Mój syn wrócił do domu i powiedział coś, co zmieniło wszystko. Czy mogłam to przewidzieć?

– Mamo, musimy porozmawiać. Teraz. – Głos Michała był cichy, ale stanowczy. Stał w progu kuchni, z plecakiem przewieszonym przez ramię, jakby zaraz miał znowu wyjść. W dłoniach ściskał klucze, które dostał ode mnie na osiemnaste urodziny. Zawsze wracał do domu jak burza, rzucał kurtkę na krzesło i od razu zaglądał do lodówki. Tym razem nie ruszył się z miejsca.

Zamarłam z nożem w ręku nad deską do krojenia. W powietrzu unosił się zapach cebuli i smażonego mięsa, ale nagle wszystko straciło smak. Spojrzałam na niego i poczułam, jak serce zaczyna mi walić.

– Co się stało? – zapytałam, starając się brzmieć spokojnie.

Michał odłożył plecak na podłogę i usiadł naprzeciwko mnie. Przez chwilę milczał, patrząc na swoje dłonie. Widziałam, że coś go gryzie. Mój syn zawsze był zamknięty w sobie, ale tym razem czułam, że to coś poważnego.

– Mamo… ja nie wracam na studia – powiedział w końcu. – Rzuciłem uczelnię.

Poczułam, jak świat się zatrzymuje. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Michał był moją dumą – pierwszy w rodzinie dostał się na Politechnikę Warszawską. Od dziecka powtarzałam mu, że nauka to klucz do lepszego życia. Sama pracowałam całe życie w sklepie spożywczym, żeby zapewnić mu wszystko, czego potrzebował.

– Jak to… rzuciłeś? – wyszeptałam. – Przecież miałeś egzaminy…

– Nie poszedłem na nie – przerwał mi. – Już od dawna wiedziałem, że to nie dla mnie. Ale bałem się ci powiedzieć.

W głowie zaczęły mi się kłębić myśli: co powiedzą sąsiedzi? Co powie ojciec Michała, który odszedł od nas pięć lat temu i zawsze wypominał mi, że jestem za miękka dla syna? Jak ja sobie poradzę z tym wszystkim?

– I co teraz zamierzasz robić? – zapytałam drżącym głosem.

– Chcę wyjechać do Norwegii z Kubą – odpowiedział. – On już tam pracuje na budowie. Mówi, że zarobki są dobre i można odłożyć na własne mieszkanie.

Zrobiło mi się słabo. Michał miał przecież plany, marzenia… A teraz chce wyjechać za granicę i pracować fizycznie? Przecież tyle razy powtarzałam mu, że musi mieć wykształcenie!

– Michał… Ty naprawdę chcesz tak po prostu wszystko zostawić? – spytałam z rozpaczą.

– Mamo, ja się tam dusiłem – powiedział cicho. – Studiowałem dla ciebie, nie dla siebie. Chciałem cię uszczęśliwić, ale nie mogę już tak żyć.

Wybuchłam płaczem. Nie potrafiłam tego zatrzymać. Michał podszedł do mnie i przytulił mnie mocno.

– Przepraszam, mamo… Ale muszę spróbować żyć po swojemu.

Tej nocy nie zmrużyłam oka. Leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit. W głowie słyszałam tylko jego słowa: „Studiowałem dla ciebie”. Czy naprawdę byłam aż tak ślepa? Czy przez te wszystkie lata nie widziałam, jak bardzo go przytłaczam swoimi oczekiwaniami?

Następnego dnia zadzwoniła moja siostra Anka.

– Słyszałam o Michału – powiedziała bez ogródek. – I co teraz zrobisz?

– Nie wiem… Czuję się winna – przyznałam szczerze.

– Może czas pozwolić mu być dorosłym? – zasugerowała Anka. – On musi sam znaleźć swoją drogę.

Przez kolejne dni chodziłam jak cień po domu. Michał pakował walizki, a ja próbowałam z nim rozmawiać, ale każde słowo bolało jak ukłucie igły. Widziałam w jego oczach ulgę pomieszaną ze strachem.

W dzień wyjazdu podwiozłam go na dworzec autobusowy. Siedzieliśmy w samochodzie w milczeniu.

– Mamo… Dziękuję za wszystko – powiedział nagle Michał. – Wiem, że chciałaś dla mnie dobrze.

– Chciałam tylko, żebyś był szczęśliwy – wyszeptałam.

– To pozwól mi spróbować po swojemu – poprosił.

Patrzyłam za nim długo po tym, jak autobus odjechał. Wróciłam do pustego mieszkania i poczułam się starsza o dziesięć lat.

Od tamtej pory minęły dwa miesiące. Michał dzwoni raz w tygodniu, opowiada o pracy i o tym, jak trudno jest zacząć wszystko od nowa w obcym kraju. Czasem słyszę w jego głosie zmęczenie, czasem radość z małych sukcesów.

Często pytam siebie: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy naprawdę znałam własnego syna? Czy rodzic powinien zawsze wiedzieć lepiej?

Może czasem trzeba pozwolić dzieciom odejść i popełniać własne błędy… Ale czy serce matki kiedykolwiek przestaje się martwić?

Czy wy też kiedyś musieliście puścić swoje dziecko wolno mimo strachu i żalu? Jak sobie z tym poradziliście?