Zostawiłem rodzinę dla innej kobiety. Dziś wiem, że to był największy błąd mojego życia…

„Tata, dlaczego już z nami nie mieszkasz?” – głos mojej córki, Zosi, rozbrzmiewał w mojej głowie jak echo, którego nie potrafiłem uciszyć. Stałem wtedy na klatce schodowej bloku na Ursynowie, z walizką w ręku i sercem rozdartym na pół. Za drzwiami słyszałem cichy płacz mojej żony, Magdy. Nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy. Wyszedłem. Tak po prostu. Wierzyłem, że robię to dla siebie, dla szczęścia, którego od lat mi brakowało.

Wszystko zaczęło się niewinnie. Pracowałem jako informatyk w jednej z warszawskich korporacji. Rutyna dnia codziennego: praca, dom, dzieci, rachunki. Magda była dobrą żoną, ale nasze rozmowy ograniczały się do spraw organizacyjnych – kto odbierze Zosię z przedszkola, kto zrobi zakupy, kto zapłaci rachunki. Czułem się niewidzialny. Pewnego dnia do naszego zespołu dołączyła Marta – energiczna, pewna siebie brunetka z niebieskimi oczami. Miała w sobie coś, co sprawiało, że świat wydawał się mniej szary.

Zaczęliśmy rozmawiać podczas przerw na kawę. Najpierw o pracy, potem o życiu. Marta słuchała mnie uważnie, śmiała się z moich żartów, pytała o marzenia. Poczułem się znów ważny. Pewnego wieczoru zostaliśmy dłużej w biurze. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W końcu pocałowała mnie. To był impuls – coś, czego nie czułem od lat.

Przez kolejne tygodnie żyłem jak na haju. Kłamałem Magdzie, wymyślałem nadgodziny i wyjazdy służbowe. Każde spotkanie z Martą było jak ucieczka od szarej rzeczywistości. W końcu powiedziała: „Albo ja, albo ona”. Nie miałem odwagi powiedzieć Magdzie prawdy. Po prostu spakowałem się i wyszedłem.

Pierwsze tygodnie z Martą były jak sen. Wynajęliśmy kawalerkę na Mokotowie. Chodziliśmy do kina, gotowaliśmy razem kolacje, śmialiśmy się do łez. Ale szybko zaczęły pojawiać się rysy. Marta była zazdrosna o każdy mój kontakt z dziećmi. „Nie możesz ciągle myśleć o tamtej rodzinie” – mówiła z wyrzutem.

Tymczasem Magda przestała odbierać ode mnie telefony. Zosia płakała podczas naszych krótkich spotkań w parku. Mój syn Kuba patrzył na mnie z wyrzutem i milczał. Czułem się rozdarty – chciałem być dobrym ojcem, ale nie potrafiłem już wrócić do starego życia.

Marta coraz częściej wybuchała gniewem. „Nie jesteś ze mną naprawdę! Myślisz tylko o nich!” – krzyczała pewnego wieczoru, rzucając talerzem o ścianę. Zacząłem wracać późno do domu, szukać wymówek, by nie spędzać z nią czasu.

Pewnego dnia dostałem SMS-a od Magdy: „Zosia ma przedstawienie w przedszkolu. Jeśli chcesz ją zobaczyć, przyjdź”. Poszedłem. Stałem pod ścianą sali gimnastycznej i patrzyłem na moją córkę w stroju motyla. Kiedy mnie zobaczyła, jej twarz rozjaśnił uśmiech – ten sam uśmiech, który widziałem codziennie przez pierwsze lata jej życia.

Po przedstawieniu podszedłem do Magdy. „Przepraszam” – wyszeptałem drżącym głosem. Spojrzała na mnie zimno: „Za późno”.

Wróciłem do Marty jak cień człowieka. „Nie mogę tak żyć” – powiedziałem jej tego wieczoru. „Chcę wrócić do rodziny”. Marta rozpłakała się: „Nie możesz mnie zostawić! Poświęciłam dla ciebie wszystko!”

Ale ja już wiedziałem, że to koniec. Spakowałem rzeczy i wyszedłem – drugi raz w ciągu kilku miesięcy zostawiłem kogoś bliskiego.

Przez kolejne tygodnie próbowałem odzyskać rodzinę. Pisałem listy do Magdy, dzwoniłem codziennie do dzieci. Magda była nieugięta: „Nie chcę cię już znać”. Zosia przestała odbierać ode mnie telefon. Kuba napisał mi SMS-a: „Nie jesteś już moim tatą”.

Zostałem sam w wynajętym pokoju na Pradze. Każdego dnia patrzyłem na zdjęcia dzieci i zastanawiałem się, jak mogłem być tak ślepy.

Dziś minęły dwa lata od tamtych wydarzeń. Magda ułożyła sobie życie z kimś innym. Dzieci widuję rzadko – Zosia już nie biegnie do mnie z otwartymi ramionami, Kuba traktuje mnie jak obcego.

Często wracam myślami do tamtego dnia na klatce schodowej. Czy naprawdę byłem wtedy tak nieszczęśliwy? Czy nie mogłem zawalczyć o rodzinę zamiast uciekać?

Czasu nie da się cofnąć. Żyję z ciężarem winy i pytaniem bez odpowiedzi: czy można naprawić to, co się samemu zniszczyło?

Może ktoś z Was zna odpowiedź? Czy zasługuję jeszcze na drugą szansę?