Między lojalnością a sumieniem – dziennik ojca, który nie potrafił odwrócić się od byłej synowej
— Agata, po co się w to mieszasz? — głos mojej siostry, Danuty, rozbrzmiewał w mojej głowie jeszcze długo po zakończeniu rozmowy. — To już nie twoja synowa. Jak się ożeni ponownie, nawet twojego imienia nie zapamięta. A wnuk dorośnie i też nie będzie pamiętał. Tylko nerwy i grosze marnujesz.
Patrzyłem przez okno na szare, listopadowe niebo nad Warszawą, próbując zrozumieć, kiedy wszystko tak się poplątało. Jeszcze dwa lata temu mieliśmy rodzinę, jakich wiele: niedoskonałą, ale razem. Mój syn, Michał, i jego żona, Kasia, byli parą od liceum. Wydawało się, że przetrwają wszystko. Ale życie napisało inny scenariusz.
Rozwód przyszedł nagle, jak burza. Michał wrócił do domu z walizką i pustym spojrzeniem. — Tata, nie mogę już z nią być — powiedział tylko. Nie pytałem o szczegóły. Widziałem, że cierpi. Ale widziałem też Kasię — zagubioną, zrozpaczoną, z małym Antosiem na rękach. Mój wnuk miał wtedy cztery lata i nie rozumiał, dlaczego tata już nie mieszka z nimi.
Przez pierwsze tygodnie próbowałem być neutralny. Michał potrzebował wsparcia, ale Kasia… Kasia została sama w wynajętym mieszkaniu na Pradze, bez pracy i rodziny w Warszawie. Jej matka zmarła kilka lat wcześniej, ojciec mieszkał na drugim końcu Polski. Czułem się rozdarty. Każda wizyta u niej była jak zdrada wobec syna. Każda rozmowa z Michałem kończyła się kłótnią.
— Tato, dlaczego jej pomagasz? — pytał z wyrzutem. — To już nie twoja rodzina.
Ale czy można tak po prostu wymazać kogoś z życia? Przecież przez dziesięć lat była częścią naszej rodziny. Gotowała dla nas wigilijną kolację, opiekowała się mną po operacji biodra, śmiała się z moich sucharów przy niedzielnym obiedzie. A teraz miała zostać sama?
Pamiętam dzień, kiedy zadzwoniła do mnie zapłakana. — Panie Agato… przepraszam, że zawracam głowę… Antoś ma gorączkę, a ja nie mam nikogo…
Nie zastanawiałem się ani chwili. Pojechałem do niej z termometrem i lekami. Siedziałem przy łóżku wnuka całą noc, słuchając jego niespokojnego oddechu i cichych łkań Kasi w kuchni. Wtedy zrozumiałem, że nie potrafię być obojętny.
Zacząłem pomagać jej coraz częściej: zakupy, drobne naprawy w mieszkaniu, czasem po prostu rozmowa przy herbacie. Michał coraz rzadziej dzwonił. Kiedy w końcu spotkaliśmy się na kawie, wybuchł:
— Wiesz co ludzie mówią? Że bardziej dbasz o nią niż o własnego syna! Może powinieneś zamieszkać z nimi?
Zabolało mnie to bardziej niż chciałem przyznać. Przecież robiłem to wszystko także dla niego — żeby Antoś miał normalne dzieciństwo, żeby Kasia nie musiała prosić obcych o pomoc.
Znajomi zaczęli unikać tematu przy rodzinnych spotkaniach. Siostra patrzyła na mnie z politowaniem:
— Agata, ona sobie poradzi. Ty masz swoje lata, pomyśl o sobie.
Ale jak miałem przestać myśleć o nich? Kiedy Antoś przytulał się do mnie i szeptał: „Dziadku, zostań jeszcze chwilę”, czułem się potrzebny jak nigdy wcześniej.
Pewnego dnia Kasia zadzwoniła do mnie późnym wieczorem:
— Panie Agato… przepraszam… straciłam pracę. Szef powiedział, że nie może dłużej czekać aż Antoś wyzdrowieje… Nie wiem, co robić.
Siedziałem wtedy sam w kuchni, patrząc na zdjęcie mojej żony sprzed lat. Zmarła pięć lat temu na raka. Zawsze powtarzała: „Rodzina to nie tylko więzy krwi”. Może dlatego nie potrafiłem zostawić Kasi samej.
Pomogłem jej znaleźć nową pracę przez znajomego ze starej firmy. Przez kilka miesięcy było lepiej — aż do dnia, gdy Michał przyprowadził do mnie swoją nową partnerkę.
— Poznaj Olgę — powiedział sztywno. — Chciałbym, żebyś ją zaakceptował.
Olga była miła, uprzejma… ale widziałem w jej oczach dystans i chłód wobec wszystkiego, co wiązało się z przeszłością Michała. Gdy tylko dowiedziała się o moich kontaktach z Kasią, zaczęły się ciche pretensje.
— Panie Agato — powiedziała pewnego dnia — rozumiem pańską troskę o wnuka, ale może warto pozwolić Michałowi zacząć nowe życie?
Czy naprawdę miałem odciąć się od przeszłości? Czy lojalność wobec syna oznaczała porzucenie kogoś słabszego?
Konflikt narastał. Michał coraz rzadziej pozwalał mi widywać Antosia. Kasia bała się prosić o pomoc. Czułem się jak zdrajca — dla syna byłem nielojalny, dla Kasi jedynym wsparciem.
W końcu doszło do poważnej rozmowy:
— Tato — Michał patrzył na mnie twardo — musisz wybrać stronę. Albo jesteś ze mną i Olgą, albo z Kasią.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Zegar tykał głośniej niż zwykle.
— Synu… ja nie wybieram stron. Wybieram człowieka w potrzebie.
Michał wyszedł bez słowa. Od tamtej pory nasze kontakty są chłodne i rzadkie.
Czasem pytam siebie: czy zrobiłem dobrze? Czy można być lojalnym wobec wszystkich? Czy serce ojca powinno mieć granice?
Może jestem naiwny. Może rzeczywiście marnuję nerwy i grosze… Ale czy można przejść obojętnie obok czyjegoś cierpienia tylko dlatego, że „już nie jest rodziną”? Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między bliskimi a własnym sumieniem?