Bohaterskie nauczycielki uratowały dzieci z autobusu szkolnego
Pasażerowie szkolnego autobusu wiozącego dzieci ze szkoły w Rymaniu przeżyli chwile grozy, gdy jego kierowca nagle zaczął tracić przytomność. Dzięki szybkiej reakcji dwóch nauczycielek, które towarzyszyły dzieciom, udało się zapanować nad pojazdem i uniknąć tragedii.
Szkolny autobus, jak co dzień, rozwoził dzieci ze szkoły podstawowej w Rymaniu po okolicznych miejscowościach. W Starninie wysiadła na przystanku dziewczynka, a w autobusie zostało jeszcze 21 dzieci. Pojazd ruszył, ale z kierowcą zaczęło się dziać coś dziwnego.
— Siedziałam za nim. Nagle zauważyłam, że dostał drgawek, głowa mu poleciała na bok, zrobił się całkiem bezwładny — relacjonuje pani Alina (55 l.), jedna z dwóch nauczycielek, które wracały z dziećmi. — Podbiegłam do pana Pawła, który już nie reagował na nic i wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki — wspomina. To jednak nie zatrzymało pojazdu, który zaczął się zsuwać z drogi. — Wtedy odsunęłam nieco kierowcę i nacisnęłam na hamulec — opowiada kobieta. W tym czasie, gdy pani Alina zatrzymała autobus, druga z nauczycielek, pani Dorota (45 l.), zadzwoniła pod 112 i wezwała pomoc.
Niespodziewane wydarzenia spowodowały, że dzieci wpadły w panikę. — Krzyczały, były głośno, bały się. Aby je uspokoić, weszłam troszeczkę wyżej, tak aby mnie widziały i poprosiłam je, żeby były cichutko. Mówiłam: „nic się wam nie dzieje, musimy pomóc kierowcy”. Dzieci uspokoiły się i zrobiła się idealna cisza — mówi pani Dorota.
Kobiety nie ustawały w działaniach. — Dorota pobiegła do pobliskiego domu po ratunek, a ja zatrzymywałam przejeżdżające pojazdy i prosiłam ich kierowców, by pomogli mi w wyniesieniu pana Pawła z autobusu — opowiada pani Alina. Potem, aż do momentu, gdy na miejscu pojawiły się pierwsze służby, obie nauczycielki działały według instrukcji udzielanych im przez telefon przez dyspozytora z numeru 112.
Dyrektor szkoły, Henryk Gromek, nie ukrywa, że jest dumny z obu pracujących w jego szkole pań. — Chciałbym im gorąco podziękować za to, że w tak umiejętny sposób potrafiły zareagować na to zaskakujące zdarzenie — mówi.
Pod równie dużym wrażeniem działań obu kobiet jest pan Jacek, który od kilkunastu lat jest kierowcą szkolnego autobusu. — Moim zdaniem ich postawa była wzorowa, bo mało kto by się tak w tej sytuacji zachował. Dzięki nim nie doszło do większej tragedii. Mogło być różnie, to jest jednak autobus. Trzeba mieć w sobie odwagi, żeby się nie wystraszyć i zadziałać tak jak się należy — podkreśla.
— My nie jesteśmy żadnymi bohaterkami — zaprzeczają gorliwie nauczycielki. — Inne osoby na naszym miejscu zachowałyby się z pewnością w podobny sposób. To było działanie instynktowne, adekwatne do sytuacji — przekonują.