Prawda, która boli: Historia ojcostwa Piotra Nowaka
– Piotr, musimy porozmawiać. – Głos Magdy był cichy, ale w jej oczach widziałem coś, czego nie potrafiłem nazwać. Strach? Wyrzuty sumienia? Może jedno i drugie. Stałem w kuchni, trzymając kubek z zimną już kawą, i czułem, jak serce zaczyna mi bić szybciej.
– O czym? – zapytałem, próbując zabrzmieć naturalnie, choć w środku już coś się we mnie łamało.
– O Antosiu… – zaczęła, a ja poczułem, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody.
Antoś. Mój syn. Mój świat. Mój powód do dumy i radości przez ostatnie sześć lat. Przypomniałem sobie jego pierwszy uśmiech, pierwsze nieporadne kroki, wieczory spędzone na czytaniu bajek i te wszystkie chwile, kiedy myślałem: „Jestem szczęśliwy”.
– Co z Antosiem? – spytałem, choć już wiedziałem, że nic nie będzie takie samo.
Magda spuściła wzrok. – Piotr… Ja… Ja nie jestem pewna, czy jesteś jego ojcem.
Cisza. Tylko zegar na ścianie tykał nieubłaganie, odliczając sekundy mojego starego życia. Chciałem krzyczeć, rzucić czymś o ścianę, ale stałem nieruchomo jak sparaliżowany.
– Co ty mówisz? – wyszeptałem w końcu.
– To było raz… – Magda zaczęła płakać. – Przepraszam. To był błąd. Byłam wtedy zagubiona…
Wyszedłem z kuchni bez słowa. Wyszedłem z mieszkania. Szedłem bez celu po szarych ulicach Warszawy, mijając ludzi zajętych swoimi sprawami. Nikt nie wiedział, że właśnie zawalił mi się świat.
Wróciłem późno w nocy. Magda siedziała na kanapie z podkrążonymi oczami. Antoś spał w swoim pokoju, nieświadomy burzy, która przetaczała się przez nasz dom.
– Musimy zrobić test – powiedziałem chłodno.
Magda skinęła głową. Nie próbowała mnie przekonywać ani pocieszać. Wiedziała, że to jedyna droga.
Przez kolejne dni żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Każdy gest był wymuszony, każde słowo brzmiało fałszywie. Antoś wyczuwał napięcie, zadawał pytania, na które nie umiałem odpowiedzieć.
– Tato, czemu mama płacze? – spytał pewnego wieczoru.
– Jest zmęczona – skłamałem.
W końcu przyszły wyniki testu DNA. Otworzyłem kopertę drżącymi rękami. „Wyklucza się ojcostwo”. Słowa jak wyrok.
Nie pamiętam dokładnie, co działo się potem. Pamiętam tylko ból. Ból tak głęboki, że nie da się go opisać słowami. Przez kilka dni nie wychodziłem z domu. Nie jadłem. Nie spałem. Magda próbowała ze mną rozmawiać, ale nie byłem w stanie jej słuchać.
Moja matka przyjechała z Łodzi, gdy dowiedziała się o wszystkim od Magdy. – Piotrek, musisz się pozbierać – powiedziała stanowczo. – Antoś cię potrzebuje.
– Ale to nie jest mój syn! – wykrzyczałem jej w twarz.
– Może nie biologicznie – odpowiedziała spokojnie – ale przez sześć lat byłeś dla niego ojcem. I on cię kocha.
Te słowa długo we mnie pracowały. Próbowałem sobie przypomnieć momenty z Antosiem: jak uczyłem go jeździć na rowerze, jak razem budowaliśmy zamki z klocków Lego, jak tulił się do mnie po koszmarze sennym.
W międzyczasie Magda wyprowadziła się do swojej matki w Piasecznie. Zabrała Antosia ze sobą. Nasze mieszkanie nagle stało się puste i zimne. Każdy kąt przypominał mi o tym, co straciłem.
Przez kilka tygodni żyłem jak automat: praca-dom-praca-dom. Koledzy z biura patrzyli na mnie ze współczuciem, ale nikt nie miał odwagi zapytać wprost.
Pewnego dnia zadzwoniła Magda.
– Antoś chce cię zobaczyć – powiedziała cicho.
Pojechałem do Piaseczna z sercem w gardle. Antoś wybiegł mi naprzeciw i rzucił się w ramiona.
– Tato! – krzyknął radośnie.
Zatkało mnie. Przez chwilę stałem bez ruchu, a potem przytuliłem go mocno do siebie. Poczułem znajomy zapach jego włosów i nagle wszystko inne przestało mieć znaczenie.
Usiedliśmy razem na ławce przed blokiem.
– Tato, czemu już z nami nie mieszkasz? – zapytał cicho.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przecież nie mogłem mu powiedzieć prawdy.
– Czasem dorośli muszą się rozstać na jakiś czas – wymamrotałem.
Antoś spojrzał na mnie poważnie.
– Ale ty zawsze będziesz moim tatą?
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Zawsze – wyszeptałem i przytuliłem go jeszcze mocniej.
Po tej wizycie długo nie mogłem dojść do siebie. Zacząłem chodzić na terapię do psychologa. Musiałem nauczyć się żyć z nową rzeczywistością: bycia ojcem bez więzi biologicznej, ale z ogromną miłością do dziecka, które przez sześć lat było całym moim światem.
Z Magdą nasze relacje były trudne. Były kłótnie o alimenty, o kontakty z Antosiem, o podział majątku. Jej matka patrzyła na mnie jak na wroga rodziny. Mój ojciec przestał odbierać ode mnie telefony – uważał, że powinienem „odciąć się od tej kobiety i jej dziecka”.
Ale ja nie potrafiłem. Każde spotkanie z Antosiem było dla mnie świętem i przekleństwem jednocześnie: dawało mi radość i przypominało o tym, co straciłem.
Minął rok od tamtych wydarzeń. Dziś widuję Antosia co drugi weekend i w święta. Magda ułożyła sobie życie z kimś innym – podobno to on jest biologicznym ojcem mojego syna… mojego byłego syna? Nie wiem nawet, jak mam go teraz nazywać.
Czasem zastanawiam się: czy gdybym wiedział prawdę od początku, kochałbym Antosia mniej? Czy więzy krwi naprawdę są ważniejsze od wspólnych chwil i miłości?
Może to właśnie jest najtrudniejsze pytanie: kim jest ojciec? Ten, który daje życie? Czy ten, który daje serce?
A wy… co byście zrobili na moim miejscu?