Moja synowa chwali moje domowe przetwory, ale oddaje je dalej. Czy naprawdę robię coś źle?
— Mamo, te Twoje dżemy są po prostu najlepsze na świecie! — usłyszałam od Magdy, żony mojego najmłodszego syna, kiedy w niedzielę przyszli na obiad. Uśmiechnęłam się, czując ciepło w sercu. To dla takich chwil warto stać godzinami nad garnkiem, mieszać śliwki z cynamonem, próbować nowych przepisów. Po rozwodzie ogród i kuchnia stały się moim azylem, miejscem, gdzie mogłam zapomnieć o samotności i poczuć się potrzebna.
Ale tego dnia coś mnie tknęło. Magda podziękowała za słoiki, które jej dałam, i niemal od razu schowała je do torby. Zawsze tak robiła — nigdy nie otwierała ich na miejscu, nie próbowała z nami. Zapytałam więc nieśmiało:
— Może otworzymy jeden teraz? Upiekłam świeżą chałkę…
— Oj, nie, zostawię na specjalną okazję! — odpowiedziała szybko i zmieniła temat.
Kilka dni później spotkałam sąsiadkę, panią Krystynę. Uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
— Pani Aniu, dziękuję za ten pyszny dżem malinowy! Magda mi przyniosła, mówiła, że to Pani specjalność.
Zatkało mnie. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Uśmiechnęłam się tylko blado i wróciłam do domu z ciężkim sercem. Przez resztę dnia nie mogłam przestać o tym myśleć. Dlaczego Magda rozdaje moje przetwory? Czy nie smakują jej? Czy robię coś źle?
Wieczorem zadzwoniłam do mojego syna, Pawła.
— Pawle, czy Magda nie lubi moich dżemów? — zapytałam ostrożnie.
— Mamo, co Ty mówisz? Ona wszystkim opowiada, jakie są pyszne! — odpowiedział zaskoczony.
— Ale… ona je rozdaje dalej. Dostałaś ode mnie cztery słoiki w zeszłym tygodniu, a pani Krystyna mówiła dziś, że dostała od niej jeden.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
— Wiesz… Magda lubi się dzielić. Może chce się pochwalić Twoimi wyrobami? — próbował tłumaczyć syn.
Ale ja czułam się coraz gorzej. Przez kolejne dni chodziłam jak struta. W ogrodzie wszystko wydawało mi się jakieś szare, nawet maliny nie smakowały tak jak zwykle. Zaczęłam się zastanawiać: może rzeczywiście jestem tylko dodatkiem do rodzinnych spotkań? Może moje starania są nikomu niepotrzebne?
W sobotę przyszła do mnie najstarsza synowa, Kasia. Zawsze była bardziej bezpośrednia niż Magda.
— Aniu, co się dzieje? Wyglądasz na przygnębioną — zapytała.
Nie wytrzymałam i opowiedziałam jej wszystko. Kasia pokiwała głową ze zrozumieniem.
— Wiesz… Magda czasem nie potrafi powiedzieć wprost, że czegoś nie lubi. Może te dżemy są dla niej za słodkie? Albo po prostu nie je takich rzeczy na co dzień?
Poczułam ukłucie żalu. Przecież mogłaby mi to powiedzieć! Przecież robię to z serca…
Wieczorem długo siedziałam w kuchni. Przypomniały mi się czasy, kiedy chłopcy byli mali. Wtedy wszystko było prostsze — wystarczyło upiec szarlotkę albo ugotować kompot z wiśni i już miałam ich uśmiechy na twarzy. Teraz każdy ma swoje życie, swoje przyzwyczajenia. A ja… chyba utknęłam w miejscu.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Magdą wprost. Zaprosiłam ją na herbatę.
— Magdo, chciałabym Cię o coś zapytać — zaczęłam niepewnie. — Czy moje dżemy Ci nie smakują?
Magda spojrzała na mnie zaskoczona.
— Ależ skąd! Są przepyszne! Tylko… wiesz… ja rzadko jem słodkie rzeczy. Ale wszyscy moi znajomi je uwielbiają! Zawsze pytają, czy mam jeszcze coś od teściowej.
Poczułam ulgę, ale też smutek.
— Wiesz… robię te przetwory z myślą o Was. To dla mnie ważne…
Magda uśmiechnęła się ciepło i ścisnęła moją dłoń.
— Aniu, wiem. I bardzo to doceniam. Ale może następnym razem spróbujemy razem zrobić coś mniej słodkiego? Albo ogórki kiszone? Uwielbiam je!
Zgodziłam się bez wahania. Poczułam się potrzebna — może nie tak, jak sobie wyobrażałam, ale jednak.
Od tamtej pory robimy z Magdą przetwory razem — czasem są to ogórki kiszone, czasem papryka marynowana. Dżemy nadal robię dla siebie i dla tych, którzy je naprawdę lubią.
Czasem zastanawiam się: czy to ja byłam zbyt dumna i zamknięta na zmiany? Czy może po prostu za bardzo chciałam być potrzebna? Czy każda matka musi nauczyć się odpuszczać i pozwolić dzieciom żyć po swojemu?
Może Wy też mieliście podobne doświadczenia? Jak radzicie sobie z poczuciem bycia „niepotrzebną” w rodzinie?