Wróciłam do naszego domu, żeby zobaczyć nowe meble. To, co zobaczyłam, zmieniło wszystko…

— Co ty tu robisz?! — krzyknęłam, stojąc w progu salonu naszego nowego domu. Moje serce waliło jak oszalałe, a w dłoni ściskałam klucze tak mocno, że aż bolały mnie palce. Przez chwilę miałam wrażenie, że to nie ja mówię, tylko jakaś obca kobieta, która właśnie odkryła coś, czego nigdy nie chciała wiedzieć.

Michał podskoczył jak oparzony. Stał przy stole, a obok niego — ona. Sylwia. Moja kuzynka. Oboje wyglądali na zaskoczonych, ale to jej twarz była blada jak ściana. Na stole leżały papiery, kieliszki po winie i… zdjęcia. Nasze zdjęcia z wesela.

— To nie tak jak myślisz — zaczął Michał, ale jego głos był cichy i drżący.

— Naprawdę? — przerwałam mu, czując jak łzy napływają mi do oczu. — Bo wygląda dokładnie tak, jak myślę.

Nie pamiętam, jak długo stałam w tym progu. Czułam się jak aktorka w kiepskim serialu, tylko że to był mój dom, moje życie i mój mąż. Wszystko miało być idealnie: dom od teściów na nowym osiedlu pod Warszawą, świeżo wybrane meble z katalogu, wspólne plany na przyszłość. A teraz?

Sylwia wybiegła pierwsza. Nawet nie spojrzała mi w oczy. Michał został. Patrzył na mnie z rozpaczą i winą wypisaną na twarzy.

— To był błąd… — zaczął znowu.

— Błąd?! — przerwałam mu znowu. — Zdrada to nie błąd, Michał! To wybór!

Usiadłam na schodach prowadzących na górę. Czułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce i zostawił pustkę. Przez głowę przelatywały mi obrazy: nasza pierwsza randka w liceum, wspólne wagary nad Wisłą, zaręczyny na Mazurach… Wszystko wydawało się teraz kłamstwem.

Michał próbował mnie objąć, ale odsunęłam się gwałtownie.

— Nie dotykaj mnie — wyszeptałam.

Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Ja spałam w pokoju gościnnym, on zostawał do późna w pracy na gospodarstwie rodziców. Teściowa dzwoniła codziennie, pytając czy wszystko w porządku. Kłamałam, że tak.

W końcu nie wytrzymałam i pojechałam do mamy. Siedziałyśmy przy kuchennym stole, a ja płakałam jak dziecko.

— Wiesz… — zaczęła mama ostrożnie — …twoja babcia zawsze powtarzała: „Nie ma małżeństwa bez burzy”. Ale to nie znaczy, że masz pozwalać się ranić.

Wróciłam do domu po tygodniu. Michał czekał na mnie w salonie. Tym razem nie było Sylwii ani kieliszków po winie.

— Musimy porozmawiać — powiedział cicho.

Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Przez chwilę panowała cisza tak gęsta, że można by ją kroić nożem.

— Dlaczego? — zapytałam w końcu. — Dlaczego ona?

Michał spuścił głowę.

— Byłem głupi… Czułem się przytłoczony tym wszystkim: domem, oczekiwaniami rodziców, pracą na gospodarstwie… Sylwia była blisko, rozumiała mnie… Ale to nie jest żadna wymówka. Kocham cię i wiem, że cię zraniłem.

Chciałam mu wierzyć. Naprawdę chciałam. Ale za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam ich razem przy naszym stole.

Przez kolejne tygodnie próbowaliśmy rozmawiać. Byliśmy u psychologa. Michał zerwał kontakt z Sylwią i przeprosił moją rodzinę. Ale rany zostały.

Najgorsze było to, co działo się poza naszym domem. W małym miasteczku plotki rozchodzą się szybciej niż światło. Ludzie szeptali za moimi plecami w sklepie spożywczym i na poczcie. Teściowa przestała mnie zapraszać na niedzielne obiady.

Pewnego dnia spotkałam Sylwię na rynku. Spojrzała na mnie z wyrzutem i powiedziała:

— To nie tylko jego wina… Ty też nigdy nie słuchałaś Michała.

Zatkało mnie. Czy naprawdę byłam aż tak ślepa? Czy nasze życie było tylko fasadą dla innych?

Zaczęłam się zastanawiać nad sobą. Może rzeczywiście za bardzo skupiałam się na pracy i urządzaniu domu? Może nie zauważyłam sygnałów ostrzegawczych?

Ale czy to usprawiedliwia zdradę?

Minęły miesiące. Dom stał się dla mnie miejscem pełnym wspomnień i żalu. Zastanawiałam się, czy powinnam odejść i zacząć wszystko od nowa gdzie indziej. Ale wtedy przypomniałam sobie słowa babci: „Nie ma małżeństwa bez burzy”.

Dziś siedzę przy tym samym stole i patrzę przez okno na nasz ogród. Michał jest gdzieś w polu z ojcem. Nie wiem jeszcze, czy potrafię mu wybaczyć całkowicie. Ale wiem jedno: życie nigdy nie jest czarno-białe.

Czy można odbudować zaufanie po zdradzie? Czy warto walczyć o coś, co zostało tak bardzo zniszczone? Może wy macie odpowiedź…