Porzucił rodzinę dla młodszej ukochanej – historia z polskiego podwórka
Wszystko zaczęło się od trzaśnięcia drzwiami. To nie była zwykła kłótnia o niepozmywane naczynia czy rachunki za gaz. To był koniec świata, który znałam. – Elżka, ja już tak nie mogę – powiedział Tomasz, stojąc w progu naszego mieszkania na warszawskim Bródnie, z walizką w ręku i wzrokiem wbitym w podłogę. – Co ty wygadujesz? – zapytałam, czując jak serce wali mi jak młot. – Mam dość tej rutyny, tego wiecznego narzekania. Chcę jeszcze coś przeżyć. I… – zawahał się – …jest ktoś inny.
Zamarłam. Przez chwilę miałam wrażenie, że śnię. Nasze trzydzieści lat razem – śluby dzieci, wspólne wakacje nad Bałtykiem, remonty, choroby, śmiech przy niedzielnym rosole – wszystko to nagle przestało mieć znaczenie.
– Kto? – wykrztusiłam.
– Paulina. Ma dwadzieścia dziewięć lat. Poznałem ją w pracy. Jest… inna niż ty. Młoda, pełna życia. – Jego głos był cichy, jakby się bał własnych słów.
Wtedy po raz pierwszy w życiu poczułam się naprawdę stara. Miałam pięćdziesiąt sześć lat i nagle zobaczyłam siebie jego oczami: siwe włosy przy skroniach, zmarszczki wokół oczu, dłonie popękane od pracy w ogrodzie i gotowania dla całej rodziny.
– A dzieci? – spytałam drżącym głosem.
– Są dorosłe. Poradzą sobie.
Wyszedł. Zostawił mnie z ciszą tak gęstą, że aż bolała w uszach.
Przez pierwsze dni chodziłam po domu jak cień. Syn Michał przyjechał z żoną i wnuczką. – Mamo, nie płacz – powtarzała Ania, moja synowa, obejmując mnie w kuchni. Michał był wściekły: – Jak on mógł?! Po tylu latach?!
Córka Karolina zadzwoniła z Gdańska: – Mamo, przyjedź do mnie na trochę. Tu odpoczniesz. Ale ja nie chciałam nigdzie jechać. Chciałam tylko cofnąć czas.
Wieczorami siadałam przy stole i patrzyłam na zdjęcia: Tomasz z dziećmi na Mazurach, Tomasz śmiejący się przy grillu, Tomasz całujący mnie na naszym srebrnym weselu. Gdzie popełniłam błąd? Czy byłam za mało atrakcyjna? Za bardzo skupiona na rodzinie?
Po tygodniu zadzwoniła do mnie jego siostra, Grażyna:
– Elka, on oszalał! Paulina? Przecież ona mogłaby być jego córką! Wszyscy w rodzinie są w szoku.
– Grażyna, ja już nie wiem, co myśleć… – odpowiedziałam przez łzy.
Prawdziwy dramat zaczął się jednak dopiero później. Tomasz przestał płacić rachunki za mieszkanie. Zostawił mi kredyt do spłacenia i samochód, który ledwo jeździł. Paulina zamieszkała z nim w wynajętym apartamencie na Wilanowie. Widziałam ich raz przypadkiem w galerii handlowej: ona w modnych butach, on odmłodzony o dziesięć lat, z nową fryzurą i uśmiechem na twarzy.
Michał próbował rozmawiać z ojcem:
– Tato, co ty wyprawiasz? Mama została sama z długami!
– Michał, to są moje sprawy. Jesteś dorosły, zajmij się swoją rodziną.
– Ale my jesteśmy twoją rodziną!
Tomasz tylko wzruszył ramionami.
Karolina przestała odbierać jego telefony. Wnuczka Zosia pytała: – Babciu, a gdzie dziadek? Czemu nie przychodzi na plac zabaw?
Co miałam jej powiedzieć? Że dziadek zamienił rodzinę na młodszą kobietę?
Najgorsze były święta Bożego Narodzenia. Siedziałam przy stole z dziećmi i wnukami, a miejsce Tomasza świeciło pustką. Michał był ponury, Karolina płakała ukradkiem do barszczu.
Po Nowym Roku zadzwoniła do mnie Paulina:
– Pani Elżbieto, chciałam tylko powiedzieć… Tomasz jest szczęśliwy ze mną. Proszę dać mu spokój.
Zatkało mnie.
– Dziewczyno, czy ty masz sumienie? Rozbiłaś rodzinę!
– On sam wybrał.
Rzuciłam słuchawką.
Zaczęły się plotki na osiedlu:
– Słyszałaś? Kaczmarek zostawił żonę dla jakiejś młodej…
– Biedna Elżbieta…
Nie mogłam patrzeć ludziom w oczy.
Pewnego dnia przyszła do mnie moja mama:
– Eluś, musisz być silna. Twój ojciec też kiedyś miał taki kryzys… Ale wrócił do rozumu.
Popatrzyłam na nią z goryczą:
– A jeśli Tomasz już nigdy nie wróci?
Mama uścisnęła moją dłoń:
– To ty musisz żyć dalej. Dla siebie i dla dzieci.
Zaczęłam powoli stawać na nogi. Zapisałam się na zajęcia jogi dla seniorów w domu kultury. Poznałam tam Halinę i Wiesię – obie po rozwodach, obie porzucone dla młodszych kobiet.
– Myślisz, że on będzie szczęśliwy? – zapytała Halina pewnego dnia.
– Nie wiem… Ale ja już nie chcę żyć jego życiem.
Po roku Tomasz zadzwonił:
– Elżbieta… moglibyśmy się spotkać?
Zgodziłam się tylko dlatego, że chciałam zamknąć ten rozdział raz na zawsze.
Spotkaliśmy się w kawiarni na Pradze.
Był zmieniony: schudł, postarzał się, miał smutne oczy.
– Paulina mnie zostawiła – powiedział cicho.
Nie poczułam satysfakcji ani ulgi. Tylko pustkę.
– I co teraz? – spytałam spokojnie.
– Chciałem wrócić… Do domu… Do ciebie…
Popatrzyłam mu prosto w oczy:
– Tomasz, tego domu już nie ma. Zniszczyłeś go własnymi rękami.
Wyszedł bez słowa.
Dziś żyję inaczej. Mam swoje życie: spotkania z koleżankami, wyjazdy z wnukami nad jezioro, książki czytane wieczorami pod kocem. Czasem jeszcze boli – szczególnie gdy widzę starsze pary trzymające się za ręce w parku. Ale wiem jedno: przetrwałam coś najgorszego i nie pozwolę już nikomu siebie zranić.
Czy można jeszcze zaufać drugiemu człowiekowi po takiej zdradzie? Czy wybaczenie jest możliwe? A może najważniejsze to nauczyć się kochać samą siebie?