„Babcia kupuje mi wszystko!” – Jak hojność mojej mamy rozbiła naszą rodzinę

– Mamo, a babcia kupiła mi nowego Switcha! – krzyknął Kuba, wbiegając do kuchni z szerokim uśmiechem na twarzy. Stałam przy zlewie, z rękami w pianie, i poczułam, jak coś we mnie pęka. Znowu. To już trzeci raz w tym miesiącu, kiedy wraca od mojej mamy z czymś nowym – raz były to markowe buty, potem smartfon, a teraz konsola.

– Kuba, przecież rozmawialiśmy o tym, że nie potrzebujesz kolejnej konsoli – powiedziałam spokojnie, choć w środku aż się gotowałam.

– Ale babcia mówi, że skoro wy nie chcecie mi kupić, to ona może! – odpowiedział z dumą, nieświadomy, jak bardzo rani mnie tymi słowami.

Spojrzałam na męża. Michał tylko wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni. Ostatnio coraz częściej unikał rozmów o mojej mamie. Wiedziałam dlaczego – każda próba poruszenia tego tematu kończyła się kłótnią.

Wieczorem usiedliśmy przy stole. Zosia i Antek, młodsze dzieci, patrzyły z zazdrością na nową zabawkę Kuby. Zosia cicho spytała:

– Mamo, a babcia mi też coś kupi?

– Nie wiem, kochanie – odpowiedziałam, czując gulę w gardle.

Kiedy dzieci poszły spać, Michał odezwał się pierwszy:

– Musisz pogadać z mamą. To się wymyka spod kontroli.

Westchnęłam ciężko. Wiedziałam, że ma rację. Ale jak powiedzieć własnej matce, że jej hojność niszczy naszą rodzinę?

Następnego dnia zadzwoniłam do niej. Odbiera niemal natychmiast.

– Cześć córeczko! Jak tam dzieciaki? Kuba był taki szczęśliwy wczoraj!

– Mamo… musimy porozmawiać. O tych prezentach.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Coś się stało? Przecież to tylko prezenty…

– Właśnie o to chodzi. To nie są „tylko prezenty”. Kuba zaczyna nas traktować jak skąpców. Dzieci są zazdrosne. Michał jest wściekły. Ja… ja już nie wiem, co robić.

– Ale ja tylko chcę im sprawić radość! – jej głos drżał. – Ty zawsze miałaś wszystko pod górkę… Chcę, żeby twoje dzieci miały lepiej.

Poczułam łzy pod powiekami. Przypomniałam sobie własne dzieciństwo – wieczne oszczędzanie, brak nowych ubrań, marzenia o rowerze, na który nigdy nie było pieniędzy. Rozumiałam ją… ale teraz to ja byłam matką.

– Mamo, ale to nie jest rozwiązanie. Kuba już mnie nie słucha. Wszystko porównuje do tego, co dostaje od ciebie. Zosia i Antek czują się gorsi. Nasza rodzina się rozpada.

– Przesadzasz…

– Nie! – przerwałam jej. – Nie przesadzam. Proszę cię… przestań kupować im drogie rzeczy bez naszej zgody.

Rozłączyła się bez słowa.

Wieczorem Kuba przyszedł do mnie z płaczem:

– Babcia powiedziała, że już mnie nie kocha, skoro nie może mi nic kupować!

Serce mi pękło. Przytuliłam go mocno.

– Kochanie… babcia cię kocha bardzo mocno. Ale czasem dorośli muszą się dogadać między sobą.

Kuba patrzył na mnie z wyrzutem:

– Wy zawsze wszystko psujecie!

Zamknęłam oczy i poczułam bezsilność. Michał próbował mnie pocieszyć:

– Dobrze zrobiłaś. Musimy być konsekwentni.

Ale konsekwencje przyszły szybciej niż myślałam. Mama przestała dzwonić. Przestała przychodzić na obiady w niedzielę. Dzieci pytały o nią coraz częściej, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

Minęły tygodnie. W domu było ciszej, ale atmosfera gęsta jak mgła przed burzą. Kuba zamknął się w sobie, Zosia była smutna, Antek coraz częściej płakał bez powodu.

Pewnego dnia dostałam SMS-a od mamy: „Przepraszam. Nie chciałam nikogo skrzywdzić.”

Odpisałam: „Chcemy cię widywać. Ale musimy być rodziną – razem.”

Spotkaliśmy się po miesiącu przerwy. Mama przyszła z ciastem i uśmiechem wymuszonym jak nigdy wcześniej.

– Przepraszam was wszystkich – powiedziała cicho przy stole. – Chciałam dobrze…

Kuba rzucił się jej na szyję:

– Babciu! Tęskniłem!

Zosia i Antek też ją przytulili. Michał spojrzał na mnie z ulgą.

Od tamtej pory ustaliliśmy jasne zasady: prezenty tylko na urodziny i święta, po wcześniejszym uzgodnieniu z nami. Nie było łatwo – czasem mama przynosiła drobiazgi „tak po prostu”, ale już nie te drogie gadżety.

Relacje powoli zaczęły się odbudowywać. Ale blizny zostały – Kuba długo jeszcze porównywał nas do babci, a ja do dziś boję się, że jeden nieprzemyślany gest może znów wszystko popsuć.

Czasem patrzę na moją rodzinę i pytam siebie: czy można nauczyć dziecko wdzięczności i szacunku w świecie pełnym pokus? Czy da się pogodzić miłość babci z naszymi zasadami wychowania?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?