Mój mąż, sknera: Marzę o rozwodzie
– Znowu kupiłaś te drogie płatki? – głos Bartka przeszył ciszę kuchni, gdy próbowałam ukryć torbę z Biedronki za plecami. – Przecież zwykłe kukurydziane są tańsze o połowę! – dodał, nie spuszczając ze mnie wzroku. Poczułam, jak w gardle rośnie mi gula, a policzki płoną wstydem i złością.
– Bartek, to tylko płatki. Chciałam zrobić coś miłego dla Oliwki… – próbowałam się tłumaczyć, ale on już siedział przy laptopie, stukając w klawiaturę z miną obrażonego dziecka.
Kiedyś myślałam, że jestem szczęściarą. Bartek był przystojny, elokwentny, zawsze miał na wszystko odpowiedź. Moja mama powtarzała: „Kinga, taki facet to skarb! Pracowity, nie pije, nie pali…”. Ale mama nie wiedziała, że za tym wszystkim kryje się człowiek, który potrafi się pokłócić o każdą złotówkę.
Nasza pierwsza poważna kłótnia była o prezent dla mojej siostry Magdy. – Po co jej kupować perfumy za dwie stówy? Daj jej książkę, przynajmniej się czegoś nauczy – rzucił Bartek z pogardą. Magda potem szepnęła mi do ucha: – Daj spokój, Kinga. Każdy facet po ślubie się zmienia. Ale Bartek nie był „każdym” – był gorszy.
Z czasem drobiazgi zaczęły się piętrzyć. Każdy paragon musiałam odkładać do specjalnego pudełka. Jeśli zgubiłam choć jeden, zaczynało się przesłuchanie: – Gdzie wydałaś te 18 złotych? Na co poszło 7,50? Czułam się jak złodziejka we własnym domu.
Najgorzej było zimą. Nasza córka Oliwka wyrosła z butów. – Może jeszcze sezon wytrzyma w tych starych? – rzucił Bartek bez mrugnięcia okiem. Patrzyłam na jej smutne oczy i wiedziałam, że muszę coś zrobić. Kupiłam jej nowe buty za własne oszczędności, które chowałam przed Bartkiem w starej puszce po herbacie. Kiedy zobaczył Oliwkę w nowych butach, tylko prychnął: – Rozrzutność cię zgubi.
Moja przyjaciółka Aneta często zapraszała mnie na kawę do miasta. – Kinga, musisz czasem wyjść do ludzi! – zachęcała. Ale każda taka kawa kończyła się domowym przesłuchaniem: – Ile wydałaś? Kto płacił? Zaczęłam kłamać. Mówiłam, że Aneta mnie zaprosiła albo że piłyśmy kawę w domu. Czułam się coraz bardziej osaczona.
Rodzice zaczęli zauważać, że coś jest nie tak. Tata powiedział mi kiedyś: – Kinga, pieniądze to nie wszystko. Jeśli nie masz spokoju w domu, to co ci po tych oszczędnościach? Ale ja milczałam. Wstydziłam się przyznać, że żyję z człowiekiem, który dusi mnie swoją kontrolą.
Pewnego wieczoru Bartek zaproponował sprzedaż samochodu. – Przecież do pracy możesz jeździć rowerem albo autobusem. Zaoszczędzimy na paliwie i ubezpieczeniu! – powiedział z entuzjazmem. Spojrzałam na niego i pierwszy raz poczułam odrazę. – Bartek, czy ty naprawdę myślisz, że życie to tylko oszczędzanie? Gdzie radość? Gdzie spontaniczność?
Popatrzył na mnie jak na wariatkę. – Jesteś niewdzięczna. Masz dach nad głową, jedzenie i dziecko… Czego ci jeszcze brakuje?
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Patrzyłam na śpiącą Oliwkę i zastanawiałam się, jaką daję jej lekcję na przyszłość. Czy chcę, żeby myślała, że kobieta powinna znosić wszystko dla świętego spokoju?
Zaczęłam marzyć o rozwodzie. Aneta mówiła: – Daj spokój, wszyscy faceci są tacy po trzydziestce. Ale ja już nie mogłam oddychać pod ciężarem tej kontroli.
W końcu zebrałam się na odwagę i poszłam do prawniczki – pani Iwony. Siedziałam naprzeciwko niej z trzęsącymi się rękami i powiedziałam: – Chcę rozwodu. Pani Iwona spojrzała na mnie ze współczuciem: – Kinga, nie jesteś pierwsza ani ostatnia. Skąpstwo to nie tylko kwestia pieniędzy – to sposób myślenia, który potrafi zniszczyć człowieka.
Kiedy powiedziałam Bartkowi o rozwodzie, nie krzyczał ani nie błagał. Po prostu wzruszył ramionami: – Twoja sprawa. Ale alimentów ponad minimum nie dostaniesz.
Teraz siedzę sama w małym mieszkaniu na wynajmie. Nie jest łatwo – pensja pielęgniarki ledwo starcza na wszystko. Ale oddycham pełną piersią. Oliwka przychodzi do mnie na weekendy i kiedy kupuję jej lody albo idziemy razem do kina, czuję się jak zwyciężczyni.
Czasem zastanawiam się: czy naprawdę wymagałam od życia za dużo? Czy każda kobieta nie zasługuje na odrobinę miłości i wolności?
A Wy? Czy zostalibyście w takim małżeństwie dla świętego spokoju? Czy życie jest za krótkie, by liczyć każdą złotówkę?