„Przestań się mazgaić, jestem głodny!” – Historia Kasi, która odważyła się powiedzieć „dość”
– Przestań się mazgaić, jestem głodny! Czy drugi dzień przeziębienia to powód, żeby leżeć? – głos Pawła rozległ się w kuchni z taką siłą, że aż podskoczyłam na krześle. Kasia leżała na kanapie, blada, z rozpalonym czołem i chrypką w głosie. Przez uchylone drzwi widziałam, jak zaciska dłonie na kocu, próbując powstrzymać łzy. W powietrzu wisiała cisza, napięta jak struna.
Znamy się z Kasią jeszcze ze szkolnych lat. Zawsze była tą silną, pogodną dziewczyną, która potrafiła rozśmieszyć całą klasę jednym żartem. Ale odkąd wyszła za Pawła, coś w niej przygasło. Spotykałyśmy się coraz rzadziej – tłumaczyła się zmęczeniem, obowiązkami domowymi, a potem już tylko milczeniem. Dopiero niedawno odważyła się opowiedzieć mi swoją historię.
– Wiesz, Magda – zaczęła pewnego wieczoru, kiedy przyszłam do niej z rosołem i termometrem – czasem mam wrażenie, że jestem w tym domu tylko po to, żeby gotować i sprzątać. Paweł nigdy nie pyta, jak się czuję. Nawet kiedy jestem chora, oczekuje obiadu na stole i wyprasowanych koszul. Dziś rano miałam gorączkę 38 stopni, a on tylko rzucił: „Nie przesadzaj, każdy czasem kaszle”.
Patrzyłam na nią i nie poznawałam tej dziewczyny sprzed lat. Gdzie podziała się ta Kasia, która potrafiła postawić się każdemu? Teraz siedziała przede mną skulona, z podkrążonymi oczami i drżącymi dłońmi.
– A próbowałaś z nim rozmawiać? – zapytałam ostrożnie.
– Próbowałam setki razy – westchnęła ciężko. – Zawsze kończy się tak samo: on mówi, że przesadzam, że wymyślam problemy. Że inne kobiety dają radę, a ja tylko narzekam.
Wtedy przypomniałam sobie nasze wspólne licealne wagary i śmiech do łez na szkolnym korytarzu. Jak bardzo można się zmienić przez kilka lat? Jak bardzo można pozwolić komuś zgasić w sobie światło?
Kasia opowiadała dalej:
– Najgorsze są te drobne rzeczy. Kiedy wracam z pracy zmęczona i widzę go na kanapie z pilotem w ręku. Kiedy pytam o pomoc przy zakupach, a on mówi: „To twoja działka”. Kiedy choruję i słyszę tylko: „Nie rób scen”. Nawet kiedy miałam zapalenie oskrzeli i ledwo stałam na nogach, musiałam gotować obiad. Bo przecież „on jest głodny”.
W jej głosie była gorycz i coś jeszcze – cicha rezygnacja.
– A twoja mama? Wie o tym wszystkim?
– Nie chcę jej martwić. Ona zawsze powtarzała: „Małżeństwo to kompromis”. Ale czy kompromis to znaczy rezygnacja z siebie?
Siedziałyśmy długo w milczeniu. Czułam jej ból jak własny. W końcu powiedziałam:
– Kasia, musisz coś zmienić. Nie możesz tak dłużej żyć.
Spojrzała na mnie niepewnie.
– Boję się. Boję się samotności. Boję się tego, co powiedzą ludzie. Paweł potrafi być miły przy innych. Nikt by nie uwierzył…
Wtedy zadzwonił telefon. To był Paweł.
– Gdzie jesteś? – usłyszałam jego głos przez głośnik. – Miałaś zrobić zakupy! Co mam teraz jeść?
Kasia ścisnęła telefon w dłoni tak mocno, że zbielały jej knykcie.
– Jestem chora – odpowiedziała cicho.
– Przestań grymasić! Każdy czasem jest chory! – rzucił i rozłączył się bez słowa.
Widziałam łzy napływające do jej oczu.
– Magda… ja już nie mam siły – wyszeptała.
To był ten moment. Punkt zwrotny. Wtedy postanowiła zawalczyć o siebie.
Przez kolejne tygodnie Kasia zaczęła powoli odzyskiwać kontrolę nad swoim życiem. Najpierw poszła do psychologa – pierwszy raz od lat zrobiła coś tylko dla siebie. Potem zaczęła mówić „nie” Pawłowi. Nie zawsze było łatwo – on reagował złością, czasem milczeniem, czasem krzykiem. Ale ona trwała przy swoim.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie późnym wieczorem.
– Magda… spakowałam walizkę. Jadę do mamy.
W jej głosie słyszałam strach i ulgę jednocześnie.
– Jestem z ciebie dumna – powiedziałam szczerze.
Kasia zamieszkała u mamy na kilka miesięcy. Było jej ciężko – musiała tłumaczyć się rodzinie, znosić plotki sąsiadek i pytania koleżanek z pracy. Ale każdego dnia była coraz silniejsza.
Paweł próbował ją przekonać do powrotu – kwiatami, obietnicami zmiany, łzami przez telefon. Ale ona już wiedziała, że nie chce wracać do tamtego życia.
Dziś Kasia jest inną kobietą. Uśmiecha się częściej, znów żartuje jak dawniej. Zaczęła biegać, zapisała się na kurs angielskiego i powoli odbudowuje swoje życie.
Czasem pyta mnie:
– Dlaczego tak długo czekałam? Dlaczego pozwoliłam mu odebrać mi radość życia?
Nie znam odpowiedzi na te pytania. Ale wiem jedno: każda z nas może znaleźć w sobie siłę, by powiedzieć „dość”. Nawet jeśli wydaje się to niemożliwe.
Czasem zastanawiam się: ile jeszcze kobiet tkwi w takich związkach? Ile z nas boi się zawalczyć o siebie? Może ta historia Kasi pomoże komuś podjąć decyzję…