Wróciłam do domu za wcześnie i zobaczyłam coś, co na zawsze zmieniło moje życie. Czy można wybaczyć zdradę najbliższych?
„Nie, nie teraz, nie dzisiaj…” – powtarzałam w myślach, kiedy klucz z trudem przekręcał się w zamku. Byłam zmęczona po dwunastu godzinach w szpitalu, marzyłam tylko o gorącej herbacie i ciszy. Ale już w korytarzu usłyszałam śmiech. Śmiech, który znałam aż za dobrze – głos mojego męża, Pawła, i… Magdy. Mojej najlepszej przyjaciółki od liceum.
Zamarłam. Przez sekundę miałam nadzieję, że to tylko przypadek, że przyszła pożyczyć książkę albo przynieść ciasto. Ale kiedy otworzyłam drzwi do salonu, zobaczyłam ich razem na kanapie. Za blisko. Za intymnie. Ich dłonie splecione, jej głowa na jego ramieniu. Przez chwilę nie zauważyli, że stoję w progu.
– Co wy… – mój głos zadrżał, a serce waliło jak oszalałe.
Magda zerwała się pierwsza. – Aniu, to nie tak jak myślisz…
Paweł spuścił wzrok. – Przepraszam.
Przepraszam? To wszystko? Przez lata byłam dla nich podporą – dla Magdy, gdy rzucił ją chłopak, dla Pawła, gdy stracił pracę. Byli moją rodziną. A teraz stali przede mną jak obcy ludzie, których nie poznaję.
Nie pamiętam, jak wyszłam z mieszkania. Nogi same mnie niosły przez ulice Warszawy. W głowie miałam tylko jedno pytanie: „Dlaczego?”
Następne dni były jak koszmar na jawie. Paweł dzwonił, pisał SMS-y, błagał o rozmowę. Magda próbowała się tłumaczyć, przysyłała długie wiadomości na Messengerze. Nie miałam siły ich czytać.
Mama zadzwoniła wieczorem.
– Aniu, co się dzieje? Paweł był u nas… Wyglądał okropnie.
Poczułam wściekłość. Nawet teraz potrafił grać ofiarę.
– Mamo, nie chcę o tym rozmawiać.
– Ale musicie spróbować się dogadać… Małżeństwo to nie jest zabawa.
Zawahałam się. Czy naprawdę powinnam próbować ratować coś, co już nie istnieje?
W pracy byłam cieniem samej siebie. Koleżanka z oddziału, Basia, zauważyła to pierwsza.
– Anka, co się dzieje? Wyglądasz jakbyś nie spała od tygodnia.
Chciałam odpowiedzieć: „Mój świat się skończył”. Ale tylko wzruszyłam ramionami.
Wieczorami siedziałam sama w wynajętej kawalerce na Ochocie i patrzyłam w sufit. Próbowałam przypomnieć sobie momenty szczęścia z Pawłem i Magdą. Wspólne wakacje nad morzem, śmiech przy grillu na działce rodziców Magdy. Czy wtedy już mnie zdradzali? Czy wszystko było kłamstwem?
Po tygodniu Paweł przyszedł pod moje drzwi.
– Aniu, proszę… Musimy porozmawiać.
Otworzyłam tylko dlatego, że chciałam usłyszeć prawdę.
– Jak długo to trwa?
Paweł spuścił głowę.
– Kilka miesięcy. To zaczęło się przypadkiem… Byliśmy samotni, ty ciągle w pracy…
Zacisnęłam pięści.
– Więc to moja wina? Bo pracuję? Bo próbuję utrzymać nasz dom?
– Nie! To nie tak… Po prostu… Zbliżyliśmy się do siebie. Ale to był błąd. Kocham cię, Aniu.
Poczułam pustkę. Słowa „kocham cię” brzmiały jak kpina.
Magda napisała jeszcze raz:
„Anka, wiem, że cię zraniłam. Nie wiem, jak mogłam to zrobić. Straciłam najważniejszą osobę w życiu.”
Nie odpisałam. Nie potrafiłam wybaczyć.
Minęły miesiące. Powoli zaczęłam odbudowywać siebie. Zapisałam się na jogę, zaczęłam spotykać się z Basią po pracy na kawę. Mama przestała pytać o Pawła – chyba zrozumiała, że tym razem nie ma powrotu.
Najtrudniejsze były święta Bożego Narodzenia. Siedziałam przy stole z rodzicami i młodszym bratem Tomkiem. Wszyscy udawali, że wszystko jest w porządku, ale czułam ich współczucie.
Po kolacji Tomek usiadł obok mnie.
– Anka… Jesteś silniejsza niż myślisz. Zasługujesz na coś lepszego.
Uśmiechnęłam się przez łzy.
– Chciałabym w to uwierzyć.
Wiosną dostałam propozycję pracy w innym szpitalu – w Gdańsku. Długo się wahałam, ale w końcu zdecydowałam się wyjechać. Potrzebowałam nowego początku.
Ostatniego dnia w Warszawie poszłam jeszcze raz pod nasze stare mieszkanie. Stałam pod klatką i patrzyłam na okna naszego dawnego salonu. Przez szybę zobaczyłam Pawła – siedział sam przy stole, zamyślony.
Nie podeszłam bliżej. Wiedziałam już, że nie chcę wracać do przeszłości.
W Gdańsku wszystko było nowe – ludzie, miejsca, zapachy morza o poranku. Powoli odzyskiwałam radość życia. Poznałam nowych przyjaciół – Martę i Krzyśka z oddziału ratunkowego. Zaczęliśmy razem chodzić na spacery po plaży i do kina.
Czasem jeszcze wracały wspomnienia – ból zdrady i samotności. Ale coraz częściej czułam wdzięczność za to, że mam szansę zacząć od nowa.
Dziś wiem jedno: dom to nie miejsce ani ludzie, którzy cię zdradzili. Dom to ty sama – twoja siła i odwaga by kochać siebie mimo wszystko.
Czy można wybaczyć zdradę najbliższych? A może lepiej nauczyć się żyć bez nich i odnaleźć własną drogę? Co wy byście zrobili na moim miejscu?