Między Przebaczeniem a Pamięcią: Historia Kasi Kowalskiej
— Kasia, czy nie możesz choć raz zapomnieć o tym, co było? — głos mojej matki drżał, kiedy po raz kolejny próbowała przekonać mnie do spotkania z prababcią. Stałyśmy w kuchni, a przez okno wpadało zimowe światło, które sprawiało, że wszystko wydawało się jeszcze bardziej szare i przygnębiające. Moja córka, Zosia, bawiła się w pokoju obok, nieświadoma ciężaru, który noszę w sercu od lat.
Dziś znów wróciłam do tej myśli, którą noszę w sobie od zawsze. Może jak to zapiszę, stanie się lżej. Nazywam się Kasia Kowalska. Moja rodzina nigdy nie była wzorem harmonii. Dorastałam w Lublinie, gdzie między dorosłymi ciągnęły się urazy, plotki i alkohol. Mam ciotkę Ewę, której syn, mój kuzyn Marek, ożenił się z kobietą, która była kiedyś moją najlepszą przyjaciółką. To tylko jeden z wielu paradoksów naszej rodziny.
Ale najgłębsza rana pochodzi od prababci Heleny. To ona była kiedyś opoką rodziny — tak przynajmniej mówiła mama. Dla mnie Helena zawsze była zimna, wymagająca i surowa. Kiedy miałam dwanaście lat, dowiedziałam się o jej zdradzie. Przez lata ukrywała przed wszystkimi romans z sąsiadem z kamienicy obok. Mój pradziadek, Janusz, był wtedy już chory na serce. Gdy prawda wyszła na jaw, cała rodzina rozpadła się na kawałki. Mama płakała nocami w kuchni, ojciec przestał wracać do domu na czas, a ja przestałam wierzyć w cokolwiek.
— Kasia, ona już jest stara. Chce tylko zobaczyć Zosię — powtarzała mama. — Nie możesz jej tego odmówić.
Ale ja nie potrafię zapomnieć tamtej nocy, kiedy Helena przyszła do nas z walizką i bez słowa usiadła przy stole. Wszyscy patrzyli na nią jak na obcą. Ja patrzyłam z nienawiścią. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że coś we mnie pękło.
Przez lata unikałam rodzinnych spotkań. Na święta jeździłam do znajomych albo zostawałam sama w mieszkaniu na Czechowie. Marek próbował mnie przekonać, że wszyscy popełniamy błędy. Ale ja nie mogłam wybaczyć Helenie tego, że rozbiła naszą rodzinę dla własnej przyjemności.
Kiedy urodziła się Zosia, mama znów zaczęła nalegać na pojednanie.
— Prababcia Helena chce zobaczyć swoją prawnuczkę — mówiła cicho przez telefon. — Prosiła mnie o to kilka razy.
Za każdym razem czułam narastający gniew i żal. Dlaczego miałabym pozwolić jej dotknąć mojego dziecka? Czy nie wystarczyło jej to, co już zrobiła?
Wczoraj wieczorem zadzwonił Marek.
— Kasia, wiem, że ci ciężko — zaczął ostrożnie. — Ale Helena naprawdę jest już słaba. Może nie doczekać kolejnych świąt.
— Marek, nie rozumiesz — przerwałam mu. — Ona wszystko zniszczyła! Przez nią mama nigdy nie była szczęśliwa! Przez nią ojciec pił!
— A może przez to wszystko ty też nie jesteś szczęśliwa? — zapytał cicho.
Zamilkłam. Nie chciałam o tym myśleć.
Dziś rano Zosia zapytała:
— Mamo, dlaczego nie mamy zdjęć z prababcią?
Zatkało mnie. Jak wytłumaczyć pięciolatce ciężar zdrady i rozczarowania? Jak opowiedzieć o bólu, który ciągnie się przez pokolenia?
Wieczorem usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać ten list do samej siebie. Może jeśli wyrzucę z siebie te wszystkie słowa, poczuję ulgę.
Pamiętam dzień pogrzebu pradziadka Janusza. Helena stała nad grobem z kamienną twarzą. Nikt do niej nie podszedł. Po wszystkim wróciła do pustego mieszkania i zamknęła się na klucz. Mama próbowała ją odwiedzać, ale zawsze wracała zapłakana.
Czasem myślę o tym, jak wyglądałoby moje życie, gdyby Helena nie zdradziła pradziadka. Może mielibyśmy normalną rodzinę? Może mama byłaby szczęśliwsza? Może ja nie bałabym się zaufać ludziom?
Ale życie nie jest takie proste.
Dziś wieczorem znów zadzwoniła mama.
— Kasia… Helena jest w szpitalu. Lekarze mówią, że to kwestia dni.
Poczułam lodowaty dreszcz na plecach.
— Czy mogłabyś… przyjechać z Zosią? Proszę cię…
Nie odpowiedziałam od razu. Siedziałam długo w ciszy, słuchając oddechu mojej córki przez ścianę.
Czy powinnam pozwolić Helenie zobaczyć prawnuczkę? Czy wybaczenie jest możliwe po tylu latach bólu?
W końcu wyszeptałam:
— Zastanowię się.
Teraz siedzę tu i piszę te słowa. Czuję się rozdarta między przeszłością a teraźniejszością. Między gniewem a współczuciem. Między pamięcią a przebaczeniem.
Czy można wybaczyć komuś tylko dlatego, że czas ucieka? Czy to ja jestem winna temu, że nie potrafię zapomnieć?
Może kiedyś znajdę odpowiedź na te pytania. A może nigdy jej nie znajdę…