„Moje dzieci chcą oddać mnie do domu opieki i sprzedać mój dom” — Historia matki, która całe życie walczyła o rodzinę, a teraz czuje się zdradzona
— Mamo, musimy porozmawiać — głos Agaty drżał, choć starała się brzmieć stanowczo. Stała w progu kuchni, ściskając w dłoni kubek z herbatą. Za nią, z rękami skrzyżowanymi na piersi, stał Tomek. Oboje patrzyli na mnie z czymś, co przypominało litość, ale było podszyte niecierpliwością.
Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Ostatnio coraz częściej zapominałam o drobiazgach: gdzie położyłam okulary, czy zamknęłam drzwi na klucz. Ale przecież to nie powód, żeby od razu skazywać mnie na samotność wśród obcych ludzi!
— O co chodzi? — zapytałam, choć serce już waliło mi jak młotem.
Agata spojrzała na Tomka, jakby szukała wsparcia. — Mamo, my się martwimy. Jesteś sama w tym dużym domu. Ostatnio upadłaś w łazience… Co by było, gdybyśmy nie przyszli wtedy na obiad?
— Przecież nic mi się nie stało! — przerwałam jej ostro. — Każdemu może się zdarzyć.
Tomek westchnął ciężko. — Mamo, nie chodzi tylko o ten upadek. Ty już nie dajesz rady sama. My… my myślimy, że powinnaś zamieszkać w domu opieki. Tam będziesz miała opiekę, towarzystwo, lekarza pod ręką.
Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg. Przez chwilę miałam wrażenie, że znowu jestem tą młodą dziewczyną z lat 80., która po raz kolejny słyszy od lekarza: „Pani nigdy nie będzie miała dzieci”. A potem — cud. Najpierw Agata, potem bliźniaki: Tomek i Basia. Nasze szczęście było tak wielkie, że baliśmy się je wypowiedzieć na głos.
Przez lata walczyliśmy z mężem o wszystko: o mieszkanie w bloku na Ursynowie, o lepszą pracę, o miejsce w przedszkolu dla dzieci. Zawsze byliśmy razem. Nawet kiedy Andrzej zachorował i odszedł za wcześnie, trzymałam się dla nich. Dla dzieci.
— A dom? — spytałam cicho. — Co z domem?
Agata spuściła wzrok. — Mamo… dom jest za duży. My z Tomkiem i Basią rozmawialiśmy… Chcemy go sprzedać. Podzielimy się pieniędzmi, a Ty będziesz miała wszystko zapewnione w ośrodku.
Zrobiło mi się słabo. Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, rzucić czymś o ścianę, ale tylko zacisnęłam pięści na kuchennym stole.
— To jest mój dom! Tu dorastaliście! Tu świętowaliśmy każde Boże Narodzenie, każde urodziny! Jak możecie tak po prostu…?
Tomek wzruszył ramionami. — Mamo, czasy się zmieniają. My mamy swoje rodziny, swoje mieszkania. Nie damy rady zajmować się Tobą na co dzień.
Wtedy weszła Basia z wnuczką Zosią na rękach. Mała podbiegła do mnie i przytuliła się do moich nóg.
— Babciu, pobawisz się ze mną?
Spojrzałam na nią i poczułam łzy napływające do oczu. Dla niej chciałam być jeszcze silna, jeszcze potrzebna.
— Zosiu, kochanie… babcia musi chwilkę odpocząć.
Basia spojrzała na mnie z troską. — Mamo, to naprawdę dla Twojego dobra. W domu opieki będziesz miała ludzi wokół siebie. Nie będziesz taka samotna.
Samotna? Czy można być bardziej samotnym niż wtedy, gdy własne dzieci odwracają się od ciebie?
Przez następne dni chodziłam jak cień po pustym domu. Każdy kąt przypominał mi o przeszłości: ślady kredek na ścianie w przedpokoju, wyblakłe zdjęcia na komodzie, zapach starego swetra Andrzeja w szafie.
Wieczorem zadzwoniła do mnie sąsiadka, pani Halina.
— Marysiu, słyszałam… Dzieci chcą cię oddać do domu starców?
— Tak — odpowiedziałam drżącym głosem. — Chyba już nie jestem im potrzebna.
— Nie mów tak! — oburzyła się Halina. — Oni nie rozumieją, co to znaczy być matką. Ty dla nich wszystko poświęciłaś!
Wiedziałam jednak swoje. Moje dzieci nie były złe. Były tylko zmęczone własnym życiem: kredyty, praca po godzinach, wieczny brak czasu.
Kilka dni później przyszli wszyscy troje. Usiadłam naprzeciwko nich przy stole w salonie.
— Mamo — zaczęła Agata łagodnie — chcemy ci pokazać kilka domów opieki. Są naprawdę ładne! Możesz wybrać sama.
Popatrzyłam na nich długo.
— A jeśli nie chcę? Jeśli chcę zostać tu?
Tomek spojrzał na siostry bezradnie.
— Mamo… przecież nie możesz być sama wiecznie. My też mamy swoje życie…
Wtedy wybuchłam:
— A ja? Czy ja nie miałam swojego życia? Czy przez te wszystkie lata nie byłam dla was wszystkim? Gdzie byliście przez ostatnie miesiące? Kiedy ostatni raz zapytaliście mnie, jak się czuję? Nie chcę waszych pieniędzy! Chcę was!
Zapadła cisza. Widziałam łzy w oczach Basi.
— Przepraszam, mamo… My naprawdę myśleliśmy, że tak będzie lepiej…
Nie wiem, jak ta historia się skończy. Może rzeczywiście kiedyś zamieszkam w domu opieki. Może sprzedadzą ten dom i podzielą pieniądze między siebie. Ale jedno wiem na pewno: nikt nie jest gotowy na samotność po latach walki o rodzinę.
Czy naprawdę tak wygląda wdzięczność po latach wyrzeczeń? Czy dzieci mogą zrozumieć ból matki dopiero wtedy, gdy same go poczują?