Moja teściowa się bawi, ja płonę: życie w cieniu cudzych oczekiwań

– Znowu zostawiłaś zabawki na podłodze? – głos mojej teściowej, pani Haliny, przeszył ciszę jak nóż. Stałam w kuchni, mieszając zupę dla Kacperka, gdy usłyszałam jej kroki. Wiedziałam, że zaraz zacznie się jej codzienny rytuał: najpierw kilka słodkich słów do wnuka, potem kąśliwe uwagi pod moim adresem.

– Mamo, nie teraz – próbowałam się bronić, ale ona już była przy stole, rozkładając swoje rzeczy jakby była u siebie.

– Dziecko, ja tylko mówię. Gdybyś była bardziej zorganizowana, miałabyś czas na wszystko. Ja w twoim wieku… – westchnęła teatralnie.

Zacisnęłam zęby. W mojej głowie kłębiły się myśli: „W twoim wieku nie miałaś męża pracującego po dwanaście godzin dziennie i dziecka z alergią na wszystko oprócz marchewki!” Ale nie powiedziałam nic. Zamiast tego uśmiechnęłam się blado i wróciłam do gotowania.

Kacperek wbiegł do kuchni z szerokim uśmiechem.

– Babciu! Pobawisz się ze mną?

– Oczywiście, kochanie! – Halina od razu zmieniła ton na czuły i miękki. – Chodź, pokażesz mi swoje nowe klocki.

Patrzyłam na nich przez chwilę. Kacperek śmiał się głośno, a ona patrzyła na niego z dumą. Przez moment poczułam ukłucie zazdrości. Dlaczego on tak ją kocha? Dlaczego ja nie potrafię być taka jak ona?

Po godzinie zabawy Halina zaczęła zbierać się do wyjścia.

– No to ja już lecę. Zostawiłam ci trochę prania do poskładania, bo widziałam, że leży na kanapie. I pamiętaj, żeby nie dawać Kacperkowi tej czekolady, bo potem nie śpi w nocy.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, już jej nie było. Zostałam sama w salonie pełnym rozsypanych klocków i porozrzucanych ubrań. Kacperek biegał po pokoju, a ja czułam narastającą frustrację.

Wieczorem, gdy mąż wrócił z pracy, próbowałam mu opowiedzieć o tym wszystkim.

– Przesadzasz – powiedział Paweł, nawet nie patrząc na mnie znad telefonu. – Mama chce dobrze. Poza tym pomaga ci z Kacperkiem.

– Pomaga? – wybuchłam. – Ona przychodzi się pobawić i zostawia mi jeszcze więcej roboty!

– Przestań narzekać – rzucił tylko i poszedł pod prysznic.

Usiadłam na kanapie i poczułam łzy napływające do oczu. Czy naprawdę przesadzam? Może powinnam być wdzięczna za to, że Halina w ogóle się pojawia? Ale przecież to ja zostaję z tym wszystkim sama.

Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Halina przyszła rano, przyniosła Kacperkowi nową zabawkę i od razu zaczęła komentować:

– Ojej, znowu nieumyte okna? Wiesz, kiedyś wystarczyło mi jedno popołudnie na cały dom.

– Mamo, mam inne priorytety – próbowałam tłumaczyć.

– Tak, tak… Teraz młode matki mają wszystko podane na tacy i jeszcze narzekają – mruknęła pod nosem.

Czułam jak gotuje się we mnie złość. Chciałam jej powiedzieć wszystko: o tym jak bardzo jestem zmęczona, jak bardzo czuję się samotna i niewystarczająca. Ale nie potrafiłam. Bałam się jej reakcji. Bałam się też tego, co powie Paweł.

Wieczorem zadzwoniła moja mama.

– Kochanie, jak się trzymasz?

Nie wytrzymałam i rozpłakałam się do słuchawki.

– Mamo, ja już nie daję rady… Czuję się jak służąca we własnym domu. Paweł mnie nie rozumie, a Halina tylko krytykuje…

– Musisz postawić granice – powiedziała stanowczo mama. – Inaczej nigdy się to nie skończy.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym wszystkim. Czy naprawdę mogę powiedzieć „dość”? Czy mam prawo domagać się szacunku we własnym domu?

Następnego dnia postanowiłam spróbować. Gdy Halina zaczęła swoje uwagi o bałaganie, spojrzałam jej prosto w oczy.

– Mamo, proszę… Nie komentuj więcej mojego domu. Robię co mogę i to wystarczy.

Zamilkła na chwilę zaskoczona.

– Dobrze… Skoro tak chcesz – odpowiedziała chłodno i wyszła szybciej niż zwykle.

Serce waliło mi jak młotem. Bałam się reakcji Pawła, ale wieczorem on tylko wzruszył ramionami.

– No widzisz? Dało się – powiedział obojętnie.

Ale ja wiedziałam, że to dopiero początek walki o siebie. Każdego dnia uczę się mówić „nie” i walczyć o swoje granice. Czasem czuję się winna, czasem silna jak nigdy wcześniej.

Czy naprawdę musimy poświęcać siebie dla cudzych oczekiwań? Czy ktoś kiedyś doceni to wszystko, co robimy w ciszy naszych domów?