Podarowałam mamie urządzenie ratujące życie, ale siostra je zabrała: jak manipulacja rozdarła naszą rodzinę
— Spójrzcie tylko na ten gadżet! — głos mojej siostry Ewy przebił się przez gwar rodzinnego obiadu. — Mama mi go podarowała, jest taki drogi i nowoczesny! — chwaliła się kuzynce, pokazując w dłoni urządzenie do monitorowania zdrowia. Zamarłam. To był prezent ode mnie dla naszej mamy, który miał jej pomagać kontrolować ciśnienie i tętno. Przez kilka tygodni szukałam najlepszego modelu, czytałam opinie w internecie, pytałam farmaceutów i lekarzy. Mama od lat zmaga się z nadciśnieniem i arytmią, a ostatni pobyt w szpitalu przestraszył nas wszystkich.
W tamtej chwili poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi serce z piersi. Przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko nieporozumienie. Może mama pożyczyła Ewie urządzenie na chwilę? Ale kiedy spojrzałam na mamę, zobaczyłam na jej twarzy cień smutku i rezygnacji. Siedziała cicho przy stole, bawiąc się serwetką, jakby chciała zniknąć.
Po obiedzie podeszłam do niej na osobności. — Mamo, dlaczego Ewa ma twój monitor? Przecież to był prezent dla ciebie…
Mama spuściła wzrok. — Kochanie, Ewa bardzo prosiła… Powiedziała, że jej też się przyda, bo ostatnio źle się czuje. Nie chciałam robić problemu…
Zacisnęłam pięści. Znałam Ewę od zawsze — była mistrzynią manipulacji. Potrafiła wyżebrać wszystko: od nowego telefonu po samochód od taty. Zawsze umiała wzbudzić poczucie winy albo przekonać rodziców, że jej potrzeby są ważniejsze.
Wieczorem zadzwoniłam do Ewy. — Oddaj mamie ten monitor. Ona go potrzebuje bardziej niż ty.
— Przestań dramatyzować — prychnęła. — Mama sama mi go dała. Poza tym, nie stać cię na drugi? Zawsze musisz robić z siebie bohaterkę.
Poczułam wściekłość i bezsilność. Próbowałam rozmawiać z tatą, ale on tylko wzruszył ramionami: — Nie mieszaj mnie w to. Dziewczyny, same się dogadajcie.
Przez kolejne dni obserwowałam, jak mama coraz częściej narzeka na bóle głowy i zmęczenie. Pytałam ją, czy mierzy ciśnienie, ale tylko smutno się uśmiechała: — Nie chcę robić zamieszania…
W końcu nie wytrzymałam. Pojechałam do Ewy bez zapowiedzi. Zastałam ją w kuchni z kawą i telefonem.
— Oddaj mi ten monitor — powiedziałam stanowczo.
— Nie masz prawa mi rozkazywać! — krzyknęła. — Zawsze byłaś tą lepszą córką! Wszystko dla ciebie! Teraz chociaż raz ja coś dostałam!
— To nie jest zabawka! Mama może przez ciebie trafić do szpitala!
Ewa spojrzała na mnie z pogardą. — Przesadzasz. Mama zawsze przesadza ze swoimi chorobami.
Wyszłam trzaskając drzwiami. W drodze powrotnej płakałam z bezsilności. Czułam się zdradzona nie tylko przez siostrę, ale i przez rodziców, którzy nie potrafili postawić granic.
Kilka dni później mama trafiła do szpitala z powodu skoku ciśnienia. Lekarz powiedział mi wprost: — Gdyby miała regularnie mierzone ciśnienie w domu, moglibyśmy wcześniej zareagować.
Wtedy coś we mnie pękło. Wróciłam do domu i napisałam długi list do rodziców i Ewy. Opisałam wszystko: jak bardzo mnie boli ich bierność, jak czuję się niewidzialna i niepotrzebna w tej rodzinie. Poprosiłam o szczerą rozmowę.
Spotkaliśmy się tydzień później. Mama płakała, tata milczał, a Ewa patrzyła gdzieś w bok.
— Dlaczego zawsze muszę być tą odpowiedzialną? Dlaczego nikt nie widzi moich starań? — zapytałam drżącym głosem.
Mama przeprosiła mnie przez łzy: — Bałam się konfliktu… Chciałam tylko spokoju…
Ewa wzruszyła ramionami: — Może po prostu za bardzo się przejmujesz.
Od tamtej pory nasze relacje są chłodne. Kupiłam mamie nowy monitor i pilnuję, żeby go używała. Ale coś we mnie umarło — zaufanie do siostry i poczucie bezpieczeństwa w rodzinie.
Czasem zastanawiam się: czy można odbudować rodzinę po takim rozczarowaniu? Czy warto walczyć o bliskość za wszelką cenę? Może czasem trzeba po prostu zaakceptować, że nie wszyscy są gotowi na prawdę i odpowiedzialność?