Jestem babcią – nie pracownikiem na zmianę. Moja rodzina zapomniała, że mam własne życie

– Mamo, możesz zostać z Olkiem w środę? – głos mojej córki, Magdy, rozbrzmiewał w słuchawce z tą samą nutą pośpiechu i oczywistości, co zawsze. Nawet nie czekała na moją odpowiedź. – Bo Tomek ma delegację, a ja muszę zostać dłużej w pracy. Odbiorę go po dziewiętnastej, dobrze?

Zanim zdążyłam powiedzieć „ale…”, usłyszałam tylko: – Dzięki, mamo! Jesteś kochana! – i sygnał zakończonego połączenia. Stałam w kuchni, z kubkiem herbaty w dłoni, patrząc przez okno na szare, listopadowe niebo. Przez chwilę miałam ochotę rzucić tym kubkiem o ścianę. Czy naprawdę jestem już tylko babcią na dyżurze?

Kiedy dowiedziałam się, że zostanę babcią, zalała mnie fala wzruszenia. Łzy same napłynęły mi do oczu, a serce zabiło szybciej — nie z niepokoju, ale z ogromnej radości. Czułam, że to będzie coś wielkiego, że spełni się jakaś głęboka, kobieca część mnie, która przez lata czekała na ten moment. Wyobrażałam sobie wspólne spacery po parku, pieczenie ciasteczek i czytanie bajek do snu. Ale nikt nie powiedział mi wtedy, że zostanę też darmową opiekunką na pełen etat.

Olek ma dwa lata. Jest cudownym dzieckiem – ciekawym świata, uśmiechniętym i pełnym energii. Kocham go całym sercem. Ale kocham też siebie. Mam swoje życie: spotkania z przyjaciółkami, zajęcia na uniwersytecie trzeciego wieku, wyjazdy do teatru czy wycieczki rowerowe z sąsiadką. Przynajmniej miałam – zanim Olek pojawił się na świecie.

Na początku wszystko wydawało się naturalne. Pomagałam Magdzie po porodzie, gotowałam obiady, robiłam zakupy. Czułam się potrzebna i doceniana. Ale z czasem moja pomoc przestała być pomocą – stała się obowiązkiem. Magda i Tomek zaczęli traktować mnie jak oczywistość. W każdej sytuacji dzwonili do mnie: „Mamo, możesz przyjść?”, „Mamo, odbierzesz Olka?”, „Mamo, zostaniesz na noc?”.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie sąsiadka, pani Basia:
– Krysiu, idziemy dziś na nordic walking? Pogoda piękna!
Spojrzałam w kalendarz i westchnęłam:
– Nie mogę, Basia. Znowu mam Olka.
– Ty już chyba nie masz życia poza wnukiem – rzuciła żartem.
Ale mnie wcale nie było do śmiechu.

Najgorsze było to poczucie winy. Gdy próbowałam odmówić Magdzie, widziałam jej rozczarowanie i słyszałam: – Ale mamo, przecież zawsze mówiłaś, że rodzina jest najważniejsza! Przecież kochasz Olka!
Oczywiście, że kocham! Ale czy to znaczy, że muszę rezygnować ze wszystkiego?

Pewnego wieczoru usiedliśmy wszyscy przy stole – ja, Magda i Tomek. Olek spał w swoim łóżeczku.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam niepewnie.
Magda spojrzała na mnie zaskoczona:
– Co się stało?
– Czuję się… zmęczona. I trochę wykorzystywana – powiedziałam cicho.
Tomek uniósł brwi:
– Przecież zawsze mówisz, że lubisz spędzać czas z Olkiem.
– Lubię – odpowiedziałam. – Ale mam też swoje życie. Chciałabym czasem wyjechać na weekend albo po prostu odpocząć.
Magda spuściła wzrok:
– Nie wiedziałam, że tak to odbierasz…

Przez chwilę panowała cisza. Widziałam po ich minach, że nie rozumieją mojego problemu. Dla nich bycie babcią to naturalna rola – ktoś zawsze dostępny, zawsze gotowy pomóc.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie moja siostra Ela:
– Krysiu, musisz postawić granice! Inaczej nigdy się to nie skończy.
Ale jak postawić granice własnej córce? Jak powiedzieć „nie”, kiedy widzę jej zmęczenie i bezradność?

Kilka dni później Magda zadzwoniła ponownie:
– Mamo, możesz zostać z Olkiem w sobotę? Chcieliśmy z Tomkiem wyjść do kina…
Zacisnęłam powieki i zebrałam się na odwagę:
– Przykro mi, Magdo. Mam już plany na sobotę.
Zapadła cisza.
– Rozumiem… – odpowiedziała cicho.

Czułam się winna przez cały dzień. Ale wieczorem zadzwoniła do mnie Basia:
– Krysiu! Idziemy jutro na koncert? Mam dwa bilety!
Uśmiechnęłam się pierwszy raz od dawna:
– Idziemy!

Z czasem nauczyłam się mówić „nie”. Nie zawsze było łatwo. Magda czasem patrzyła na mnie z wyrzutem, Tomek milczał obrażony. Ale zaczęli szukać innych rozwiązań: żłobek, opiekunka na godziny. Olek nadal spędzał ze mną dużo czasu – ale już nie kosztem mojego życia.

Czasem zastanawiam się: czy jestem złą matką? Czy powinnam była poświęcić wszystko dla rodziny? Ale potem patrzę na siebie w lustrze i widzę kobietę zmęczoną, ale szczęśliwą. Kobietę, która odzyskała swoje życie.

Może bycie babcią to nie tylko opieka nad wnukiem? Może to też nauka stawiania granic i dbania o siebie? Czy naprawdę musimy wybierać między miłością do rodziny a miłością do siebie?