Złamane Zaufanie: Odkrycie Córki
– Mamo, dlaczego znowu nie odbierasz telefonu? – szepnęłam przez zaciśnięte zęby, patrząc na migający ekran. Była już prawie północ, a ja po raz kolejny siedziałam na kuchennym krześle, czekając na jej powrót. W powietrzu unosił się zapach zimnej herbaty i niepokoju. Zawsze powtarzała, że wróci wcześnie, że idzie tylko do apteki po leki na serce. Ale od miesięcy coś się nie zgadzało.
Mam na imię Agata. Mam dwadzieścia siedem lat i od śmierci taty mieszkam z mamą w naszym starym mieszkaniu na Pradze. Tata był dla mnie wszystkim – cichy, opiekuńczy, zawsze gotowy wysłuchać. Po jego odejściu mama zaczęła się zmieniać. Najpierw myślałam, że to żałoba. Potem zaczęły się dziwne wydatki, coraz częstsze prośby o pieniądze i coraz mniej uśmiechu.
– Agatko, muszę kupić nowe leki, te stare już nie działają – mówiła łamiącym się głosem, patrząc mi prosto w oczy. Wierzyłam jej. Pracowałam na dwa etaty – w kawiarni i jako recepcjonistka w małym hotelu – żeby tylko starczyło na rachunki i jej leczenie. Odkładałam własne plany na później: studia magisterskie, podróże, nawet spotkania z przyjaciółmi. Wszystko dla niej.
Pewnego wieczoru wróciła później niż zwykle. Miała rozmazany makijaż i drżące ręce. – Mamo, co się stało? – zapytałam zaniepokojona. – Nic, kochanie, po prostu zmęczenie – odpowiedziała szybko, unikając mojego wzroku. Ale ja już wtedy czułam, że coś jest nie tak.
Kilka dni później znalazłam w jej torebce paragon z lombardu. Oddała tam złoty pierścionek po babci. Zrobiło mi się słabo. – Dlaczego? Przecież mówiłaś, że to na leki! – krzyknęłam, gdy pokazałam jej paragon. Zaczęła płakać i przepraszać, ale nie potrafiła wyjaśnić, gdzie są pieniądze.
Od tego dnia zaczęłam szukać odpowiedzi. Przeglądałam jej rzeczy, sprawdzałam konta bankowe, pytałam sąsiadów. W końcu dowiedziałam się prawdy od pani Zosi z trzeciego piętra: – Twoja mama często przesiaduje w barze na rogu… Widziałam ją tam kilka razy w tym tygodniu.
Nie mogłam uwierzyć. Moja mama? Ta sama kobieta, która zawsze powtarzała mi, że alkohol to najgorszy wróg rodziny? Przez kilka dni chodziłam jak otępiała. W pracy popełniałam błędy, nie mogłam spać ani jeść.
W końcu zebrałam się na odwagę i postanowiłam porozmawiać z mamą szczerze. – Mamo, musimy pogadać – powiedziałam stanowczo pewnego wieczoru. Siedziała przy stole, bawiąc się pustą filiżanką po kawie.
– Agata… ja… przepraszam cię – wyszeptała nagle i zaczęła płakać. – Nie chciałam cię okłamywać. Po śmierci taty wszystko się posypało. Nie radziłam sobie z bólem… Alkohol pomagał mi zapomnieć.
Słuchałam jej wyznania ze ściśniętym gardłem. Każde słowo bolało jak cios nożem. – A ja myślałam, że ratuję ci życie… Oddałam ci wszystko, co miałam – powiedziałam przez łzy.
– Wiem… Jestem potworem – szlochała mama.
– Nie jesteś potworem. Jesteś moją mamą. Ale musisz się leczyć – odpowiedziałam drżącym głosem.
Przez kolejne tygodnie próbowałyśmy razem walczyć z jej uzależnieniem. Zapisałyśmy się na terapię rodziną, mama zaczęła chodzić na spotkania AA. Były dni lepsze i gorsze. Czasem wracały stare lęki i pokusy. Ja też musiałam nauczyć się ufać jej od nowa.
Najtrudniejsze było wybaczyć sobie własną naiwność. Czułam się winna, że tak długo nie widziałam prawdy. Że pozwoliłam jej manipulować moimi uczuciami i pieniędzmi.
Pewnego dnia spotkałam w sklepie moją dawną przyjaciółkę Magdę. – Agata, wyglądasz na zmęczoną… Co się dzieje? – zapytała troskliwie.
Opowiedziałam jej wszystko. Magda przytuliła mnie mocno i powiedziała: – To nie twoja wina. Każdy może zostać oszukany przez kogoś bliskiego. Najważniejsze, że próbujesz coś zmienić.
Te słowa dodały mi siły. Zrozumiałam, że nie jestem sama i że mam prawo do własnych uczuć.
Minęły miesiące. Mama jest trzeźwa od stu dni. Czasem jeszcze boję się zaufać jej do końca, ale widzę w jej oczach wdzięczność i skruchę.
Często zastanawiam się: czy można naprawdę odbudować zaufanie po takiej zdradzie? Czy miłość do rodzica jest silniejsza niż ból rozczarowania? Może każdy z nas musi kiedyś przeżyć własny upadek, żeby nauczyć się kochać naprawdę?