Wadliwy ojciec – historia z Bytomia
„Znowu wróciłeś pijany?!” – krzyknęła mama zza zamkniętych drzwi swojego pokoju, a ja stałem na korytarzu, ściskając w dłoni klucz do naszego mieszkania. Miałem wtedy czternaście lat i już od dawna wiedziałem, że w naszym domu nie ma miejsca na czułość. Bytom, dzielnica Rozbark, blok z wielkiej płyty, czwarte piętro bez windy. Mama codziennie rano wychodziła do pracy – zamiatała ulice, a ja patrzyłem przez okno, jak jej sylwetka znika między szarymi kamienicami. Zawsze wracała przed południem z plastikową butelką wódki w ręce. O ósmej wieczorem już chrapała w swoim pokoju – zmęczona, pijana, za zamkniętymi drzwiami. Dobrze, że mieliśmy osobne pokoje.
Ojca nie było przez większość mojego życia. Kiedy miałem sześć lat, po prostu zniknął. Mama mówiła, że wyjechał za pracą do Niemiec i pewnie już nie wróci. Przez lata nie dostaliśmy od niego ani listu, ani telefonu. W szkole zawsze zazdrościłem kolegom, którzy mieli ojców – nawet jeśli czasem narzekali na ich surowość czy brak czasu. Ja miałem tylko mamę i jej wieczną nieobecność.
Pewnego dnia wszystko się zmieniło. Był listopad, deszcz bębnił o parapet, a ja siedziałem przy kuchennym stole i odrabiałem lekcje. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłem i zobaczyłem przed sobą mężczyznę w znoszonej kurtce, z siwymi włosami i zmęczonym spojrzeniem. „Cześć, Michał. To ja… twój tata” – powiedział cicho. Zamarłem. Przez chwilę nie mogłem wydusić z siebie słowa.
Mama wybiegła z pokoju, spojrzała na niego i zaczęła krzyczeć: „Czego tu chcesz?! Po tylu latach?! Myślisz, że możesz tak po prostu wrócić?” Ojciec spuścił głowę. „Chciałem tylko zobaczyć syna…” – odpowiedział. Widziałem w jego oczach łzy. Nie wiedziałem, co czuję – złość? Strach? Nadzieję?
Ojciec został na noc. Siedzieliśmy razem w kuchni, a on opowiadał mi o swoim życiu za granicą – o pracy na budowie, o samotności i tęsknocie za domem. „Wiesz, Michał… popełniłem wiele błędów. Ale chciałbym to naprawić” – powiedział cicho. Patrzyłem na niego i widziałem człowieka złamanego przez życie, ale też kogoś, kto naprawdę żałuje.
Mama nie chciała go widzieć. Przez kolejne dni zamykała się w swoim pokoju jeszcze wcześniej niż zwykle. Kiedy próbowałem z nią rozmawiać, mówiła tylko: „Nie ufaj mu. On zawsze był wadliwy. Zepsuty ojciec.” Ale ja czułem, że muszę dać mu szansę.
Zaczęliśmy spędzać razem czas – chodziliśmy na spacery po parku Kachla, graliśmy w szachy w domu kultury na Karbiu. Ojciec próbował znaleźć pracę w Bytomiu, ale nikt nie chciał zatrudnić mężczyzny po pięćdziesiątce bez stałego adresu i referencji. Widziałem, jak bardzo się starał – gotował obiady, sprzątał mieszkanie, nawet próbował rozmawiać z mamą.
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem przy stole. „Michał, wiem, że zawiodłem cię jako ojciec. Ale chcę być teraz przy tobie” – powiedział drżącym głosem. Spojrzałem mu w oczy i zapytałem: „Dlaczego wtedy odszedłeś?” Zamilkł na chwilę. „Bałem się odpowiedzialności… Twoja mama piła już wtedy dużo. Nie umiałem sobie z tym poradzić. Uciekłem jak tchórz”.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przez lata wyobrażałem sobie ten moment – myślałem, że będę krzyczał albo płakał. Ale teraz czułem tylko pustkę.
Mama coraz bardziej pogrążała się w alkoholu. Zdarzało się, że nie wychodziła z pokoju przez dwa dni. Czasem słyszałem jej płacz przez ścianę. Ojciec próbował jej pomóc – proponował terapię, rozmowę z lekarzem. Ona jednak odrzucała każdą pomoc.
W końcu doszło do tragedii. Pewnej nocy mama zasnęła z papierosem w ręku i wybuchł pożar w jej pokoju. Obudził mnie dym i krzyki sąsiadów. Ojciec wbiegł do jej pokoju i wyciągnął ją na korytarz – poparzony, kaszlący od dymu. Straż pożarna przyjechała szybko, ale pokój mamy był doszczętnie spalony.
Mama trafiła do szpitala z poparzeniami i zatruciem dymem. Ojciec siedział przy jej łóżku przez całą noc. Kiedy się obudziła, spojrzała na niego i pierwszy raz od lat powiedziała: „Dziękuję”.
Po tym wydarzeniu coś się zmieniło. Mama zgodziła się na leczenie odwykowe. Ojciec znalazł pracę jako portier w szkole podstawowej niedaleko domu. Ja zacząłem wierzyć, że może jeszcze wszystko da się naprawić.
Ale rany z dzieciństwa nie goją się tak łatwo. Często budzę się w nocy z lękiem – boję się, że znów zostanę sam. Czasem patrzę na ojca i zastanawiam się: czy naprawdę można wybaczyć wszystko? Czy człowiek może się zmienić? Czy rodzina to coś więcej niż wspólne mieszkanie?
Może nigdy nie znajdę odpowiedzi na te pytania. Ale wiem jedno – każdy zasługuje na drugą szansę. Nawet wadliwy ojciec.