Nieoczekiwany zwrot w naszej rodzinnej podróży

– Nie wierzę, że to znowu robisz, mama! – krzyknęła Ola, trzaskając drzwiami mojego pokoju. Jej głos drżał od złości, a ja poczułam, jak serce ściska mi się w piersi. Siedziałam na łóżku, ściskając w dłoniach list, który przed chwilą znalazłam w szufladzie taty. List, który miał nigdy nie ujrzeć światła dziennego.

„Jak mogłaś to przeczytać?” – powtarzało mi się w głowie, choć wiedziałam, że nie powinnam była tego robić. Ale ciekawość i narastające od miesięcy napięcie w domu były silniejsze. Tata coraz częściej znikał wieczorami, mama chodziła przygaszona, a Ola – moja młodsza siostra – zamykała się w swoim świecie muzyki i nie dopuszczała nikogo do siebie. Ja, Marta, miałam być tą rozsądną, tą, która wszystko ogarnia. Ale tego dnia poczułam się jak dziecko zagubione we własnym domu.

– Ola, poczekaj! – zawołałam za nią, ale odpowiedziała mi tylko cisza i dźwięk zamykanych drzwi wejściowych. Zostałam sama z listem i tysiącem pytań.

W liście tata pisał do jakiejś kobiety. Słowa były czułe, pełne tęsknoty. „Brakuje mi twojego śmiechu”, „Nie mogę przestać o tobie myśleć”. Czytałam je raz za razem, próbując zrozumieć, czy to naprawdę mój ojciec napisał te słowa. Przecież zawsze był taki opanowany, taki… przewidywalny.

Wieczorem wrócił do domu. Siedziałam w kuchni przy zimnej herbacie, a mama krzątała się przy zlewie. Gdy tata wszedł, spojrzał na mnie uważnie.

– Coś się stało? – zapytał spokojnie.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam cicho.

Mama odwróciła się gwałtownie. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W końcu wyciągnęłam list i położyłam go na stole.

– Znalazłam to – powiedziałam drżącym głosem.

Tata pobladł. Mama spojrzała na niego z przerażeniem.

– To… nie tak miało wyjść – zaczął tata, ale mama przerwała mu płaczem.

– Jak mogłeś? Po tylu latach? – jej głos był cichy, ale pełen bólu.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Chciałam krzyczeć, płakać, uciec stamtąd. Zamiast tego siedziałam nieruchomo, czując się jak intruz we własnej rodzinie.

Przez kolejne dni w domu panowała atmosfera grobowa. Tata spał na kanapie w salonie, mama zamknęła się w sobie jeszcze bardziej niż zwykle. Ola wracała późno ze szkoły i unikała wszystkich rozmów. Ja próbowałam jakoś to wszystko poskładać – chodziłam do pracy, gotowałam obiady, sprzątałam. Ale każda czynność wydawała się bez sensu.

Pewnego wieczoru usłyszałam cichy szloch dobiegający z pokoju Oli. Weszłam bez pukania i zobaczyłam ją skuloną na łóżku.

– Odejdzie od nas? – zapytała przez łzy.

– Nie wiem… – odpowiedziałam szczerze. – Ale jesteśmy razem. Bez względu na wszystko.

Przytuliłam ją mocno i po raz pierwszy od dawna poczułam, że nie jestem sama w tym wszystkim.

Kilka dni później tata poprosił nas o rozmowę. Siedzieliśmy wszyscy przy stole – mama z zaczerwienionymi oczami, Ola z opuszczoną głową i ja, z sercem bijącym jak oszalałe.

– Przepraszam was – zaczął tata. – Wiem, że was zawiodłem. To nie była tylko moja decyzja… Po prostu… pogubiłem się.

Mama spojrzała na niego z bólem.

– Pogubiłeś się? A my? My nie jesteśmy ważni?

Tata spuścił wzrok.

– Jesteście najważniejsi. Ale czasem człowiek robi rzeczy, których potem żałuje…

Zapadła cisza. Ola zaczęła płakać cicho pod nosem. Ja czułam narastającą złość i bezsilność.

– I co teraz? – zapytałam w końcu. – Co mamy zrobić?

Tata milczał przez dłuższą chwilę.

– Chciałbym spróbować to naprawić… Jeśli mi pozwolicie.

Mama wyszła z pokoju bez słowa. Ola pobiegła za nią. Zostałam sama z tatą.

– Marta… Przepraszam cię najbardziej. Wiem, że zawsze liczyłem na ciebie najbardziej…

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Chciałam go przytulić i jednocześnie uderzyć pięścią w stół.

– Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć – wyszeptałam.

Tata pokiwał głową ze smutkiem.

Przez kolejne tygodnie życie toczyło się jakby obok nas. Mama zaczęła chodzić na długie spacery sama. Ola zamknęła się jeszcze bardziej w swoim świecie muzyki i zaczęła pisać teksty piosenek o rozstaniu i zdradzie. Ja próbowałam rozmawiać z każdym po kolei, ale miałam wrażenie, że wszyscy oddaliliśmy się od siebie na dobre.

Pewnego dnia mama wróciła do domu wcześniej niż zwykle i poprosiła mnie o rozmowę.

– Marta… Myślę o rozwodzie – powiedziała cicho.

Poczułam lodowaty dreszcz na plecach.

– Naprawdę nie widzę już sensu w tym wszystkim. Próbowałam wybaczyć twojemu ojcu… ale nie potrafię zapomnieć tego upokorzenia.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież zawsze byliśmy rodziną. Nawet jeśli nieidealną, to jednak razem.

Wieczorem usiedliśmy wszyscy razem po raz pierwszy od dawna. Mama spojrzała na tatę i powiedziała:

– Musimy podjąć decyzję dla dobra wszystkich.

Tata skinął głową ze smutkiem.

– Jeśli chcesz odejść… nie będę cię zatrzymywał – powiedział cicho.

Ola zaczęła płakać głośno.

– Nie chcę wybierać między wami! – krzyknęła i wybiegła z pokoju.

Siedzieliśmy we trójkę w milczeniu. Czułam się tak bezradna jak nigdy wcześniej.

W kolejnych tygodniach mama zaczęła szukać mieszkania dla siebie i Oli. Tata coraz częściej znikał z domu – podobno pracował dłużej, ale ja wiedziałam swoje. Ja zostałam sama w naszym mieszkaniu – miałam już 23 lata i pracowałam jako nauczycielka polskiego w liceum. Czułam się odpowiedzialna za wszystkich, a jednocześnie coraz bardziej samotna.

Pewnego dnia spotkałam tatę przypadkiem na rynku w centrum miasta. Siedział na ławce z tą kobietą z listu – rozpoznałam ją od razu po zdjęciu z Facebooka. Rozmawiali cicho, trzymali się za ręce. Poczułam gniew i żal jednocześnie.

Podszedł do mnie niepewnie.

– Marta… To nie tak miało być…

Spojrzałam mu prosto w oczy.

– Wiem już wszystko, tato. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek ci wybaczę.

Odszedł bez słowa.

Minęły miesiące. Mama wynajęła małe mieszkanie na obrzeżach miasta i zabrała Olę ze sobą. Tata zamieszkał z nową partnerką. Ja zostałam sama w rodzinnym mieszkaniu – pustym i cichym jak nigdy dotąd.

Czasem odwiedzamy się nawzajem – ja jeżdżę do mamy na herbatę i plotki o sąsiadach; Ola czasem wpada do mnie po szkole i opowiada o swoich muzycznych sukcesach; tata dzwoni raz na jakiś czas i pyta, czy wszystko u mnie dobrze.

Ale nic już nie jest takie samo jak kiedyś.

Często zastanawiam się: czy można odbudować rodzinę po takim trzęsieniu ziemi? Czy wybaczenie naprawdę jest możliwe? A może czasem trzeba po prostu nauczyć się żyć na nowo?