniami z koleżankami. Ja byłem tym młodszym, cichym chłopakiem, który próbował zwrócić na siebie uwagę rodziców. Po śmierci mamy nasze drogi rozeszły się jeszcze bardziej — ona wyjechała do Warszawy na studia i praktycznie przestała się odzywać.

Przez lata widywaliśmy się tylko przy okazji świąt albo pogrzebów. Rozmowy były krótkie, uprzejme i puste. Nigdy nie zapytała mnie, jak się czuję. Nigdy nie powiedziała mi o swoich problemach. Byliśmy dla siebie jak sąsiedzi z różnych pięter tego samego bloku.

A teraz stała przede mną i mówiła:

— Tata zostawił testament. Wszystko należy do mnie. Ty nie masz tu nic do szukania.

Poczułem, jak coś we mnie pęka. Przecież to był też mój dom. Moje dzieciństwo. Moje wspomnienia.

— Magda… — zacząłem cicho — Przecież jesteśmy rodzeństwem. Tata zawsze mówił, że dom jest dla nas obojga.

— Tata mówił różne rzeczy — przerwała mi ostro. — Ale testament jest jasny. Chciał, żebym to ja zajęła się wszystkim.

Nie wiedziałem, czy kłamie, czy mówi prawdę. Nie widziałem testamentu na oczy. Adwokat ojca miał się ze mną skontaktować dopiero za kilka dni.

Przez kolejne dni chodziłem po pustym domu jak cień. Każdy pokój przypominał mi inną scenę z dzieciństwa: tu mama piekła ciasto na moje urodziny, tam tata uczył mnie grać w szachy. Magda zawsze była gdzieś obok — zamknięta w swoim pokoju albo poza domem.

Wieczorami siadałem przy kuchennym stole i zastanawiałem się, gdzie popełniliśmy błąd jako rodzina. Czy to możliwe, żeby rodzeństwo było sobie tak obce? Czy to ja byłem winny temu chłodowi między nami?

W końcu zadzwonił telefon. Adwokat ojca zaprosił mnie na spotkanie w swojej kancelarii na Starym Mieście.

— Panie Pawle — powiedział spokojnie — pański ojciec rzeczywiście sporządził testament. Zostawił dom Magdzie, ale… — zawahał się na chwilę — …ale jest tu też zapis o panu. Ojciec chciał, żebyście podzielili się majątkiem po równo. Magda miała być odpowiedzialna za formalności.

Poczułem ulgę i jednocześnie gniew. Dlaczego więc Magda próbowała mnie oszukać? Czy naprawdę byłem dla niej nikim?

Po powrocie do domu zastałem ją pakującą rzeczy ojca do kartonów.

— Dlaczego mi skłamałaś? — zapytałem bez ogródek.

Spojrzała na mnie z pogardą:

— Bo ty nigdy niczego nie potrafiłeś załatwić sam. Zawsze byłeś tym słabszym, którym trzeba się opiekować. Tata chciał mieć święty spokój.

— To nieprawda! — krzyknąłem pierwszy raz od lat. — Może gdybyś kiedyś ze mną porozmawiała, wiedziałabyś, kim jestem!

Cisza rozlała się między nami jak trucizna.

Przez następne tygodnie walczyliśmy o każdy szczegół: kto zabierze stare zdjęcia, kto dostanie pianino po mamie, kto ma prawo zostać w domu choćby na jedną noc więcej. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub milczeniem.

W końcu Magda wyprowadziła się do Warszawy, zostawiając mi klucze i krótką wiadomość: „Załatw wszystko sam, skoro tak bardzo ci zależy”.

Zostałem sam w pustym domu pełnym wspomnień i żalu.

Czasem myślę o tym, co by było, gdybyśmy potrafili być dla siebie rodziną. Czy można odbudować coś, czego nigdy nie było? Czy więzy krwi naprawdę znaczą cokolwiek bez rozmowy i bliskości?

Może to właśnie jest największa tragedia: nie to, że straciłem część spadku czy dom rodzinny, ale to, że nigdy nie miałem siostry naprawdę. Czy ktoś z was też czuje się czasem samotny wśród najbliższych?