Znalazłam pamiętnik mamy i zrozumiałam, dlaczego nigdy mnie nie kochała tak jak rodzeństwo. Czy wybaczenie jest możliwe?

– Znowu się spóźniłaś, Aniu – głos mamy był chłodny jak lód, kiedy przekraczałam próg mieszkania. Maciek i Kasia już siedzieli przy stole, śmiejąc się z jakiegoś żartu, którego nie słyszałam. – Przepraszam, autobus się spóźnił – mruknęłam, zdejmując buty. Mama nawet nie spojrzała w moją stronę. – Zawsze masz wymówki – rzuciła, nakładając zupę rodzeństwu. Dla mnie zostawiła talerz na końcu stołu, jakby bała się, że dotykając go, poparzy sobie ręce.

Tak wyglądało moje dzieciństwo. Zawsze na uboczu, zawsze trochę mniej ważna. Maciek był oczkiem w głowie mamy – jej pierwszy syn, duma rodziny. Kasia – najmłodsza, słodka, delikatna, zawsze otoczona troską. Ja? Byłam tą trzecią. Często czułam się jak nieproszony gość na własnym urodzinowym przyjęciu.

Nie rozumiałam tego przez lata. Starałam się bardziej – lepsze oceny, pomoc w domu, nawet rezygnowałam z własnych marzeń, byleby usłyszeć od niej: „Jestem z ciebie dumna”. Nigdy tego nie powiedziała. Nawet kiedy dostałam się na studia jako pierwsza z rodzeństwa, tylko wzruszyła ramionami: – Maciek też by się dostał, gdyby chciał.

Po śmierci taty wszystko stało się jeszcze trudniejsze. Mama zamknęła się w sobie, a ja czułam się coraz bardziej niewidzialna. Kiedy wyprowadziłam się do Warszawy, kontakt ograniczył się do krótkich telefonów raz w miesiącu. Zawsze kończyły się tak samo: – Dobrze, że dzwonisz. Muszę kończyć, Kasia zaraz wraca ze szkoły.

Wróciłam do rodzinnego domu dopiero po latach, kiedy mama trafiła do szpitala po udarze. Dom był cichy i zimny. Przechadzałam się po pokojach jak duch, dotykając przedmiotów z dzieciństwa: starego misia Kasi, pucharów Maćka za piłkę nożną… Mojego kąta nie było. Jakby nigdy mnie tu nie było.

To wtedy znalazłam pamiętnik mamy. Leżał na dnie szuflady w jej sypialni, owinięty w chustkę. Przez chwilę wahałam się – czy mam prawo czytać jej prywatne zapiski? Ale ciekawość była silniejsza niż wyrzuty sumienia.

Pierwsze strony były zwyczajne: opisy codzienności, troski o dzieci, wspomnienia o tacie. Ale potem…

„Nie potrafię patrzeć na Anię bez bólu. Każde jej spojrzenie przypomina mi tamten dzień. Gdyby tylko… gdybym mogła cofnąć czas…”

Serce mi zamarło. Przewracałam kolejne strony z rosnącym niepokojem.

„Nie chciałam jej mieć. Byłam wtedy taka młoda, tak bardzo bałam się kolejnej ciąży po Maćku. Zrobiłam wszystko, żeby jej nie było… Ale przyszła na świat i od początku czułam do niej dystans. Wstydzę się tego, ale nie potrafię jej kochać tak jak Maćka i Kasi.”

Łzy spływały mi po policzkach. Czytałam dalej:

„Czasem próbuję być dla niej lepsza, ale nie umiem. Każdy jej sukces boli mnie bardziej niż porażka Kasi czy Maćka. Boję się, że ona to widzi.”

Widziałam to całe życie.

Zamknęłam pamiętnik i długo siedziałam w ciszy. Wszystko nagle stało się jasne – ten chłód, dystans, brak czułości… To nie była moja wina. To była jej walka ze sobą.

Kiedy mama wróciła ze szpitala, przez kilka dni unikałam rozmowy. W końcu zebrałam się na odwagę.

– Mamo… znalazłam twój pamiętnik.

Zbladła. Przez chwilę myślałam, że zemdleje.

– Nie powinnam była… Ale musiałam wiedzieć.

Patrzyła na mnie długo w milczeniu.

– Przepraszam cię, Aniu – wyszeptała w końcu drżącym głosem. – Całe życie próbowałam… ale nie umiałam inaczej.

– Dlaczego mi tego nigdy nie powiedziałaś?

– Bałam się twojej nienawiści.

Poczułam w sobie gniew i ulgę jednocześnie.

– Nie nienawidzę cię… Ale muszę nauczyć się żyć z tą prawdą.

Przez kolejne tygodnie próbowałyśmy rozmawiać szczerze – pierwszy raz w życiu bez udawania. Mama płakała wiele razy. Ja też płakałam. Maciek i Kasia niczego nie rozumieli – dla nich mama była zawsze tą samą kochającą osobą.

Czasem myślę: co by było, gdybym nigdy nie znalazła tego pamiętnika? Czy dalej obwiniałabym siebie za to, że nie potrafię być „wystarczająca”? Czy można wybaczyć matce brak miłości? Czy można pokochać siebie na nowo po tylu latach odrzucenia?

Może ktoś z was zna odpowiedź…