Między kotem a człowiekiem – opowieść o zazdrości i samotności w małżeństwie

— Znowu on! — pomyślałem, kiedy otworzyłem oczy i zobaczyłem, jak Burek, nasz kot, leży przytulony do pleców mojej żony. Jego łapy były rozłożone szeroko, jakby chciał ją objąć całą, a mnie odgrodzić od świata. Próbowałem się przesunąć bliżej, ale poczułem zdecydowany opór. Cztery łapy naparły na mnie z siłą, której nie spodziewałem się po tym futrzaku. Burek nawet nie raczył spojrzeć w moją stronę – tylko lekko uniósł powieki i rzucił mi spojrzenie pełne drwiny.

— No co, znowu cię wygonił? — zaśmiała się cicho Magda, moja żona, głaszcząc kota po karku. — Przecież on taki słodki.

Słodki? Dla niej może i tak. Dla mnie był jak mały tyran, który przejął władzę nad naszym domem. Odkąd Burek pojawił się w naszym życiu dwa lata temu, wszystko się zmieniło. Najpierw spał w nogach, potem coraz wyżej, aż w końcu zajął miejsce obok Magdy. Mój własny kawałek łóżka skurczył się do wąskiego paska przy krawędzi materaca.

— Może byś go chociaż raz przegoniła? — mruknąłem z wyrzutem.

— Oj, przestań! On taki ciepły i mięciutki… — odpowiedziała z rozbawieniem. — Poza tym, przecież cię nie gryzie.

Nie gryzie? Może i nie, ale odpycha mnie skuteczniej niż niejeden człowiek. Czułem się jak intruz we własnym domu. Kiedyś to ja byłem tym, do kogo Magda tuliła się rano. Teraz jej ramiona były zajęte przez kota.

Wstałem z łóżka, czując narastającą frustrację. W kuchni usłyszałem znajome dźwięki – Magda już smażyła rybkę dla swojego „słoneczka”. Burek siedział na parapecie i patrzył na mnie z wyższością. Wiedział, że wygrał kolejny poranek.

— Może chociaż dziś dostanę śniadanie przed kotem? — rzuciłem półżartem.

Magda spojrzała na mnie z lekkim politowaniem.

— Przecież wiesz, że on musi jeść o tej godzinie. Potem mu się żołądek przewraca.

— A mi się nie przewraca?

Nie odpowiedziała. Zajęta była filetowaniem ryby i wyjmowaniem ości z taką precyzją, jakby przygotowywała posiłek dla króla. Burek patrzył na nią z uwielbieniem, a ja czułem się coraz bardziej zbędny.

Zacząłem się zastanawiać, kiedy to wszystko się zmieniło. Kiedy Magda zaczęła traktować kota jak dziecko? Kiedy ja stałem się tylko dodatkiem do ich wspólnego świata? Próbowałem sobie przypomnieć ostatni raz, kiedy rozmawialiśmy o czymś innym niż o Burku – nie mogłem.

Wieczorem próbowałem porozmawiać z Magdą.

— Słuchaj, może byśmy gdzieś wyszli? Tylko we dwoje?

— Ale kto zostanie z Burkiem? — zapytała od razu.

— Może sąsiadka? Albo zostawimy mu więcej jedzenia?

— On się wtedy stresuje! Wiesz przecież, że nie lubi być sam.

Zacisnąłem pięści pod stołem. Czułem narastającą bezsilność. Próbowałem jeszcze raz:

— Magda… czy ty w ogóle mnie jeszcze potrzebujesz?

Spojrzała na mnie zdziwiona.

— Co ty wygadujesz? Oczywiście, że tak! Ale Burek to też część naszej rodziny.

Część rodziny… Tylko dlaczego miałem wrażenie, że jestem tu najmniej ważny?

Z czasem zacząłem unikać domu. Zostawałem dłużej w pracy, chodziłem na siłownię albo włóczyłem się po mieście bez celu. Wolałem to niż patrzeć na tę dwójkę wtuloną w siebie na kanapie. Magda coraz częściej pisała do mnie tylko krótkie wiadomości: „Kup mleko dla Burka”, „Nie zapomnij o karmie”, „Zostaw mu otwarte drzwi do łazienki”.

Pewnego wieczoru wróciłem późno. W mieszkaniu panowała cisza – Magda już spała. Wszedłem do sypialni i zobaczyłem ich razem: ona przytulona do kota, uśmiechnięta nawet przez sen. Poczułem ukłucie zazdrości tak silne, że aż musiałem wyjść na balkon zaczerpnąć powietrza.

Czy to naprawdę możliwe, żeby zwierzę mogło zastąpić człowieka? Czy ja sam nie jestem sobie winien? Może za mało starałem się o naszą relację? Może to ja uciekam od problemów zamiast je rozwiązywać?

Następnego dnia postanowiłem porozmawiać z Magdą poważnie.

— Musimy coś zmienić — powiedziałem stanowczo. — Czuję się tu obco. Jakbyś miała już swoją rodzinę: ty i Burek… a ja jestem tylko dodatkiem.

Magda spojrzała na mnie długo i milczała przez chwilę.

— Nie wiedziałam, że aż tak to przeżywasz — powiedziała cicho. — Myślałam, że żartujesz…

— Nie żartuję — odpowiedziałem szczerze. — Chcę być dla ciebie ważny. Chcę czuć się kochany, a nie odstawiony na bok przez kota.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Burek wszedł do pokoju i wskoczył Magdzie na kolana. Spojrzała na niego z czułością, ale potem przeniosła wzrok na mnie.

— Spróbujmy znaleźć jakiś kompromis — powiedziała w końcu. — Może wieczorami będziemy spędzać czas tylko we dwoje? A Burek… no cóż, on też musi się nauczyć dzielić.

Nie wiem, czy to wystarczy. Nie wiem nawet, czy potrafię jeszcze odzyskać to miejsce w jej sercu, które kiedyś było tylko moje. Ale wiem jedno: nie chcę już być biernym obserwatorem własnego życia.

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę można przegrać z kotem? A może to tylko pretekst do tego, żeby nie mierzyć się z prawdziwymi problemami? Co wy byście zrobili na moim miejscu?