Kiedy syn mówi: „Już cię nie kocham” – historia matki po rozwodzie
– Mamo, już cię nie kocham.
Te słowa padły nagle, bez ostrzeżenia, jak grom z jasnego nieba. Stałam w kuchni, kroiłam marchewkę do zupy, kiedy mój dziesięcioletni syn, Kuba, wszedł do pomieszczenia i wypowiedział to zdanie z taką powagą, jakby ogłaszał wyrok. Zamarłam z nożem w ręce, patrząc na niego, jakby był kimś zupełnie obcym. Przez chwilę miałam wrażenie, że śnię.
– Co powiedziałeś? – zapytałam cicho, bo głos ugrzązł mi w gardle.
– Już cię nie kocham – powtórzył spokojnie. – Tata powiedział, że jesteś winna temu, że nie jesteśmy już razem. Że przez ciebie muszę mieszkać w dwóch domach.
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Przez dwa lata od rozwodu starałam się być najlepszą matką, jaką potrafię. Nigdy nie mówiłam źle o jego ojcu. Zawsze powtarzałam Kubie, że tata go kocha i że rozwód to nie jego wina. Wydawało mi się, że rozstaliśmy się z Adamem po ludzku – bez krzyków, bez awantur. Po prostu przestaliśmy być szczęśliwi razem. Ale teraz wszystko zaczęło się sypać.
– Kuba… – zaczęłam ostrożnie, próbując ukryć drżenie głosu. – Wiesz przecież, że bardzo cię kocham. Zawsze będę cię kochać.
– Ale ja ciebie już nie – odpowiedział twardo i wyszedł z kuchni.
Zostałam sama z nożem w ręce i łzami napływającymi do oczu. Przez kolejne godziny chodziłam po mieszkaniu jak cień. Próbowałam sobie przypomnieć każdą rozmowę z Adamem po rozwodzie, każde spotkanie Kuby z ojcem. Czy coś przeoczyłam? Czy mogłam zrobić coś inaczej?
Wieczorem zadzwoniłam do mojej siostry, Magdy. Zawsze była moją podporą.
– On powiedział, że mnie nie kocha – wyszeptałam do słuchawki.
– Dzieci czasem mówią rzeczy, których nie rozumieją – próbowała mnie pocieszyć Magda. – Może Adam coś mu nagadał? Musisz z nim porozmawiać.
Ale jak rozmawiać z dzieckiem, które zamyka się w swoim pokoju i nie chce mnie widzieć?
Następnego dnia poszłam do pracy jak automat. W biurze nikt nie zauważył mojej rozpaczy. Uśmiechałam się do koleżanek, odbierałam telefony, pisałam maile. Ale w środku czułam się pusta. Po południu odebrałam Kubę ze szkoły. Szedł obok mnie milczący, z nosem w telefonie.
– Kuba, możemy porozmawiać? – zapytałam delikatnie.
Wzruszył ramionami.
– O czym?
– O tym, co powiedziałeś wczoraj…
– Nie chcę o tym gadać – rzucił i przyspieszył kroku.
Wieczorem zadzwonił Adam.
– Słyszałem, że Kuba był dziś jakiś przygaszony – zaczął niby troskliwie. – Może powinnaś mu pozwolić częściej u mnie nocować? On źle znosi tę całą sytuację.
Zacisnęłam zęby.
– Adam, co mu powiedziałeś? Kuba twierdzi, że to przeze mnie musimy żyć osobno.
– No bo tak jest, prawda? To ty chciałaś rozwodu – odpowiedział bez cienia skruchy.
– Ale ustaliliśmy przecież…
– Ustaliliśmy wiele rzeczy – przerwał mi chłodno. – Ale dzieci mają prawo znać prawdę.
Po tej rozmowie długo płakałam. Czułam się zdradzona nie tylko przez Adama, ale i przez własnego syna. Wiedziałam jednak, że nie mogę się poddać. Musiałam walczyć o Kubę i naszą relację.
Przez kolejne tygodnie próbowałam dotrzeć do syna. Zapraszałam go na wspólne gotowanie, proponowałam wyjścia do kina czy na rower. Czasem zgadzał się niechętnie, częściej jednak zamykał się w swoim pokoju albo pisał do ojca na Messengerze.
Pewnego wieczoru usiadłam obok niego na łóżku.
– Kuba… Wiem, że jest ci ciężko. Mnie też jest ciężko. Ale bardzo cię kocham i zawsze będę przy tobie.
Spojrzał na mnie spod byka.
– Gdybyś naprawdę mnie kochała, nie zabrałabyś mi taty.
Te słowa bolały jak nóż wbity prosto w serce.
– Nie zabrałam ci taty – powiedziałam cicho. – Rozstaliśmy się z tatą, bo już nie byliśmy szczęśliwi razem. Ale oboje cię kochamy i zawsze będziemy twoimi rodzicami.
Kuba odwrócił wzrok i zaczął bawić się telefonem. Wiedziałam, że nic więcej dziś nie osiągnę.
Zaczęłam szukać pomocy u psychologa dziecięcego. Chciałam dowiedzieć się, jak rozmawiać z Kubą i jak pomóc mu przejść przez ten trudny czas. Psycholog powiedziała mi coś ważnego:
– Dzieci często czują się rozdarte między rodzicami po rozwodzie. Czasem jedno z rodziców próbuje przeciągnąć je na swoją stronę…
Wiedziałam już wtedy, że Adam manipuluje Kubą. Ale co mogłam zrobić? Nie chciałam walczyć z nim przy dziecku ani ciągnąć Kuby na siłę do siebie.
Minęły kolejne miesiące. Nasza relacja z Kubą była chłodna i pełna napięcia. Czasem miałam ochotę krzyczeć na Adama przez telefon, oskarżyć go o wszystko, co złe. Ale wiedziałam, że to tylko pogorszy sprawę.
Pewnego dnia Kuba przyszedł do mnie sam.
– Mamo…
Spojrzałam na niego z nadzieją.
– Przepraszam za to, co powiedziałem wtedy…
Objęłam go mocno i poczułam łzy ulgi napływające do oczu.
Nie wiem, czy nasza relacja wróci kiedyś do tego, co było przed rozwodem. Wiem tylko jedno: dzieci są bezbronne wobec konfliktów dorosłych. Czy naprawdę musimy ranić siebie nawzajem przez własne ambicje i żale? Czy potrafimy nauczyć się rozmawiać dla dobra naszych dzieci?