„Nie chcę być twoją córką!” – Historia o rozpadzie rodziny, zdradzie i walce o siebie
– Nie chcę być twoją córką! – krzyknęła Julia, trzaskając drzwiami swojego pokoju. Stałam w przedpokoju, z kluczami w dłoni, a łzy spływały mi po policzkach. To był ten moment, w którym zrozumiałam, że już nic nie będzie takie samo.
Mam na imię Marta. Mam 39 lat i jeszcze niedawno myślałam, że jestem szczęśliwą żoną i matką. Mój mąż, Paweł, był nauczycielem historii w liceum w naszym małym mieście pod Poznaniem. Ja pracowałam w urzędzie gminy. Mieliśmy dom po jego rodzicach, ogródek z jabłonią i córkę – Julię, która właśnie kończyła gimnazjum. Z zewnątrz – sielanka. W środku – powoli narastająca pustka.
Wszystko zaczęło się psuć kilka miesięcy temu. Paweł coraz częściej wracał późno do domu. Tłumaczył się radą pedagogiczną, wywiadówką, a nawet jakimiś szkoleniami w Poznaniu. Ja zostawałam sama z Julią i domem na głowie. Pranie, gotowanie, zakupy, rachunki – wszystko na mojej głowie. Paweł był coraz bardziej nieobecny, a Julia coraz bardziej zamknięta w sobie.
Pewnego wieczoru, gdy wrócił po dwudziestej trzeciej, nie wytrzymałam:
– Gdzie byłeś? – zapytałam cicho.
– Przecież mówiłem, szkolenie – burknął, nawet na mnie nie patrząc.
– Paweł… Nie okłamuj mnie. Wiem, że coś się dzieje.
Spojrzał na mnie z irytacją.
– Zawsze musisz robić sceny? Może zajmij się sobą, a nie mną!
Zamilkłam. Bałam się prawdy.
Kilka dni później znalazłam w jego kurtce paragon z restauracji w Poznaniu – kolacja dla dwóch osób. Znałam tę restaurację – byłam tam raz z koleżankami z pracy. To nie było miejsce na szybki obiad po szkoleniu.
Zaczęłam podejrzewać najgorsze. Próbowałam rozmawiać z Julią, ale ona tylko wzruszała ramionami:
– Daj mi spokój, mamo.
Czułam się coraz bardziej samotna.
W końcu zebrałam się na odwagę i postanowiłam porozmawiać z Pawłem szczerze. Czekałam na niego do północy. Gdy wszedł do domu, powiedziałam:
– Musimy porozmawiać.
Westchnął ciężko i usiadł przy stole.
– Marta… Nie wiem jak ci to powiedzieć…
– Masz kogoś? – zapytałam prosto z mostu.
Zamilkł na chwilę. Potem skinął głową.
– Tak. Mam. I nie zamierzam tego ukrywać.
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.
– Kim ona jest?
– To nie ma znaczenia. Chcę rozwodu.
Nie pamiętam reszty tej nocy. Pamiętam tylko, że płakałam tak głośno, że Julia przyszła do kuchni i spojrzała na mnie z pogardą:
– Wiedziałam! Wszystko przez ciebie!
Od tamtej pory zaczęło się piekło. Paweł wyprowadził się do mieszkania swojej matki – teściowej, która nigdy mnie nie lubiła. Julia przestała ze mną rozmawiać. Zaczęła spędzać coraz więcej czasu u babci Haliny – mojej teściowej. Wracała późno do domu albo zostawała tam na noc bez słowa wyjaśnienia.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Halina:
– Marta, może już czas pogodzić się z tym, że Paweł znalazł sobie lepszą kobietę? Ty nigdy nie byłaś dla niego odpowiednia.
Zacisnęłam pięści.
– Proszę nie mieszać Julii do naszych spraw.
– Ona sama chce tu być! U ciebie tylko smutek i płacz. Daj jej spokój!
Czułam się jak intruz we własnym życiu. W pracy ledwo funkcjonowałam. Koleżanki patrzyły na mnie ze współczuciem albo szeptały za plecami.
Któregoś wieczoru Julia wróciła do domu po dwudziestej drugiej. Była roztrzęsiona.
– Gdzie byłaś?! Martwiłam się!
– U babci! Tam przynajmniej ktoś mnie słucha!
– Julia… Ja też cię kocham…
– Nie! Ty tylko płaczesz i narzekasz! Chcę mieszkać z tatą!
To wtedy padły te słowa: „Nie chcę być twoją córką!”
Zamknęła się w pokoju i przez godzinę słyszałam jej cichy płacz przez ścianę.
Następnego dnia Paweł przyszedł po swoje rzeczy. Próbowałam z nim rozmawiać:
– Paweł… Julia cierpi. Ja też…
– To twoja wina – rzucił zimno. – Gdybyś była inną kobietą…
Nie wytrzymałam:
– To ty mnie zdradziłeś! To ty rozbiłeś naszą rodzinę!
Wyszedł bez słowa.
Przez kolejne tygodnie walczyliśmy o dom – teściowa twierdziła, że należy jej się połowa nieruchomości, bo to ona przekazała ją Pawłowi przed ślubem. Groziła sądem i eksmisją.
Julia coraz częściej znikała z domu na całe weekendy. Próbowałam ją zatrzymać:
– Córeczko… Proszę cię…
– Przestań! Mam dosyć tego wszystkiego!
Pewnego dnia znalazłam ją płaczącą na ławce przed blokiem babci.
– Julia…
– Mamo… Ja już nie wiem, co robić… Tata mówi jedno, ty drugie… Babcia nienawidzi cię…
Przytuliłam ją mocno.
– Kocham cię najbardziej na świecie. I nigdy cię nie zostawię.
W końcu sąd przyznał mi prawo do opieki nad Julią i dom – pod warunkiem spłaty połowy wartości Pawłowi i jego matce. Musiałam sprzedać samochód i wziąć kredyt. Zostałyśmy same w pustym domu.
Julia powoli zaczynała wracać do siebie. Zaczęłyśmy razem gotować obiady, chodzić na spacery po lesie za miastem. Czasem płakałyśmy razem wieczorami.
Pewnego dnia powiedziała:
– Mamo… Przepraszam za wszystko…
Przytuliłam ją mocno i obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę nikomu nas skrzywdzić.
Dziś wiem jedno: czasem trzeba stracić wszystko – mężczyznę, rodzinę, poczucie bezpieczeństwa – żeby odnaleźć siebie i zacząć żyć naprawdę.
Czy można jeszcze odbudować rodzinę po takim piekle? Czy wybaczenie jest możliwe? A może czas nauczyć się żyć tylko dla siebie?