Pieczona prawda: jak jeden dorsz przewrócił rodzinę do góry nogami
— Kasiu, co tak pachnie? — zapytałem, ledwo przekraczając próg mieszkania. Byłem zmęczony po całym dniu pracy w warsztacie samochodowym, ale ten zapach… coś w nim było znajomego, a jednocześnie nowego. Z kuchni dobiegał aromat pieczonej ryby, który przypominał mi dzieciństwo nad Bałtykiem.
Kasia stała przy piekarniku, ubrana w mój stary sweter, z lekko rozczochranymi włosami. Odwróciła się do mnie z uśmiechem, ale jej oczy były jakieś inne — jakby nieobecne.
— Postanowiłam upiec dorsza — powiedziała spokojnie. — Dawno nie jedliśmy ryby.
Zanim zdążyłem zapytać, skąd miała tak świeżego dorsza w środku tygodnia, z głębi mieszkania dobiegł trzask drzwi. Nasza córka, Zuzia, wybiegła z pokoju z telefonem przy uchu.
— Mamo! — krzyknęła. — Czy mogę iść do Oli na noc? Proszę!
Kasia spojrzała na mnie pytająco. Wzruszyłem ramionami. — Jeśli odrobisz lekcje i zjesz kolację, możesz iść.
Zuzia rzuciła się do kuchni, żeby zobaczyć, co przygotowała mama. — O nie, ryba? Przecież wiesz, że nie lubię ryby!
— Daj spokój, Zuziu — westchnęła Kasia. — To nie jest zwykła ryba. To dorsz po kaszubsku, tak jak robiła babcia.
Usiadłem przy stole i zacząłem opowiadać o tym, jak kiedyś łowiłem dorsze z ojcem. Kasia słuchała uważnie, ale widziałem, że myślami jest gdzie indziej. Coś ją gryzło.
Gdy wyjęła rybę z piekarnika, zapach stał się jeszcze intensywniejszy. Zuzia skrzywiła się teatralnie, ale usiadła do stołu. Kasia nałożyła nam porcje i usiadła naprzeciwko mnie. Przez chwilę jedliśmy w ciszy.
— Smakuje ci? — zapytała nagle Kasia.
— Rewelacja! — odpowiedziałem szczerze. — Skąd miałaś takiego świeżego dorsza?
Kasia zawahała się. — Kupiłam na targu… u pana Marka.
Zamarłem na chwilę. Pan Marek prowadził stoisko rybne od lat, ale ostatnio słyszałem plotki o nim i mojej żonie. Odpędziłem te myśli. Przecież to tylko plotki.
Zuzia szybko skończyła jeść i wybiegła do swojego pokoju po rzeczy na nocowanie. Zostaliśmy sami przy stole.
— Tomek… muszę ci coś powiedzieć — zaczęła Kasia cicho.
Poczułem zimny dreszcz na plecach. — Co się stało?
Kasia spuściła wzrok na talerz. — Ten dorsz… to nie tylko ryba z targu. To… prezent od Marka.
Zamarłem. — Prezent? Od kiedy przyjmujesz prezenty od obcych facetów?
— On nie jest obcy… Tomek, ja… ja go znam od dawna. Zanim jeszcze się poznaliśmy.
Wstałem gwałtownie od stołu. — Co ty chcesz mi powiedzieć? Że mnie zdradzasz?
Kasia zaczęła płakać. — Nie! To nie tak! Marek był moją pierwszą miłością. Spotkałam go przypadkiem na targu kilka tygodni temu. Rozmawialiśmy… Tylko rozmawialiśmy! Ale dzisiaj… dał mi tę rybę i powiedział, żebym upiekła ją dla rodziny. Że to przyniesie szczęście.
Patrzyłem na nią w milczeniu. W głowie miałem mętlik. Czy naprawdę chodzi tylko o rybę? Czy może o coś więcej?
— Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś wcześniej? — spytałem cicho.
— Bałam się twojej reakcji. Bałam się, że pomyślisz najgorsze.
W tym momencie do kuchni wróciła Zuzia z plecakiem na ramieniu. Spojrzała na nas podejrzliwie.
— Co się dzieje?
— Nic, kochanie — odpowiedziała szybko Kasia, ocierając łzy.
Zuzia wyszła z domu, a ja zostałem sam z Kasią i jej łzami.
— Tomek… ja cię kocham. Naprawdę. Ale czasem czuję się tu taka samotna… Ty ciągle w pracy, Zuzia zajęta szkołą… Marek po prostu przypomniał mi o dawnych czasach. Nic więcej.
Usiadłem ciężko na krześle. W mojej głowie kłębiły się obrazy: Kasia i Marek razem na targu, śmiejący się do siebie… Czy naprawdę mogłem jej zaufać? Czy jeden dorsz mógł przewrócić nasze życie do góry nogami?
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Unikaliśmy siebie nawzajem, rozmawialiśmy tylko o Zuzi i codziennych sprawach. Kasia próbowała kilka razy zacząć rozmowę, ale ja byłem zamknięty w sobie.
Pewnego wieczoru znalazłem ją płaczącą w łazience. Usiadłem obok niej na podłodze.
— Przepraszam — powiedziała cicho. — Nie chciałam cię zranić.
Objąłem ją ostrożnie. — Może powinniśmy porozmawiać… szczerze. O wszystkim.
I wtedy pierwszy raz od dawna poczułem, że naprawdę chcę walczyć o naszą rodzinę.
Dziś wiem jedno: czasem najprostsze rzeczy — jak pieczony dorsz — mogą wyciągnąć na światło dzienne najgłębiej skrywane sekrety. Ale czy można odbudować zaufanie po takim wstrząsie? Czy jeden sekret może przekreślić lata wspólnego życia? Może to właśnie teraz powinniśmy zacząć rozmawiać naprawdę szczerze…