Mama obiecała nam dom po ślubie, a potem zrzuciła bombę: „Rozwodzę się z twoim ojcem”. Czy można jeszcze zaufać rodzinie?
– Mamo, czy możesz mi powiedzieć, co się dzieje? – zapytałam, czując jak serce wali mi w piersi. Stałyśmy w kuchni, gdzie jeszcze niedawno razem piekłyśmy ciasto na mój ślub. Teraz jej twarz była blada, a dłonie drżały, gdy ściskała kubek z herbatą.
– Muszę ci coś powiedzieć, Marto – zaczęła cicho. – Rozwodzę się z twoim ojcem.
Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Przecież jeszcze tydzień temu świętowaliśmy mój ślub! Mama pomagała mi wybierać suknię, tata wygłaszał wzruszającą mowę przy stole. Wszystko wydawało się takie normalne.
– Ale… jak to? Dlaczego teraz? – wyszeptałam.
Mama spuściła wzrok. – Nie chciałam psuć ci ślubu. Z ojcem już od dawna się mijamy. On… on ma kogoś innego.
Usiadłam ciężko na krześle. W głowie kłębiły mi się myśli: dom, który miał być nasz, rozmowy o przyszłości, wspólne plany. Przed ślubem mama zapewniała mnie i mojego męża, Pawła, że po uroczystości przepisze na nas dom. To miało być nasze miejsce na ziemi, gdzie zaczniemy własną rodzinę.
– A co z domem? – zapytałam drżącym głosem.
Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach. – Nie wiem, Marto. Wszystko się komplikuje. Twój ojciec chce podziału majątku. Może nawet będzie chciał sprzedać dom.
Wybuchłam płaczem. Paweł wszedł do kuchni i objął mnie ramieniem. – Co się stało? – zapytał zaniepokojony.
– Mama… rodzice się rozwodzą. Dom stoi pod znakiem zapytania – wydukałam przez łzy.
Paweł spojrzał na moją mamę z niedowierzaniem. – Ale przecież rozmawialiśmy…
– Wiem, Paweł – przerwała mu mama. – Ale nie przewidziałam tego wszystkiego. Twój teść… on mnie zdradził. Nie mogę już dłużej udawać.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była gęsta jak mgła nad Wisłą jesienią. Tata unikał mnie wzrokiem, a mama zamykała się w sypialni i płakała po nocach. Czułam się zdradzona przez własnych rodziców. Przecież obiecywali mi stabilizację, wsparcie, dom! A teraz wszystko się rozpadało.
Pewnego wieczoru usłyszałam kłótnię rodziców za zamkniętymi drzwiami:
– To twoja wina! – krzyczała mama. – Gdybyś nie miał tej kobiety…
– Przestań! Ty też nie byłaś święta! Zawsze tylko dom, dzieci i pretensje!
Zacisnęłam pięści. Nie chciałam tego słuchać, ale nie mogłam przestać myśleć o tym, jak bardzo ich konflikt wpływa na moje życie. Zaczęłam mieć żal do mamy, że nie powiedziała mi wcześniej prawdy. Do taty – że zniszczył naszą rodzinę przez romans.
Paweł próbował mnie pocieszać:
– Kochanie, damy sobie radę. Nawet jeśli nie dostaniemy tego domu, możemy zacząć gdzie indziej.
Ale ja nie chciałam zaczynać gdzie indziej! Ten dom był moim dzieciństwem, moimi wspomnieniami: pierwsze kroki na podłodze w salonie, zapach szarlotki pieczonej przez babcię, śmiech przy wigilijnym stole.
Kilka dni później mama poprosiła mnie na rozmowę:
– Marto, wiem, że jesteś zła. Ale musisz zrozumieć… Nie mogłam dłużej żyć w kłamstwie. Twój ojciec od lat mnie zdradzał. Udawałam dla ciebie i twojego brata, ale już nie mam siły.
– A co ze mną? Co z Pawłem? Obiecałaś nam dom! – wybuchłam.
Mama rozpłakała się na dobre.
– Przepraszam… Naprawdę myślałam, że wszystko się ułoży…
Zaczęły się rozmowy o podziale majątku. Tata chciał sprzedać dom i podzielić pieniądze na pół. Mama próbowała go przekonać, żeby zostawił go mnie i Pawłowi, ale był nieugięty.
W międzyczasie brat – Tomek – wrócił z Anglii na wieść o rozwodzie rodziców. On też miał żal do mamy:
– Dlaczego nic nam nie powiedziałaś? Może byśmy coś wymyślili!
– Tomek, nie rozumiesz… Chciałam was chronić – tłumaczyła mama przez łzy.
W końcu doszło do spotkania rodzinnego przy stole w salonie:
– Chcemy tylko sprawiedliwości – powiedział tata chłodno.
– A ja chcę mieć gdzie wracać! – krzyknęłam rozpaczliwie.
Cisza zawisła nad stołem jak ciężka chmura burzowa.
Ostatecznie dom został wystawiony na sprzedaż. Musieliśmy się wyprowadzić do wynajmowanego mieszkania na obrzeżach miasta. Mama zamieszkała u siostry, tata u swojej nowej partnerki.
Przez wiele miesięcy nie mogłam pogodzić się z tym wszystkim. Czułam się oszukana przez najbliższych ludzi na świecie. Zaczęłam zastanawiać się nad tym, czym właściwie jest rodzina i czy można jeszcze komukolwiek ufać?
Dziś patrzę na zdjęcia z dzieciństwa i czuję żal za utraconym domem i poczuciem bezpieczeństwa. Czy rodzice naprawdę musieli czekać aż do mojego ślubu z tą decyzją? Czy można odbudować zaufanie po takiej zdradzie?
Może ktoś z was przeżył coś podobnego? Czy da się jeszcze zaufać rodzinie po takim ciosie? Jak odbudować swoje życie od nowa?