Prawo do błędu: Historia Alicji, która przypadkiem odkryła tajemnicę ojca
— Co ty tu robisz?! — głos ojca przeszył ciszę jak nóż. Stałam w półprzebrana, z dżinsami w ręku, zamarła w bezruchu. Przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko mama wróciła wcześniej z pracy, ale to był on. I nie był sam.
Za nim stała kobieta. Wysoka, szczupła, z ciemnymi włosami spiętymi w niedbały kok. Miała na sobie płaszcz, który wyglądał na drogi i buty na obcasie, których stukot odbijał się echem w mojej głowie. Ojciec patrzył na mnie zaskoczony, a potem jego twarz przybrała wyraz paniki.
— Alicja… myślałem, że jesteś w szkole — powiedział cicho, jakby próbował mnie przeprosić samym tonem głosu.
Nie odpowiedziałam. Czułam, jak serce wali mi w piersi. W głowie miałam tylko jedno pytanie: kim ona jest? Ale nie musiałam pytać. Widziałam to w jego oczach — winę, strach i coś jeszcze… może żal?
Kobieta spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, jakby chciała mnie uspokoić. — Cześć, jestem Marta — powiedziała cicho. Jej głos był łagodny, ale wyczułam w nim napięcie.
Nie mogłam się ruszyć. Stałam jak sparaliżowana, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Przyszłam tylko przebrać się przed wyjściem do galerii handlowej z Olą. Miałam zrobić sobie pierwszy tatuaż — mały księżyc na nadgarstku. Zamiast tego dostałam coś, co zostanie ze mną na zawsze.
Ojciec odchrząknął i powiedział do Marty:
— Zaczekaj chwilę w kuchni.
Marta skinęła głową i zniknęła za drzwiami. Ojciec podszedł do mnie powoli, jakby bał się, że zaraz ucieknę.
— Alicja…
— Kim ona jest? — przerwałam mu drżącym głosem.
Zawahał się. Widziałam, jak walczy ze sobą.
— To… ktoś ważny dla mnie — odpowiedział w końcu. — Chciałem ci powiedzieć… chciałem powiedzieć wam wszystkim, ale…
— Ale co? — poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. — Ale co?!
— To nie jest takie proste — wyszeptał.
Wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami. Nie pamiętam nawet, jak dotarłam do galerii. Ola czekała już na mnie przy wejściu.
— Co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha — zapytała z troską.
Nie mogłam mówić. Zaczęłam płakać tak mocno, że ludzie się oglądali. Ola objęła mnie ramieniem i zaprowadziła do ławki przy fontannie.
— Mój ojciec… on ma kogoś…
Ola milczała przez chwilę.
— Może to tylko koleżanka?
Pokręciłam głową.
— Widziałam ich razem. To nie była koleżanka.
Siedziałyśmy tak długo, aż łzy przestały płynąć. Potem poszłyśmy do tatuażysty. Kiedy igła dotykała mojej skóry, czułam ból fizyczny, który był niczym w porównaniu z tym w środku.
Wieczorem wróciłam do domu. Mama siedziała w kuchni i czytała gazetę. Spojrzała na mnie uważnie.
— Wszystko w porządku?
Chciałam jej powiedzieć prawdę. Chciałam krzyczeć i płakać, ale nie mogłam jej tego zrobić. Nie dziś.
Przez następne dni unikałam ojca. On też unikał mnie. W domu panowała cisza tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Mama niczego nie zauważała albo udawała, że nie widzi.
W końcu nie wytrzymałam i poszłam do niego wieczorem, kiedy siedział sam w salonie.
— Musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo.
Skinął głową i wskazał miejsce obok siebie na kanapie.
— Przepraszam cię, Alicja — zaczął cicho. — Wiem, że cię zawiodłem.
— Dlaczego to zrobiłeś? — zapytałam przez łzy.
Westchnął ciężko.
— Z twoją mamą… od dawna już nam się nie układało. Próbowaliśmy dla ciebie i dla siebie nawzajem, ale… czasem człowiek popełnia błędy. Chciałem być szczęśliwy. Czy to takie złe?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Z jednej strony rozumiałam go jako człowieka, z drugiej czułam się zdradzona jako córka.
— A mama? Ona wie?
Pokręcił głową.
— Jeszcze nie. Chciałem jej powiedzieć sam… zanim dowie się od kogoś innego.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu.
— Co teraz będzie? — zapytałam cicho.
Ojciec spojrzał na mnie smutno.
— Nie wiem. Ale wiem jedno: kocham cię i zawsze będę twoim ojcem. Nawet jeśli popełniłem błąd.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym wszystkim: o mamie, o ojcu, o Marcie… o sobie. Czy naprawdę każdy ma prawo do błędu? Czy można wybaczyć zdradę?
Kilka dni później mama dowiedziała się prawdy. Było dużo krzyku, łez i wyrzutów. Ojciec wyprowadził się do Marty. Dom stał się pusty i cichy jak nigdy wcześniej.
Z czasem nauczyłam się żyć z tą nową rzeczywistością. Spotykałam się z ojcem rzadziej niż kiedyś, ale nasze rozmowy były bardziej szczere niż kiedykolwiek przedtem. Mama powoli odzyskiwała równowagę i nawet zaczęła się uśmiechać.
Czasami myślę o tamtym dniu i zastanawiam się: czy gdybym nie poszła wtedy do domu przebrać się przed tatuażem, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy lepiej żyć w kłamstwie czy znać bolesną prawdę?
Może każdy z nas ma prawo do błędu… Ale czy zawsze potrafimy wybaczyć sobie nawzajem?