Moja mama pomogła mojej byłej żonie, ale odmawia wsparcia mojej obecnej. Czy naprawdę zasłużyłem na taki los?
– Nie, Paweł. Nie tym razem. – Słowa mamy odbiły się echem w ciasnej kuchni jej mieszkania na warszawskim Mokotowie. Stałem naprzeciw niej, z dłońmi zaciśniętymi w pięści, próbując powstrzymać drżenie głosu.
– Mamo, proszę cię… – zacząłem, ale przerwała mi ruchem ręki.
– Powiedziałam już wszystko. Nie będę pomagać twojej nowej żonie. – Jej spojrzenie było twarde jak nigdy wcześniej.
W tej chwili poczułem się jak dziecko, które znowu coś zepsuło. Tylko że tym razem stawką było moje dorosłe życie, nie rozbity wazon czy zgubiony klucz.
Moja historia nie jest prosta. Mam na imię Paweł Nowak, mam trzydzieści siedem lat i dwa nieudane małżeństwa na koncie. Z pierwszą żoną, Kasią, rozstałem się po siedmiu latach. Było dużo krzyku, łez i wzajemnych pretensji. Zdradziłem ją z koleżanką z pracy – Magdą, która teraz jest moją żoną numer dwa. Wtedy wydawało mi się, że to miłość życia. Teraz… sam już nie wiem.
Po rozwodzie z Kasią mama była dla niej jak druga matka. Pomagała jej finansowo, gotowała obiady, zabierała wnuczkę na spacery. Kiedy Kasia zachorowała na depresję, to właśnie mama wyciągnęła ją z łóżka i zaprowadziła do lekarza. Ja w tym czasie byłem zajęty budowaniem nowego życia z Magdą – i chyba wtedy straciłem coś ważnego.
Teraz sytuacja się odwróciła. Magda straciła pracę w banku, ja po pandemii ledwo wiążę koniec z końcem jako freelancer. Wynajmujemy kawalerkę na Pradze, ale właściciel podniósł czynsz i za dwa miesiące musimy się wyprowadzić. Nie mamy dokąd pójść.
– Mamo, przecież wiesz, że nie proszę o wiele. Tylko na kilka miesięcy… – próbowałem jeszcze raz.
– Paweł, ja już nie mam siły na twoje dramaty. – Mama odwróciła się do okna. – Pomogłam Kasi, bo ona była skrzywdzona. Ty ją zostawiłeś dla tej…
– Magda ma imię – przerwałem jej ostro.
– Dla tej Magdy – poprawiła się chłodno. – Ale ja nie muszę jej pomagać. Ty wybrałeś swoje życie.
Wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami. Na klatce schodowej zadzwoniłem do Magdy.
– I co? – zapytała cicho.
– Nic z tego. – Oparłem głowę o ścianę. – Mama nie chce nas przyjąć.
Po drugiej stronie słyszałem jej płacz. Wtedy poczułem się jak ostatni idiota.
Wieczorem wróciłem do naszej kawalerki. Magda siedziała przy stole z kubkiem herbaty i czerwonymi oczami.
– Może powinniśmy pojechać do twojego ojca? – zaproponowała niepewnie.
– On ma nową rodzinę w Gdańsku. Nawet nie odbiera moich telefonów od lat.
Zapadła cisza. Przez chwilę słyszeliśmy tylko szum tramwajów za oknem.
– Może powinniśmy spróbować jeszcze raz z twoją mamą? – Magda spojrzała na mnie błagalnie.
– Nie wiem… Ona nigdy cię nie zaakceptowała. Może ma rację? Może to wszystko moja wina?
Magda wybuchła płaczem.
– Paweł, ja już nie mam siły! Straciłam pracę, mieszkanie… Teraz jeszcze twoja matka mnie nienawidzi!
Usiadłem obok niej i objąłem ją ramieniem. Sam czułem się bezradny jak nigdy wcześniej.
Następnego dnia poszedłem do mamy jeszcze raz. Tym razem czekała na mnie z herbatą i ciastem drożdżowym – jakby chciała pokazać, że mimo wszystko jestem jej synem.
– Usiądź, Pawełku – powiedziała łagodniej niż ostatnio.
– Mamo… Ja wiem, że cię zawiodłem. Ale czy naprawdę musisz karać Magdę za moje błędy?
Mama westchnęła ciężko.
– Synku… Ja po prostu nie mogę patrzeć na nią bez myślenia o Kasi. O tym wszystkim, co jej zrobiłeś. Wiem, że to ty byłeś winny, ale ona… Ona mi przypomina o twojej zdradzie.
Zamilkliśmy na chwilę.
– A wnuczka? – zapytałem cicho. – Przecież Zosia też tu czasem przychodzi…
– Dla Zosi zawsze znajdzie się miejsce. Ale dla was… Nie wiem, Pawełku. Muszę to przemyśleć.
Wyszedłem stamtąd jeszcze bardziej zagubiony niż wcześniej.
Wieczorem zadzwoniła Kasia.
– Twoja mama do mnie dzwoniła – powiedziała bez zbędnych wstępów. – Martwi się o ciebie.
– O mnie? Raczej o Magdę nie chce słyszeć…
– Paweł… Wiem, że to wszystko jest trudne. Ale może czas przestać oczekiwać od innych wybaczenia i zacząć samemu sobie wybaczać?
Jej słowa długo dźwięczały mi w głowie tej nocy.
Przez kolejne dni szukałem pracy gdzie tylko się dało: rozwoziłem jedzenie na rowerze, pisałem teksty do internetu za grosze, Magda sprzątała mieszkania znajomych. Każdego dnia czułem coraz większy ciężar odpowiedzialności za nasze życie i za to, co zrobiłem kiedyś Kasi.
Pewnego wieczoru usiedliśmy z Magdą przy stole i spojrzeliśmy sobie w oczy bez słów.
– Przepraszam cię za wszystko – powiedziałem w końcu cicho.
– Ja też przepraszam… Za to, że uwierzyłam w bajkę o łatwym szczęściu – odpowiedziała gorzko.
Nie wiem, co będzie dalej. Może znajdziemy jakieś rozwiązanie, może będziemy musieli wyjechać z Warszawy i zacząć od nowa gdzie indziej. Ale jedno wiem na pewno: błędy z przeszłości wracają szybciej niż myślisz i potrafią zniszczyć nawet to, co wydawało się niezniszczalne.
Czy naprawdę zasługuję na drugą szansę? Czy można odbudować rodzinę na gruzach własnych decyzji? Co wy byście zrobili na moim miejscu?