Zatrzymałam samochód i kazałam teściom zadzwonić po idealną synową

— Zatrzymaj się tutaj, Marto. — głos teściowej był chłodny, a jej spojrzenie przeszywające. — Nie musisz się tak spieszyć, przecież i tak zawsze się spóźniasz.

Zacisnęłam dłonie na kierownicy, czując jak narasta we mnie fala gniewu i bezsilności. To był już trzeci raz w tym tygodniu, kiedy musiałam ich odwieźć na dworzec. Mój mąż, Tomek, był w pracy, a jego rodzice najwyraźniej uznali, że to ja powinnam być ich osobistym kierowcą. Odkąd tylko pojawiłam się w tej rodzinie, miałam wrażenie, że jestem nieustannie oceniana i porównywana do „tej idealnej synowej”, którą wyobrażali sobie dla swojego najmłodszego syna.

— Może powinniśmy zadzwonić po taksówkę? — zaproponowałam spokojnie, choć w środku aż się gotowałam.

Teść prychnął pod nosem. — Taksówka? Po co płacić obcym, skoro rodzina powinna sobie pomagać? Twoja szwagierka, Ania, zawsze nas woziła bez słowa skargi.

Ania. Oczywiście. Starsza siostra Tomka, wzór cnót wszelakich. Zawsze uśmiechnięta, zawsze gotowa do pomocy. Nigdy nie zapominała o imieninach, piekła najlepsze serniki na święta i potrafiła rozmawiać z teściową godzinami o pogodzie i przepisach na ogórki. Ja byłam inna. Pracowałam na pełen etat, nie miałam czasu na długie pogaduszki ani na pieczenie ciast. I chyba właśnie to najbardziej mnie różniło od Ani — nie próbowałam nikomu się przypodobać.

— Marto, czy ty w ogóle słuchasz? — głos teściowej wyrwał mnie z zamyślenia. — Mówię ci, że powinnaś bardziej się starać. Tomek zasługuje na kogoś lepszego.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Nie chciałam płakać przy nich, nie chciałam dać im tej satysfakcji. Zatrzymałam samochód gwałtownie na poboczu, aż teść złapał się za drzwi.

— Co ty wyprawiasz?! — krzyknął.

Odwróciłam się do nich powoli. — Wiecie co? Może rzeczywiście powinniście zadzwonić po tę idealną synową. Skoro Ania jest taka doskonała, niech ona was odwiezie na dworzec. Ja już nie dam rady.

W samochodzie zapadła cisza. Teściowa patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a teść zacisnął usta w wąską linię. Przez chwilę nikt się nie odzywał.

— Marto… — zaczęła teściowa, ale przerwałam jej stanowczym ruchem ręki.

— Przez cały czas czuję się tutaj obca. Ciągle słyszę tylko porównania i wyrzuty. Nigdy nie jestem wystarczająco dobra. Może rzeczywiście powinniście znaleźć sobie kogoś lepszego do tych wszystkich obowiązków rodzinnych.

Teść spojrzał przez okno, jakby szukał ratunku w mijających samochodach. Teściowa spuściła wzrok.

— Nie chcieliśmy cię urazić… — powiedziała cicho.

— Ale uraziliście — odpowiedziałam równie cicho. — I to nie pierwszy raz.

Wysiadłam z samochodu i stanęłam na poboczu, oddychając głęboko. Czułam się jak balon, z którego ktoś nagle wypuścił całe powietrze. Po chwili usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.

— Marto… — teściowa podeszła do mnie niepewnie. — Przepraszam. Może rzeczywiście za bardzo cię porównujemy do Ani. Ale ona… ona była z nami tyle lat…

— A ja jestem z Tomkiem — przerwałam jej. — I chcę być częścią tej rodziny, ale nie kosztem własnej godności.

Teść wysiadł z samochodu i podszedł bliżej. — Może… może powinniśmy zadzwonić po taksówkę — powiedział cicho.

Poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Ulgę, bo w końcu ktoś mnie usłyszał. Smutek, bo musiałam doprowadzić do takiej sceny, żeby to się stało.

Po kilku minutach wróciliśmy do samochodu w milczeniu. Odwiozłam ich na dworzec bez słowa, a potem długo siedziałam za kierownicą, patrząc na pusty peron.

Kiedy wróciłam do domu, Tomek czekał na mnie zmartwiony.

— Co się stało? Mama dzwoniła…

Opowiedziałam mu wszystko. Słuchał uważnie, a potem przytulił mnie mocno.

— Przepraszam za nich — powiedział cicho. — Jesteś dla mnie najważniejsza.

Patrzyłam mu w oczy i zastanawiałam się, ile jeszcze takich sytuacji przede mną. Czy kiedykolwiek będę dla nich wystarczająco dobra? Czy warto walczyć o akceptację za wszelką cenę? A może czasem trzeba po prostu postawić granicę i zadbać o siebie?