Przyszłość nadejdzie: powracający czas

3 listopada. Wieczór w małym miasteczku nad Wisłą, wśród wilgoci i zapadających wczesnym zmierzchem liści. Stałem przed wystawą antykwariatu, wpatrując się w stare zegarki. Maleńkie, delikatne, z wytartymi cyferblatami. Przywodziły mi na myśl dziadka, który godzinami tłumaczył mi, jak działają mechanizmy, gdy byłem jeszcze chłopcem. Patrzyłem, jak wskazówki suną powoli, i nagle zrozumiałem — nie można zatrzymać czasu, ale można go zgubić.

— Znowu tu stoisz, Michał? — głos matki rozdarł ciszę. Stała za mną, skulona w płaszczu, z twarzą zmęczoną i surową. — Zawsze wracasz do tych starych gratów. Lepiej byś się zajął czymś pożytecznym.

Nie odpowiedziałem. W jej głosie słyszałem nie tylko rozczarowanie, ale i żal. Od śmierci dziadka minęły już trzy lata, a my wciąż nie potrafiliśmy rozmawiać bez pretensji. Ojciec wyjechał do Niemiec za pracą, zostawiając nas samych z długami i pustką w domu. Matka obwiniała mnie o wszystko: o to, że nie skończyłem studiów, że nie znalazłem porządnej pracy, że nie potrafię być taki jak mój brat Bartek — ten wieczny prymus, który wyjechał do Warszawy i przysyła tylko krótkie smsy na święta.

Wszedłem do antykwariatu. Pachniało kurzem i starym papierem. Pan Jerzy, właściciel, spojrzał na mnie znad okularów.

— Michał, znowu zegarki? — uśmiechnął się smutno. — Dziadek byłby dumny.

Zacisnąłem pięści. Dziadek był jedynym człowiekiem, który mnie rozumiał. To on nauczył mnie rozkręcać stare budziki i składać je z powrotem. To on powtarzał: „Czas to nie tylko wskazówki na tarczy. To wspomnienia, które zostają.”

Wziąłem do ręki mały zegarek kieszonkowy. Był ciężki, zimny. Na odwrocie wygrawerowane inicjały: S.K. — Stanisław Kowalczyk. Dziadek.

— Skąd to masz? — zapytałem Jerzego z niedowierzaniem.

— Twoja matka przyniosła kilka rzeczy po pogrzebie. Powiedziała, że nie chce już patrzeć na te rupiecie.

Poczułem narastającą złość. Jak mogła? Przecież ten zegarek był dla dziadka najważniejszy! Zawsze mówił, że odda mi go na osiemnaste urodziny, ale wtedy już chorował i zapomniał.

Wyszedłem na ulicę z zegarkiem w dłoni. Matka czekała na mnie pod latarnią.

— Oddałaś rzeczy dziadka do antykwariatu? — zapytałem przez zaciśnięte zęby.

— Nie mogłam już na to patrzeć! Wszystko mi go przypominało… Ciebie też! — krzyknęła nagle. — Ty też jesteś taki jak on! Zawsze bujasz w obłokach!

— Może dlatego cię rozumiał…

Zamilkliśmy. Przez chwilę słyszałem tylko szum rzeki i szelest liści pod butami.

Wróciliśmy do domu w milczeniu. W pokoju Bartka stały jeszcze jego stare książki i puchary za olimpiady matematyczne. Mój pokój był pusty — tylko łóżko i kilka zdjęć z dzieciństwa.

Wieczorem usiadłem przy biurku z zegarkiem dziadka w dłoni. Próbowałem go nakręcić, ale mechanizm był zablokowany. Rozkręciłem go ostrożnie, jak kiedyś z dziadkiem przy kuchennym stole. W środku znalazłem mały zwitek papieru.

„Michałku,
Jeśli to czytasz, znaczy, że czas zatoczył koło. Nie bój się przyszłości — ona zawsze nadejdzie, nawet jeśli będziesz chciał ją zatrzymać. Pamiętaj o rodzinie. Przebaczaj szybciej niż wskazówki przesuwają się po tarczy.”

Łzy napłynęły mi do oczu. Dziadek wiedział, że będę szukał odpowiedzi właśnie tutaj.

Następnego dnia poszedłem do matki z listem.

— Mamo… — zacząłem niepewnie.

Spojrzała na mnie twardo, ale gdy przeczytała słowa dziadka, jej twarz złagodniała.

— On zawsze wiedział więcej niż my… — wyszeptała.

Usiedliśmy razem przy stole po raz pierwszy od miesięcy. Rozmawialiśmy długo o dziadku, o Bartku, o ojcu. O tym, co nas boli i czego się boimy.

Kilka dni później zadzwonił Bartek.

— Michał? Słyszałem od mamy… Może przyjadę na Wszystkich Świętych?

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przez lata czułem do niego żal — za to, że uciekł od problemów, za to, że zawsze był tym lepszym synem. Ale teraz coś się zmieniło.

— Przyjedź — powiedziałem cicho.

Wszystko zaczęło się układać inaczej. Może czas naprawdę zatacza koło? Może przyszłość zawsze nadejdzie — nawet jeśli się jej boimy?

Czasem zastanawiam się: czy można naprawić to, co zostało zepsute przez lata milczenia? Czy wystarczy jeden list ukryty w zegarku, by znów poczuć się rodziną? A może to tylko złudzenie — jak wskazówki sunące po tarczy starego zegarka?