Ewakuacja szkoły we Włodawie po znalezieniu granatu z czasów II wojny światowej
Spokojne przedpołudnie w środę w jednej z podstawówek we Włodawie (woj. lubelskie) zamieniło się w dramatyczne wydarzenie, które mogło zakończyć się tragicznie. Siedmioletni uczeń przyniósł do szkoły granat, który, jak sam przyznał, otrzymał od swojego ojca.
Kiedy chłopiec wyciągnął granat z plecaka i pokazał go kolegom, ci byli zaskoczeni i zafascynowani. Jednak nauczycielka, która zauważyła niebezpieczny przedmiot, natychmiast zareagowała, zabezpieczając granat i informując o sytuacji dyrekcję szkoły.
Okazało się, że chłopiec przyniósł niemiecki granat nasadkowy do karabinu typu Mauser, pochodzący z czasów II wojny światowej. Dyrekcja szkoły natychmiast podjęła decyzję o ewakuacji całej placówki. Około 700 osób, w tym uczniowie, nauczyciele, personel oraz przedszkolaki, musiało opuścić budynki.
— Zdecydowaliśmy o natychmiastowej ewakuacji całej placówki. Około 700 osób, uczniów, nauczycieli, personelu i przedszkolaków musiało wyjść z budynków. Zagrożenie było realne — powiedziała aspirant sztabowy Kinga Przystupa-Zamojska, rzeczniczka prasowa komendy policji we Włodawie.
Dzieci wraz z opiekunami zgromadziły się na boisku szkolnym, a teren wokół szkoły został odcięty przez policję. Po godzinie na miejsce przybyli saperzy z oddziału kontrterrorystycznego z Lublina, którzy zabezpieczyli granat i zabrali go na poligon, aby go zdetonować.
— Akcja jest już zakończona. Nikomu nic się nie stało. Obecnie trwają przesłuchania rodziców ucznia. Po ich zakończeniu i wynikach, które uzyskamy po detonacji, okaże się, czy ktoś usłyszy jakieś zarzuty i jak poważne one będą — dodała Zamojska-Przystupa.