Za późno na szczęście: Historia o miłości, zdradzie i rodzinnych tajemnicach

„To nie jego dziecko!” — wrzeszczała teściowa, a jej głos odbijał się echem od ścian naszego małego mieszkania na warszawskim Mokotowie. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni test ciążowy, który jeszcze rano wydawał mi się biletem do nowego, lepszego życia. Teraz czułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody.

Wszystko zaczęło się tego wieczoru. Przygotowywałam się do niego jak do święta: świece, lekka sałatka, jego ulubiony pieczony łosoś, białe wino. I najważniejsze — wiadomość. Najważniejsza w moim życiu. Miałam wtedy 29 lat i wydawało mi się, że w końcu wszystko zaczyna się układać. Michał był moją pierwszą wielką miłością, poznaliśmy się na studiach na UW, a potem razem wynajęliśmy to mieszkanie. Przez ostatnie miesiące czułam jednak, że coś się zmienia — był coraz bardziej zamknięty w sobie, coraz częściej wracał późno z pracy, unikał rozmów o przyszłości.

Tego wieczoru chciałam mu powiedzieć, że jestem w ciąży. Miałam nadzieję, że to nas zbliży, że znów będziemy tacy jak dawniej. Kiedy usłyszałam dźwięk klucza w zamku, serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Michał wszedł do mieszkania z miną zmęczonego człowieka, rzucił torbę na podłogę i spojrzał na mnie bez uśmiechu.

— Musimy porozmawiać — powiedział cicho.

— Ja też mam ci coś ważnego do powiedzenia — odpowiedziałam, próbując ukryć drżenie głosu.

Nie zdążyłam jednak nic dodać. W tym momencie do mieszkania weszła jego matka, pani Halina. Zawsze była wobec mnie chłodna, ale tego wieczoru jej twarz była wykrzywiona gniewem.

— Michał! — krzyknęła. — Nie pozwolę ci zmarnować sobie życia przez tę kobietę! To nie jest twoje dziecko!

Zamarłam. Michał spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

— O czym ona mówi? — zapytał.

— Nie wiem… — wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.

Pani Halina podeszła bliżej i zaczęła wykrzykiwać oskarżenia: że widziała mnie z innym mężczyzną w kawiarni, że od dawna podejrzewała mnie o zdradę, że Michał zasługuje na kogoś lepszego. Próbowałam się bronić, tłumaczyć, że to nieprawda, że spotkałam się tylko z kolegą ze studiów, ale nikt mnie nie słuchał.

Michał stał nieruchomo, patrząc na mnie jak na obcą osobę. W końcu wyszedł bez słowa. Zostałam sama z teściową, która jeszcze przez chwilę rzucała we mnie oskarżeniami, po czym wyszła trzaskając drzwiami.

Tamten wieczór był początkiem końca mojego świata. Przez kolejne dni Michał nie odbierał telefonów, nie wracał do domu. Próbowałam do niego dotrzeć przez wspólnych znajomych, pisałam wiadomości, błagałam o rozmowę. Bez skutku.

Minął tydzień. Siedziałam na kanapie w piżamie, patrząc tępo w telewizor, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Michała. Był blady, zmęczony, ale w oczach miał coś nowego — jakby cień nadziei.

— Musimy porozmawiać — powiedział.

Wszedł do środka i usiadł naprzeciwko mnie.

— Przepraszam — zaczął cicho. — Wiem, że moja matka przesadziła. Ale… ja też mam wątpliwości. Nie wiem już nic.

Poczułam, jak coś we mnie pęka.

— Michał, naprawdę myślisz, że mogłabym cię zdradzić? Że to nie jest twoje dziecko?

Milczał przez chwilę.

— Nie wiem… Po prostu… Ostatnio wszystko się psuje. Może to moja wina? Może za bardzo słucham mamy?

Chciałam go przytulić, powiedzieć mu wszystko jeszcze raz od początku, ale on tylko wstał i wyszedł. Zostawił mnie z tysiącem pytań bez odpowiedzi.

Minęły dwa miesiące. Brzuch zaczął mi się zaokrąglać, a ja coraz bardziej czułam się samotna. Rodzina Michała całkowicie się ode mnie odwróciła. Moja własna matka powtarzała tylko: „Będzie dobrze”, ale widziałam w jej oczach strach i smutek.

Pewnego dnia spotkałam na ulicy kolegę ze studiów — tego samego, którego widziała pani Halina. Zaprosił mnie na kawę i długo rozmawialiśmy o życiu. Powiedział mi wtedy coś ważnego:

— Ludzie zawsze będą gadać. Najważniejsze to wiedzieć, kim jesteś naprawdę.

Te słowa dały mi siłę. Postanowiłam walczyć o siebie i moje dziecko.

Kilka tygodni później Michał pojawił się ponownie. Tym razem miał w ręku małe pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.

— Przepraszam za wszystko — powiedział drżącym głosem. — Chcę być z tobą. Chcę być ojcem tego dziecka.

Spojrzałam na niego długo i uważnie. Widziałam w jego oczach żal i nadzieję. Ale coś we mnie już umarło. Zbyt wiele razy zostałam skrzywdzona przez jego brak zaufania i wpływ jego matki.

— Michał… Za późno — powiedziałam cicho. — Potrzebuję kogoś, kto będzie przy mnie zawsze, nie tylko wtedy, gdy jest łatwo.

Odszedł powoli, a ja poczułam ulgę pomieszaną z bólem straty.

Dziś jestem samotną matką małego Antosia. Każdego dnia uczę się być silna dla niego i dla siebie. Czasem zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy gdyby Michał był silniejszy wobec swojej matki, bylibyśmy dziś razem? A może czasem trzeba pozwolić odejść temu, kto nie potrafi walczyć o nas naprawdę?

Czy wy potrafilibyście wybaczyć zdradzone zaufanie? Jak długo można czekać na kogoś, kto nie umie stanąć po naszej stronie?