Oddałem swoje urodzinowe pieniądze, żeby pomóc Kubie. Nie wiedziałem, że to zmieni całe nasze osiedle – historia Michała, która poruszyła wszystkich

– Michał, chodź już, wszyscy czekają! – głos mamy rozbrzmiewał w kuchni, gdzie stałem przy stole, patrząc na kolorowe koperty z życzeniami i pieniędzmi od babci, cioci i sąsiadki. Miałem sześć lat i właśnie kończyły się moje urodziny. Wszyscy byli szczęśliwi, a ja czułem dziwny ciężar w środku.

W głowie miałem obraz Kuby – mojego kolegi z klasy. Ostatnio nie było go w szkole przez kilka dni. Kiedy wrócił, był cichy, smutny, a jego ubrania wyglądały na za duże i stare. Słyszałem, jak pani wychowawczyni rozmawiała z inną nauczycielką na korytarzu: „Rodzina Kuby ma teraz ciężko. Tata stracił pracę, a mama jest chora. Chłopak nawet nie ma porządnych butów na zimę”.

Nie mogłem przestać o tym myśleć. Wszyscy wokół mnie śmiali się i śpiewali „Sto lat”, a ja patrzyłem na te pieniądze i czułem, że nie mogę ich wydać na klocki LEGO czy nową grę. Coś we mnie mówiło, że muszę zrobić coś innego.

Wieczorem, kiedy goście już wyszli, poszedłem do mamy.

– Mamo… – zacząłem nieśmiało. – Czy mogę oddać moje urodzinowe pieniądze Kubie?

Mama spojrzała na mnie zdziwiona. – Michałku, to twoje pieniądze. Możesz zrobić z nimi co chcesz. Ale… jesteś pewien?

Pokiwałem głową. – On nie ma butów na zimę. I jego mama jest chora. Ja mam wszystko.

Mama przytuliła mnie mocno i przez chwilę milczała. Potem powiedziała: – Jesteś bardzo dzielny. Pomogę ci.

Następnego dnia poszliśmy razem do sklepu obuwniczego. Wybraliśmy ciepłe buty i kurtkę dla Kuby. Mama dorzuciła jeszcze czapkę i rękawiczki. Spakowaliśmy wszystko do torby i poszliśmy pod blok Kuby.

Bałem się trochę dzwonić do drzwi. Mama ścisnęła moją dłoń.

Otworzyła mama Kuby – blada, zmęczona kobieta w szlafroku.

– Dzień dobry… – zaczęła niepewnie.

– Dzień dobry, jestem mama Michała z klasy Kuby – przedstawiła się moja mama. – Przynieśliśmy coś dla Kuby.

Podałem torbę i spuściłem wzrok.

Kuba wybiegł zza mamy i spojrzał do środka torby. Jego oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki.

– To… dla mnie? – zapytał cicho.

– Tak – odpowiedziałem. – Żebyś nie marzł w zimie.

Mama Kuby zaczęła płakać. Przytuliła mnie mocno i długo dziękowała mojej mamie.

Wieczorem mama opowiedziała o wszystkim tacie. Tata długo milczał, potem przytulił mnie mocno.

– Jestem z ciebie dumny, synku – powiedział cicho.

Następnego dnia w szkole pani wychowawczyni poprosiła mnie na bok.

– Michałku, słyszałam o twoim geście. To bardzo piękne, co zrobiłeś dla Kuby. Czy mogę o tym opowiedzieć klasie?

Zgodziłem się niepewnie.

Na lekcji pani opowiedziała wszystkim o tym, co zrobiłem. Kuba siedział obok mnie i patrzył na mnie z wdzięcznością. Kilka osób zaczęło płakać. Potem dzieci zaczęły mówić:

– Ja mam za małe rękawiczki, mogę je oddać Kubie!
– Ja mam dwie czapki!
– Moja mama może upiec ciasto dla rodziny Kuby!

W ciągu kilku dni cała klasa zaangażowała się w pomoc Kubie i jego rodzinie. Rodzice zaczęli rozmawiać ze sobą na osiedlu. Zorganizowano zbiórkę ubrań i jedzenia dla potrzebujących rodzin z naszej szkoły.

Ale nie wszyscy byli zachwyceni.

Pewnego wieczoru usłyszałem rozmowę rodziców w kuchni:

– To piękne, co zrobił Michał, ale czy nie powinniśmy uczyć go też myśleć o sobie? – zapytał tata.
– On sam wybrał – odpowiedziała mama. – Może właśnie tego powinniśmy się od niego nauczyć?

Wkrótce pojawiły się plotki na osiedlu. Niektórzy mówili, że rodzina Kuby „ciągle coś dostaje”, inni pytali, czy to sprawiedliwe wobec innych dzieci.

Poczułem się winny. Czy zrobiłem coś złego? Czy powinienem był zatrzymać te pieniądze?

Kuba przyszedł do mnie któregoś dnia po szkole.

– Dzięki tobie znowu mogę biegać po śniegu – powiedział cicho. – Mama mówi, że ludzie są dobrzy.

Uśmiechnąłem się przez łzy.

Minęło kilka tygodni. Nasza klasa stała się bardziej zgrana niż kiedykolwiek wcześniej. Rodzice zaczęli częściej rozmawiać ze sobą na klatkach schodowych i placu zabaw. Zorganizowano nawet wspólne spotkanie świąteczne dla wszystkich rodzin z osiedla.

Ale czasem słyszałem szepty dorosłych:

– Dzieci nie powinny tak się poświęcać…
– A co z naszymi potrzebami?
– Czy to nie przesada?

Dziś wiem jedno: czasem jeden mały gest może zmienić bardzo wiele – nie tylko w życiu jednej osoby, ale całej społeczności. Ale czy zawsze warto być tym pierwszym, który daje? Czy dobro wraca do nas tak samo mocno, jak my je dajemy innym?