Żałuję, że zostawiłem żonę dla kochanki: Historia upadku i straconej miłości
— Proszę cię, Aniu, błagam… — mój głos drżał, a kolana bolały od twardych kafli w przedpokoju. Patrzyła na mnie z chłodnym spokojem, którego nigdy wcześniej u niej nie widziałem. W jej oczach nie było już czułości, tylko zmęczenie i rozczarowanie. — Wstań, Piotrze. To już nie ma sensu — powiedziała cicho, odwracając wzrok.
Nie wiem, jak długo klęczałem. Czułem się jak dziecko, które straciło wszystko. Jeszcze kilka miesięcy temu miałem dom, rodzinę i kobietę, która była moją opoką przez całe dorosłe życie. Teraz zostałem sam z własnym wstydem i żalem.
Poznaliśmy się z Anią na studiach w Krakowie. Ona studiowała psychologię, ja informatykę. Byliśmy jak ogień i woda — ona spontaniczna, ja uporządkowany. Wynajęliśmy razem kawalerkę na Podgórzu, gdzie uczyliśmy się żyć dorosłym życiem. Nie było łatwo: czasem brakowało nam na czynsz, czasem na jedzenie. Ale zawsze byliśmy razem. Po studiach pobraliśmy się w małym kościele na Kazimierzu. Pamiętam jej łzy szczęścia i swoją dumę.
Pracowałem jak wół — najpierw w korporacji, potem próbowałem własnych sił w biznesie. Ania wspierała mnie we wszystkim: gdy wracałem późno do domu, czekała z kolacją; gdy miałem kryzys, podsuwała mi pomysły i motywowała do działania. Sama pracowała jako psycholog szkolny — nie zarabiała dużo, ale kochała swoją pracę i dzieciaki.
Wszystko zaczęło się psuć, gdy firma zaczęła przynosić pierwsze większe pieniądze. Zatrudniłem nową asystentkę — Magdę. Była młodsza ode mnie o dziesięć lat, energiczna, zawsze uśmiechnięta. Początkowo traktowałem ją jak każdą inną pracownicę, ale z czasem zaczęliśmy spędzać coraz więcej czasu razem. Magda była inna niż Ania — nie zadawała trudnych pytań, nie wymagała rozmów o uczuciach. Była lekka, zabawna, a ja poczułem się przy niej młodszy.
Zdrada przyszła nagle i niespodziewanie. Najpierw niewinne spotkania po pracy, potem wspólne wyjazdy służbowe. W końcu wróciłem do domu późno w nocy i zobaczyłem Anię siedzącą przy stole z kubkiem zimnej herbaty. — Piotrze, czy ty mnie zdradzasz? — zapytała bez emocji. Nie potrafiłem skłamać. Przyznałem się.
Wyprowadziłem się do Magdy. Myślałem, że to będzie nowe życie — pełne pasji i beztroski. Szybko jednak okazało się, że Magda nie jest gotowa na poważny związek. Chciała imprezować, podróżować, żyć chwilą. Ja tęskniłem za domem, za spokojem i ciepłem Ani. Każda noc w nowym mieszkaniu była dla mnie torturą.
Po kilku miesiącach Magda oznajmiła mi, że poznała kogoś innego. Zostałem sam w pustym mieszkaniu z walizką i poczuciem klęski. Wtedy zrozumiałem, co naprawdę straciłem.
Próbowałem wrócić do Ani. Pisałem do niej listy, dzwoniłem, czekałem pod jej blokiem godzinami. W końcu zebrałem się na odwagę i przyszedłem do niej błagać o wybaczenie.
— Piotrze, nie rozumiesz? — powiedziała spokojnie. — Ty nie zdradziłeś tylko mnie. Zdradziłeś naszą rodzinę, nasze wspólne marzenia. Nie potrafię ci już zaufać.
Widziałem łzy w jej oczach, ale wiedziałem, że decyzja jest ostateczna.
Moja matka przestała ze mną rozmawiać po tym wszystkim. Ojciec patrzył na mnie z pogardą podczas świątecznego obiadu: — Synu, myślałem, że jesteś mądrzejszy — rzucił tylko i wyszedł z pokoju.
Przyjaciele odwrócili się ode mnie albo udawali, że nic się nie stało. W pracy byłem cieniem samego siebie — nie miałem już motywacji ani energii do prowadzenia firmy.
Czasami spotykam Anię na ulicy z naszym synem Kubą. Kuba ma teraz siedem lat i coraz mniej mnie pamięta. Kiedyś podbiegł do mnie i zapytał: — Tato, dlaczego już z nami nie mieszkasz? Co mam mu odpowiedzieć? Że byłem głupi? Że nie doceniłem tego, co miałem?
Wieczorami siedzę sam w pustym mieszkaniu i myślę o tym wszystkim, co straciłem przez chwilową słabość i egoizm. Czy można naprawić coś takiego? Czy człowiek zasługuje na drugą szansę po takim błędzie?
Czasami wydaje mi się, że już nigdy nie będę szczęśliwy. A może to właśnie jest kara za zdradę? Czy wy też kiedyś żałowaliście czegoś tak bardzo?